Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy nr 7-9 (311-313) Lipiec-Wrzesień 2021



Fundusz Sprawiedliwej Transformacji ostatecznie podzielił samorządy i górnictwo

Samorządy już nie chcą mieć nic wspólnego z górnictwem. Wolą unijne pieniądze

Fundusz Sprawiedliwej Transformacji ostatecznie podzielił samorządy i górnictwo. Relacje obu stron w przeszłości były różne, często zdarzały się konflikty, ale w kluczowych momentach samorządowcy z górniczych gmin potrafili stanąć po stronie górnictwa mając świadomość znaczenia tej branży dla budżetów gmin i lokalnego rynku pracy. Dziś samorządy otwarcie próbują blokować nowe, prywatne inwestycje w górnictwie zabiegając o to nawet na szczeblu rządowym.

„Wróg? A wróg! Ale mój, swój, nasz – na własnej krwi wyhodowany!” – ten cytat z kultowej komedii „Sami swoi” często mógł przychodzić na myśl komuś, kto na przestrzeni ostatnich lat obserwował wzajemne relacje śląskich samorządów i branży górniczej. Te bowiem pozostawały napięte. Do spięć dochodziło m.in. na tle podatku od podziemnych wyrobisk, opiniowania planów ruchu, ustalania planów miejscowych, bądź też tempa i zakresu likwidacji szkód górniczych. Wszystkie te tarcia odbywały się jednak przy założeniu, że ostatecznie trzeba znaleźć jakiś kompromis, gdyż – chcąc, czy nie – obie strony skazane są na funkcjonowanie obok siebie. Dlatego też, gdy pojawiały się plany nagłego zamykania kopalń (jak w styczniu 2015 r. czy w lipcu 2020 r.), śląscy samorządowcy zdecydowanie przeciwko tym pomysłom protestowali obawiając się ich fatalnych skutków dla lokalnego rynku pracy i budżetów gmin.  

Dziś to założenie o konieczności jakiejś tam kooperacji przestaje być aktualne. Śląskie gminy definitywnie nie wiążą już swojej przyszłości z górnictwem, przy czym nie zamierzają ograniczać się wyłącznie do roli obserwatorów w procesie „zwijania się” tego sektora gospodarki. Zaczęły wręcz aktywnie przeciwdziałać jakimkolwiek próbom nowej eksploatacji obawiając się, że odetnie je to od unijnego dofinansowania z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. To właśnie z tego powodu samorządy starają się doprowadzić do zablokowania prywatnym inwestorom koncesji na wydobycie węgla, czy nawet odebrania przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska koncesji już wydanych.

Gminy boją się odpowiedzialności zbiorowej. Nikt je o niej nie uprzedził

Jeszcze rok temu w dyskusji nad Funduszem Sprawiedliwej Transformacji dominowały trzy wątki: kwoty, która miała za sprawą tego mechanizmu trafić do polskich regionów górniczych; liczby objętych takim wsparciem województw (dla UE do pomocy kwalifikowało się woj. śląskie, wielkopolskie i dolnośląskie, strona polska zabiegała o to, by do tej listy dopisać jeszcze lubelskie, łódzkie i małopolskie); oraz przeznaczenia tych pieniędzy. O warunkach brzegowych skorzystania z tej pomocy nie mówiono. Owszem, wiadomo było, że skoro mają to być środki na łagodzenie skutków procesu transformacji, to owa transformacja – rozumiana jako odejście od gospodarki opartej na węglu – musi się dokonywać. Nie wskazywano jednak, że skorzystanie z FST wiąże się de facto z natychmiastowym zablokowaniem inwestycji w sektor górniczy. A przynajmniej takie sygnały nie docierały do opinii publicznej.

„Bomba” wybuchła dopiero wiosną tego roku. Najpierw sygnały o możliwym pozbawieniu dofinansowania z FST gmin zagłębia turoszowskiego na Dolnym Śląsku zaczęli kolportować „zieloni”. Wiadomo jednak, co sądzą „zieloni” o branży węglowej, więc pewnie sporo osób uznało te doniesienia za element medialnej gry. Że jest inaczej stało się jasne, kiedy podobne informacje zaczęły płynąć ze strony samorządowych władz wojewódzkich. Pod koniec marca Wojciech Kałuża, wicemarszałek woj. śląskiego, zapytany o tą kwestię podczas obrad sejmowej podkomisji stałej ds. sprawiedliwej transformacji przyznał, że z posiadanych przed niego wiadomości wynika, iż „bardzo mocno rozważana jest możliwość” pozbawienia dostępu do FST gmin, w których rozwijana jest działalność górnicza. W rozmowach z mediami potwierdził to następnie także marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski.    

Te słowa musiały wywołać burzę w śląskich gminach. Mimo rozpisanego do 2049 r. procesu wygaszania wydobycia węgla energetycznego w państwowych spółkach, otwartą sprawą pozostawały wciąż działania prywatnych podmiotów zainteresowanych fedrowaniem tego surowca. Przymiarek do uruchomienia nowych, prywatnych kopalń na terenie Górnego Śląska i Zagłębia było na przestrzeni ostatniej dekady sporo i wszystkie jak do tej pory spełzły na niczym (szerzej na ten temat pisaliśmy pod koniec ubiegłego roku). Tym większe zainteresowanie wywołała wiadomość o udzieleniu jesienią zeszłego roku przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska koncesji na rozpoczęcie wydobycia ze złoża Brzezinka 3 w Mysłowicach. Koncesję tą otrzymała prywatna spółka Brzezinka, wieńcząc w ten sposób trwające od blisko dekady zabiegi o zgodę na budowę kopalni. Zakład miałby funkcjonować do lat 40-tych (początkowo była mowa o roku 2049, później zaczęto mówić o 2040 r.) wydobywając od 1,5 do ok. 3 mln ton surowca rocznie. Lokalne władze pozytywnie zaopiniowały tą inwestycję licząc, że przyniesie ona nowe miejsca pracy i wpływy do miejskiego budżetu. Wieść o tym, że miałaby ona odciąć jednocześnie miasto od wsparcia z FST była dla nich szokiem.

Tymczasem kolejne informacje płynące z urzędu marszałkowskiego wywołały jeszcze większe poruszenie. Wynikało z nich bowiem, że skutki ewentualnego zablokowania wsparcia z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji dotkną nie tylko Mysłowice, ale także Katowice, Siemianowice Śląskie, Chorzów, Świętochłowice i Rudę Śląska. Cała szóstka tworzy bowiem podregion katowicki w sieci tzw. NUTS-ów czyli jednostek statystycznych (cała Polska podzielona jest na trzy kategorie NUT-sów tj. regiony, województwa i podregiony). To właśnie na poziomie NUTS-3 (czyli podregionów) dystrybuowane mają być środki z FTS. Mówiąc obrazowo, wszystkie wymienione wyżej miasta w tej kwestii „jadą na jednym wózku”. Dlatego po spotkaniu z urzędnikami marszałka samorządowcy skierowali do Komisji Europejskiej petycję o niewiązanie pozostałej piątki miast z tym, co się dzieje w Mysłowicach i nie obciążanie ich „rachunkiem” za planowaną tam budowę kopalni.

Ministerstwo przyznało, że wiedziało o ostrzeżeniach Brukseli

Panikę wśród samorządowców z początku próbowało opanować Ministerstwo Klimatu i Środowiska, ale niespecjalnie mu się ta sztuka udała. Występujący w kwietniu na sejmowej sali Piotr Dziadzio, podsekretarz stanu w tymże resorcie i zarazem Główny Geolog Kraju przekonywał co prawda, że ani w rozporządzeniu ustanawiającym FST, ani w załączniku do niego nie ma zapisów o tym, że Fundusz ten nie może funkcjonować w regionach rozwijających działalność górniczą, co – jak podkreślił – sam osobiście sprawdził, ale już dalsza część jego wypowiedzi bynajmniej nie brzmiała uspokajająco.

– Gminy, które zdecydowały się uzgodnić ewentualnie nowe koncesje na wydobywanie węgla mogą mieć pewien utrudniony dostęp do tych środków, natomiast nie powinno to skutkować w żaden sposób dla sąsiednich gmin, dlatego że KE nie stosuje odpowiedzialności zbiorowej – ocenił Piotr Dziadzio. Z biegiem czasu zresztą i jego pewność siebie malała. Podczas lipcowego posiedzenia podkomisji ds. sprawiedliwej transformacji Główny Geolog Kraju powtórzył, że w rozporządzeniu dotyczącym FST nie wskazano możliwości lub zasad wyłączenia danych regionów, miast, gmin na podstawie nowych koncesji w tym rejonie, ale stwierdził też, że jego resort nadal nie ma jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Więcej światła na sytuację rzuciło Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, choć można wątpić, czy licznie biorący udział w tym posiedzeniu samorządowcy ze Śląska ucieszyli się z tego, co usłyszeli.

– Mimo braku stosownych zapisów w rozporządzeniu ustanawiającym FST, które wykluczałyby wsparcie dla regionów, w których otwierane są nowe kopalnie lub też udzielane są nowe koncesje na wydobycie węgla, przedstawiciele KE wielokrotnie podczas spotkań ze stroną polską wskazywali, że FST będzie wspierać wyłącznie te obszary, gdzie proces transformacji ma charakter jednokierunkowy. Należy przez to rozumieć działania na rzecz ograniczenia wydobycia i spalania węgla, przy jednoczesnym braku udzielania nowych koncesji na wydobycie, otwierania nowych kopalń bądź zwiększania wydobycia w innych (jeżeli istnieją) – podało w swoim stanowisku Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej.

– Niezastosowanie się do zaleceń KE poprzez budowę nowych kopalń lub udzielanie koncesji na wydobycie węgla na terenie obszarów znajdujących się w regionach aspirujących do podjęcia wsparcia FST może w konsekwencji utrudnić dostęp do przedmiotowych środków – ostrzegł resort (skądinąd w trakcie tego samego posiedzenia Artur Soboń, wiceminister aktywów państwowych, przyznał, że ze względu na strategię LW Bogdanka pomocy z FST prawdopodobnie nie otrzyma woj. lubelskie, co również potwierdza, że obwarowanie środków z Funduszu aktywnym „zwijaniem” górnictwa jednak jest faktem).

Kłody pod nogi inwestorom? Ministerstwo zapowiada zmiany w przepisach

Szanse na to, że skierowana do Komisji Europejskiej petycja o ulgowe potraktowanie gmin podregionu katowickiego przyniesie efekty, są – jeśli wierzyć temu, co mówią sami samorządowcy – raczej marne. Mnożą się więc wśród nich pomysły jak uniemożliwić inwestorom rozpoczęcie wydobycia. Prezydent Mysłowic, Dariusz Wójtowicz, poinformował, że 9 lipca wystąpił z prośbą do Ministerstwa Klimatu i Środowiska o rozpoczęcie procesu wycofania koncesji (tej samej, którą z nim pozytywnie uzgodniono) na eksploatację złoża Brzezinka 3. Inna sprawa, że – jak podał resort – w piśmie tym nie wskazano ani żadnej podstawy prawnej, ani konkretnego żądania wynikającego z przepisów Kodeksu Postępowania Administracyjnego. Pod koniec kwietnia podobny apel wystosowała rada miejska Mysłowic argumentując, że decyzja o koncesji została oparta o „przesłanki fałszywej zgodności z obowiązującymi miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego”, co miało polegać na pominięciu zapisanego w planie zakazu „prowadzenia działalności inwestycyjnej w sposób zmieniający stosunki wodne”. Prezydent Wójtowicz wskazał też na możliwości administracyjnego działania (a mówiąc ściślej jego braku), które skutkować miałoby faktycznym zablokowaniem przedsięwzięcia.

– Nie będzie możliwości rozpoczęcia wydobycia złóż jeśli przedsiębiorca nie uzyska pozwoleń wodnoprawnych i zatwierdzenia dokumentacji hydrologicznej – poradził na forum sejmowej podkomisji Wójtowicz (pierwszy z wymienionych dokumentów wydaje MKiŚ, drugi marszałek województwa).

– Publiczne podżeganie przez niektórych samorządowców do łamania prawa, w tym Kodeksu Postępowania Administracyjnego w kontekście naszego projektu, jest kuriozalne i niedopuszczalne. To burzy podstawowe zasady funkcjonowania państwa prawa – skomentował dla PortalSamorzadowy.pl tego typu pomysły Piotr Talarek, doradca zarządu firmy Brzezinka. Zdaniem przedstawiciela firmy, inicjatywy zmierzające do odebrania spółce koncesji na wydobycie bazują na błędnych, niepopartych faktami przesłankach, a przy tym naruszają „konstytucyjne zasady zaufania do działania organów państwa i równego traktowania podmiotów gospodarczych”.

Sytuacji w Mysłowicach bacznie przyglądają się samorządowcy z okolic Rybnika. W mieście tym kopalnię chciałaby postawić spółka Bapro z Dąbrowy Górniczej, czemu stanowczo sprzeciwiają się lokalne władze. Próbowały one zablokować tę inwestycję poprzez zmiany w planie miejscowym (sprawa znajdzie swój finał ostatecznie w Naczelnym Sądzie Administracyjnym) oraz zaskarżenie decyzji środowiskowej. W końcu, z początkiem czerwca, prezydent Rybnika Piotr Kuczera skierował do premiera Mateusza Morawieckiego apel, w którym wprost prosi o niewydawanie przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska koncesji dla spółki Bapro.

– Proces transformacji będzie trudnym wyzwaniem dla naszego regionu (…) i będzie wymagał podjęcia dodatkowych działań oraz zapewnienia odpowiedniego wsparcia. Brak środków z FST byłby dodatkową karą dla mieszkańców naszego regionu, który na co dzień odczuwa negatywne skutki eksploatacji górniczej – napisał prezydent Kuczera.

Na razie nie wiadomo jak zakończy się patowa sytuacja w Mysłowicach. Symptomatyczne było, że w trakcie omawianego już lipcowego posiedzenia podkomisji ds. sprawiedliwej transformacji Piotr Dziadzio ani słowem nie odniósł się do pomysłów zgłaszanych przez prezydenta Mysłowic. Zapowiedział natomiast zmiany w Prawie Geologicznym i Górniczym. Istotą tych zmian ma być wprowadzenie dodatkowych warunków brzegowych, określających jakie rodzaje działalności górniczej mogą być prowadzone w związku z różnego typu zjawiskami zachodzącymi zarówno w UE , jak też w Polsce.

– Wydanie takiej koncesji będzie konsultowane z MFiPR. Wprowadzamy dodatkowy punkt w naszej procedurze, który dodatkowo sprawdza jakie ewentualnie są zagrożenia lub potencjalne zagrożenia w przyszłości związane ze środkami na sprawiedliwą transformację lub też inne działania w obszarach górniczych – powiedział Piotr Dziadzio, co może wskazywać, że w przyszłości resort będzie chciał unikać podobnych spięć blokując wydawanie koncesji na eksploatację węgla.  

Bilans zysków i strat. Jakie rysują się scenariusze na przyszłość?

Nerwowe reakcje samorządowców i wywierana przez nich presja na MKiŚ to efekt kwoty 2 mld euro, które za sprawą FST mają w latach 2021-2027 trafić do wybranych gmin województwa śląskiego. Owszem, jest to niemal ¾ tego, co województwo otrzymać ma w ramach programu regionalnego na lata 2021-2027 (skądinąd, największego z wszystkich 16 takich programów w Polsce). Przy czym trzeba zauważyć, że kwota 2 mld euro stanowi wariant optymistyczny (obwarowany wymogiem zadeklarowania przez Polskę osiągnięcia zeroemisyjności do roku 2050, co wciąż jeszcze nie jest oczywiste), zaś w wariancie pesymistycznym wysokość wsparcia z FST jest o połowę mniejsza. Warto też wziąć poprawkę na fakt, że nie wiadomo jak te pieniądze konkretnie będą dzielone w obrębie województwa, ile z nich otrzymają poszczególne miasta i jak te kwoty będą wyglądać na tle wpływów wnoszonych do samorządowych budżetów przez sektor górniczy.

W przypadku Mysłowic w medialnych doniesieniach pojawia się kwota 144 mln zł, która jakoby ma tam trafić w ramach wsparcia z FST, choć operują nią głównie władze Mysłowic (inne miasta regionu nie potwierdzają, aby były im znane jakiekolwiek kwoty „przypisane” do gmin). Stanowi to mniej niż 1/3 dochodów miasta w roku bieżącym. Przedstawiciele spółki Brzezinka wyliczają, że są w stanie „przebić” tą kwotę, gdyż co roku tytułem opłat i podatków lokalnych wpłacać ma ona do miejskiego budżetu 25 mln zł, a zatem w całym okresie działalności kopalni nazbierałoby się tego ponad 200 mln zł. Do tego trzeba jeszcze dołożyć należne gminie udziały w CIT i PIT od zatrudnionych w zakładzie mieszkańców gminy. Innymi słowy, wedle szacunków inwestora miastu bardziej opłaca się nowa „gruba” aniżeli FTS, przy czym przedstawiciele spółki konsekwentnie utrzymują, że obie te sprawy bynajmniej się nie wykluczają.

– Realizowany od lat projekt „Brzezinka 3" nie będzie powodem wyłączenia lub utraty choćby części środków lub wsparcia z FST lub innych funduszy unijnych. W naszej ocenie jest wręcz przeciwnie. Innowacyjne rozwiązania związane z projektem Brzezinka 3 będą kwalifikowały się do dodatkowej absorpcji środków z UE związanych z innowacyjnymi technologiami oraz procesami transformacji energetycznej – napisał w odpowiedzi na pytania PortaluSamorządowego.pl Piotr Talarek.

Zgoła inaczej sprawa wygląda rzecz jasna z perspektywy np. Rudy Śląskiej, która na nowej kopalni w Mysłowicach niczego nie zyska, a ewentualna utrata wsparcia z FST zaboli ją tym dotkliwiej, że obecnie działająca w tym mieście kopalnia „Ruda” (czyli dawne KWK „Pokój”, „Halemba” i „Bielszowice”) ma zakończyć fedrowanie w roku 2034. Co potem? Tego dziś nie wie nikt. Wydaje się, że przyszłość jednego z najbardziej górniczych miast Śląska zależy z jednej strony od pojawienia się w nim nowych inwestorów, zdolnych wypełnić miejsce zwolnione przez sektor wydobywczy i kooperujące z nim firmy, z drugiej od zachowania dofinansowania z FST, które przygotować ma miasto do ery po węglu, z trzeciej natomiast od utrzymania rozpisanego na ponad dekadę harmonogramu procesu wygaszania tutejszych kopalń Polskiej Grupy Górniczej. Jego ewentualne przyśpieszenie oznaczać będzie ziszczenie się transformacji w wersji „bez amortyzacji”.

Do tego zaś nikt się nie pali, gdyż skutki takiej operacji mieszkańcy tego miasta mogli oglądać za miedzą – w Bytomiu, gdzie po 1989 r. zlikwidowano 7 kopalń i 2 huty. Efekty do dziś widać w statystykach demografów. W latach 2000-2020 Bytom stracił 16,5 proc. mieszkańców, będąc jednym z dwóch najszybciej wyludniających się miast Polski. Numerem jeden w tym zestawieniu był Wałbrzych, gdzie w jeszcze bardziej ekspresowym tempie zamknięto tamtejsze kopalnie, zaś trzecie miejsce zajęła Łódź, w której podstawą lokalnej gospodarki przez lata był przemysł włókienniczy. We wszystkich tych trzech miastach ziścił się ten sam scenariusz – najpierw krach lokalnej gospodarki, potem wywołany nim odpływ młodych ludzi, czego skutkiem była zmiana struktury wiekowej tamtejszej społeczności. To z kolei przełożyło się na niższą dzietność i tak oto proces wyludniania się miasta postępował. Co istotne, jak podkreślają demografowie, istnieje pewien „próg” odpływu ludności po przekroczeniu którego zmiany w strukturze wiekowej są już na tyle duże, że ujemnego bilansu urodzin nie jest w stanie zrekompensować nawet ewentualny powrót do dodatniego salda migracji. Innymi słowy, nawet jeśli po takim krachu pojawi się nowa inwestycja, za którą ściągną nowi pracownicy, to może być już za późno, aby wydobyć miasto z demograficznej zapaści.

Trzy koncesje w trzy lata. Kolejne czekają w kolejce

Od roku 2018 – poza koncesją dla spółki Brzezinka – Ministerstwo Klimatu i Środowiska wydało jeszcze dwie koncesje na wydobycie węgla kamiennego. Jedną otrzymała Jastrzębska Spółka Węglowa (Bzie Dębina I Zachód) na budowę nowej kopalni Jastrzębie Bzie. Projekt ma być realizowany do 2051 r. i dotyczyć eksploatacji węgla koksującego. Druga koncesja natomiast dotyczy planowanej kopalni węgla energetycznego Heedi II na Dolnym Śląsku. Koncesja obowiązuje do 2025 r., przy czym – jak poinformował Piotr Dziadzio, Główny Geolog Kraju – faktyczna eksploatacja miała rozpocząć się do 15 maja b.r. a że tak się nie stało, więc resort wezwał przedsiębiorcę do usunięcia naruszeń koncesji (ten na złożenie wyjaśnień miał czas do początku trzeciej dekady lipca). Ponadto w procedowaniu jest pięć innych wniosków o koncesje wydobywcze, przy czym w czterech przypadkach w grę nie wchodzi budowa nowej kopalni, ale sięgnięcie po złoże z już istniejącej infrastruktury. Tym piątym, jedynym przypadkiem, gdzie faktycznie planowane jest uruchomienie nowej kopalni stanowi projekt dotyczy Nowej Rudy, gdzie węgiel koksujący chciałaby fedrować firma Coal Holding. Wniosek w tej sprawie został złożony w 2018 r., lecz od dłuższego już czasu między firmą, a ministerstwem trwa wymiana korespondencji w zakresie – jak to określa resort – „wykazania się przez przedsiębiorcę środkami inwestycyjnymi, które zapewnią w sposób racjonalny wykorzystanie i wybudowanie kopalni”.

Michał Wroński, dziennikarz w PortalSamorzadowy.pl

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy