Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy nr 7-9 (311-313) Lipiec-Wrzesień 2021



Biuletyn Górniczy nr 7-9 (311-313) Lipiec-Wrzesień 2021
  • Restrukturyzacja górnictwa węglowego w Hiszpanii

    Zasoby węgla kamiennego w Hiszpanii skoncentrowane były na dwóch głównych obszarach, tj. w zagłębiu Asturias-León na północy oraz w zagłębiu Ciudad de Badajoz Real w południowo-środkowej części kraju. Zasoby węgla… więcej

  • Restrukturyzacja górnictwa węglowego w Holandii

    Górnictwo węglowe aż do połowy lat siedemdziesiątych XX w. rozwijało się na obszarze Południowej Limburgii. Zagłębie zlokalizowane było na południu kraju, blisko granicy z Niemcami i Belgią. Od około 1915 r.… więcej

  • Fundusz Sprawiedliwej Transformacji ostatecznie podzielił samorządy i górnictwo

    Samorządy już nie chcą mieć nic wspólnego z górnictwem. Wolą unijne pieniądze Fundusz Sprawiedliwej Transformacji ostatecznie podzielił samorządy i górnictwo. Relacje obu stron w przeszłości były różne, często zdarzały się… więcej

  • Spis treści

    W numerze: Ekspertyza dotycząca konsekwencji likwidacji kopalń węgla kamiennego dla sektora okołogórniczego oraz sytuacji społeczno-gospodarczej w Polsce - 4 Spółka Restrukturyzacji Kopalń odzyskuje pieniądze od śląskich i małopolskich gmin. Za… więcej




 

Komentarz



Fakty zmuszają do otrzeźwienia

Powinniśmy zastanowić się raz jeszcze, czy nie podejmujemy zbyt szybkich i pochopnych decyzji o odchodzeniu od węgla. Niestety ze słów polityków i z tego, co podają media, jasno wynika, że wciąż bezkrytycznie praktykujemy brukselską religię antywęglową.

W mediach – zarówno prywatnych, jak i publicznych – do głosu nie dopuszcza się fachowców, którzy mieliby odmienne zdanie i którzy nie przejawiają hurraoptymizmu w stosunku do transformacji energetycznej. O zaletach węgla oraz szkodliwości dla środowiska jego substytutów nie dyskutuje się już w ogóle w polskiej polityce. Z małymi wyjątkami, wszyscy przyklaskują antywęglowej religii Unii Europejskiej opartej bardziej na dogmatach niż na rzeczywistości. Tymczasem fakty, których skrzętnie nie dopuszcza się w dyskusji, wyraźnie przeczą owym tezom.

Po pierwsze nieprawda, że świat odchodzi od węgla: tylko w ostatnim czasie, np. Chiny uruchamiają kilkadziesiąt nowych kopalń i elektrowni węglowych. Na liście projektów kwalifikujących się do preferencyjnego zatwierdzenia przez rząd w Pekinie czekają elektrownie węglowe o łącznej mocy przekraczającej 100 GW. Chiny deklarują, że w 2060 r. osiągną gospodarkę zeroemisyjną, w praktyce wysyłają jednak sprzeczne sygnały i robią coś zupełnie przeciwnego. Chińczycy doskonale zdają sobie sprawę, że energia odnawialna nie gwarantuje stabilności systemu energetycznego, dlatego nadal równoważą go węglem. Podobna sytuacja ma miejsce w wielu krajach Azji południowo-wschodniej.

Po wtóre w Unii Europejskiej węgiel ma się całkiem dobrze, jeśli produkcja energii z węgla okazuje się wyższa niż z paneli fotowoltaicznych, które robią karierę m.in. w Polsce. Przez ostatnie trzy lata energia słoneczna w unijnym miksie energetycznym osiągnęła rekordowo wysoki udział 10 proc. Jednak wielkość ta jest nadal niższa od udziału energii wytworzonej w UE przez elektrownie węglowe w tym samym okresie (14 proc.).

Odpowiedzi domagają się bardzo poważne kwestie.

Mamy budować elektrownie nuklearne, ale nie mówi się prawie w ogóle o kosztach tych inwestycji, kiedy się one zamortyzują, ani tym bardziej o problemie odpadów radioaktywnych. Co będziemy z nimi robić, ile zapłacimy za ich bezpieczne składowanie?

Nie mówi się o kosztach fotowoltaiki, o problemach związanych z pozyskiwaniem pierwiastków ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji w tych technologiach. W rezultacie następuje bowiem kosmiczny wręcz wzrost cen składników potrzebnych do budowy instalacji FV. Nie mówi się również o problemach związanych z utylizacją zużytych ogniw, a rodzi ona wielkie koszty. Nie słychać też zupełnie o tym, że nasza energetyka nie jest przystosowana do tak nagłego skoku w udziale energii odnawialnej. Osiągnęliśmy na razie około 18% udziału OZE w miksie energetycznym, a już trudno nam sobie poradzić ze stabilnością sieci.

Budujemy fabrykę samochodów elektrycznych, chcemy tworzyć akumulatorowe magazyny elektryczności. Jednocześnie zupełnie pomija się w dyskusji problem utylizacji akumulatorów, które są nietrwałe i wymagają wymiany w kilkuletnich cyklach. Nie mówi się także o kosztach gromadzenia w nich energii na skalę sieciową, które są kilkaset razy wyższe od kosztów magazynowania tradycyjnych surowców energetycznych.

Słyszymy o wodorze i jego perspektywach jako paliwie przyszłości. Natomiast nie wspomina się o szkodliwych dla atmosfery technologiach produkcji tego gazu i nie dopuszcza do głosu naukowców, którzy twierdzą, że jego wytwarzanie zagraża klimatowi bardziej, niż spalanie węgla.

W agendach licznych kongresów i konferencji poświęconych energetyce, dominują takie tematy, jak: „co zrobić, by przyspieszyć dekarbonizację” lub „jak najszybciej zlikwidować kopalnie i elektrownie węglowe”… O postawionych wyżej kwestiach nikt tam nawet nie wspomina, bo to przecież nie wypada. Czy to na pewno oznaka racjonalnego podejścia do jednego z największych problemów współczesności? Dlaczego tak ślepo poddajemy się antywęglowym dogmatom? Może nadeszła już pora na otrzeźwienie?

W Polsce wprawdzie długo opieraliśmy się, ale w końcu i u nas udało się przeforsować tę niesłychaną modę. A przecież jeszcze całkiem niedawno, zaledwie przed kilku laty, zacni warszawscy goście górnośląskich akademii barbórkowych zapewniali solennie, że węgiel ma przed sobą przyszłość. W 2018 r. premier rządu podczas wizyty w Bytomiu i Katowicach mówił, że Śląsk musi być kołem zamachowym polskiej gospodarki: „Polska potrzebuje nowoczesnego górnictwa i nowoczesnego przemysłu maszyn górniczych, jaki tutaj macie na Górnym Śląsku” – zapewniał Mateusz Morawiecki.

Jeszcze w grudniu 2018 r. prezydent Andrzej Duda na otwarciu kongresu klimatycznego COP24 w Katowicach zapewniał, że „nie ma dzisiaj strategii całkowitej rezygnacji z węgla w Polsce”. Powiedział m.in., że „Węgiel jest naszym strategicznym surowcem. Mamy zapasy na 200 lat i trudno, abyśmy z surowca, dzięki któremu mamy suwerenność energetyczną, całkowicie zrezygnowali. Z punktu widzenia pewnej polityki, jaką realizuje nasze państwo, byłoby to dziwne” – oświadczył. Od tamtej pory mijają zaledwie trzy lata. Tymczasem dzisiaj w oficjalnej narracji najważniejszych polityków przyszłością jest wyłącznie OZE, a historycznym sukcesem nazywany jest plan likwidacji polskiego górnictwa, jednak nie w ciągu 200, ale 28 lat… W dodatku bez pewności, że proces ten wkrótce nie zostanie drastycznie skrócony i przyspieszony.

Póki co, na antywęglowej polityce Unii Europejskiej znakomicie zarabiają światowi eksporterzy węgla tacy jak np. Federacja Rosyjska czy USA. We wrześniu ceny węgla energetycznego w Europie przekroczyły poziom 170 USD/t.

Polityka klimatyczna UE doprowadziła również na naszych oczach do gwałtownego wzrostu cen gazu, które osiągnęły niebotyczne, najwyższe w historii poziomy, czego oczywiście „nikt się nie spodziewał”. Dostawcy gazu, w tym jeden z największych – Gazprom – zarabiają krocie. Jak zwykle zarabiają wszyscy, tylko nie my.

Czy UE naprawdę nie zdaje sobie sprawy ze szkodliwości kreowanej polityki? Nie. Jak nie wiadomo o co chodzi, to oczywiście chodzi o pieniądze, i to wielkie. Mamy wszak do czynienia z niespotykanie rozwiniętym lobbingiem i grą potężnych grup interesów, których celem jest eliminacja węgla.

Pierwsza z nich zarabia na europejskim systemie przymusowego handlu emisjami EU ETS, choć naprawdę nie jest to żaden handel, lecz spekulacja przynosząca niespotykane zyski. Drugie spore lobby – gazowe – zdaje sobie sprawę, że w najbliższej przyszłości węgiel zastąpić można gazem, co przysporzy wielkich korzyści producentom „błękitnego paliwa”. Trzecią grupę interesów stanowią producenci OZE, którym udało się już rozprawić z węglem, zabierają się więc teraz za gaz. Kolejne lobby lansuje energetykę nuklearną i oczywiście zwalcza wszystkie paliwa konwencjonalne.

Grupy te wylansowały specyficzną „religię klimatyczną”. Biznes musi mieć bowiem jakąś racjonalną otoczkę, teoretyczną podbudowę, która potrafi przypudrować prymitywną żądzę zysku, rozwinięto zatem filozofię zapobiegania katastrofie „Matki Ziemi”. W starciu takich grup interesów producenci i użytkownicy węgla nie mieli szans i dzisiaj przegrywają, czego negatywne konsekwencje już są widoczne w unijnej gospodarce. Oby stało się tak, że prawdziwy rynek i dynamika cen paliw będą umiały wskrzesić nadzieję na bardziej racjonalne podejście do problemów energetycznych.

Janusz Olszowski

Prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy