Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Kiedyś sól tam kopali, dziś zmagają się ze skutkami ulew i nawałnic (BG 7-9/2021)



Kiedyś sól tam kopali, dziś zmagają się ze skutkami ulew i nawałnic

Takie pojęcia jak „deszcze nawalne” i „powodzie miejskie” na stałe już weszły do słownika meteorologów, strażaków oraz funkcjonariuszy służb zarządzania kryzysowego. Przestały też brzmieć nieznajomo dla sporej części „zwykłych” mieszkańców Polski. Zwłaszcza tych, którzy mieli okazję zetknąć się z efektami tych zjawisk. A że w ciągu ostatnich lat częstotliwość ich występowania wyraźnie wzrosła, więc i grono poszkodowanych przez nie staje się coraz większe. W związku z problemem apele do lokalnych władz skierowali latem tego roku przedstawiciele Państwowego Gospodarstwa Wody Polskie oraz Ministerstwa Infrastruktury. Wiceminister resortu Marek Gróbarczyk wystąpił do strony samorządowej o pilne zwołanie w tej sprawie posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego podkreślając konieczność wprowadzenia „systemowych i kompleksowych działań” ograniczających skutki nawałnic na terenach miejskich, gdzie potencjalne straty są największe.

– Musimy przystosować się do zmian, dlatego proponujemy włączenie do systemu ochrony przeciwpowodziowej, do zarządzania ryzykiem powodziowym kolejnego elementu, mianowicie map powodzi miejskich ze strony wód opadowych oraz roztopowych. Wody Polskie zarządzają ryzykiem powodziowym ze strony rzek i morza. Ewidentnie brakuje takich planów odnośnie miast – mówił podczas posiedzenia Komisji Marek Gróbarczyk. Z kolei Przemysław Daca, prezes Wód Polskich, poinformował, że z przeprowadzonej analizy planów zagospodarowania przestrzennego miast wojewódzkich i miast powiatowych wynika, iż nie wszystkie miasta posiadają takie plany albo mają opracowane jedynie dla części obszarów.

– Te plany dosyć pobieżnie obejmują tematykę odprowadzania wód opadowych i roztopowych w mieście. Bardzo często nie uwzględniają też map ryzyka i zagrożenia powodziowego – zwrócił uwagę Przemysław Daca.

Nie był to bynajmniej przedwczesny alarm. Tylko w ciągu kilku letnich tygodni burze, ulewy i nawałnice sparaliżowały m.in. Poznań, Białystok, Zieloną Górę, Szczecin, Włocławek, Kraków i wiele pomniejszych miejscowości. Z początkiem sierpnia mocno poszkodowana została sąsiadująca z Krakowem Wieliczka, znana wśród turystów za sprawą wybudowanej tam jeszcze w średniowieczu kopalni soli – obiektu umieszczonego na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Skutkiem ulewnego deszczu w Wieliczce zalane zostały podziemne parkingi (tego dnia w ciągu 24 godzin w niektórych dzielnicach Krakowa spadło 100 litrów wody na każdy metr kwadratowy powierzchni podczas gdy roczne opady przeciętnie wynoszą tam 638,5 litrów), piwnice, prywatne posesje, a nawet siedziba powiatowej straży pożarnej. Zagrożony podtopieniem był lokalny DPS.

Stare kanały już sobie nie radzą. Miastu potrzebne są zbiorniki retencyjne

Sierpniowa nawałnica nad Wieliczką i wywołane nią szkody miały miejsce niespełna trzy i pół miesiąca po tym, jak władze Wieliczki podpisały z przedstawicielami Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej umowę w sprawie dofinansowania pakietu inwestycji mających wzmocnić system bezpieczeństwa powodziowego w tym mieście.

W ramach przedsięwzięcia przewidziano budowę i remont kolektora deszczowego, dwóch zbiorników retencyjnych, zlokalizowanych poza ciekami wodnymi oraz systemu podczyszczania wód deszczowych. Zadaniem zbiorników retencyjnych ma być zmniejszenie natężenia przepływu wód opadowych w sieci kanalizacyjnej oraz natężenia wód wprowadzanych do potoku Serafa podczas intensywnych deszczów, co docelowo przyczynić ma się do zmniejszenia przepływu wody w cieku. Część wody zgromadzonej w zbiorniku zamkniętym ma być potem wykorzystywana do podlewania zieleni miejskiej, zmywania powierzchni utwardzonych (także ulic) i przepłukiwania kanałów, z kolei w przypadku zbiornika otwartego część wody docelowo w ogóle nie zostanie skierowana do kanalizacji, lecz będzie odparowywana. 

Inwestycja zakłada ponadto opracowanie modelu hydrodynamicznego sieci istniejącej i planowanej w całej zlewni kanalizacji deszczowej (wody opadowe mają z niej być odprowadzane przez planowaną podczyszczalnię do rzeki Serafy), a także wdrożenie systemu monitoringu obiektów podczyszczalni wód opadowych oraz zbiorników retencyjnych. Powstały w ten sposób system kanalizacji deszczowej (w połączeniu z już istniejącą siecią) ma zapewnić „sprawne i bezpieczne odprowadzanie” wód opadowych i roztopowych, a w konsekwencji poprawę bezpieczeństwa powodziowego w Wieliczce i południowych dzielnicach Krakowa (wspomniany potok Serafa uchodzi do Wisły za stopniem wodnym Przewóz). Obecnie – jak pokazały zarówno wydarzenia z początku sierpnia, jak też wcześniejsze podtopienia do których dochodziło w Wieliczce w podobnych okolicznościach w sierpniu 2018 r. i czerwcu 2016 r. – funkcjonowanie systemu gospodarowania wodami opadowymi pozostawia wiele do życzenia, nie będąc w stanie odprowadzić takich ilości wody jakie pojawiają się podczas najbardziej intensywnych nawałnic. Jak wskazują urzędnicy, ma to związek m.in. z tym, że za sprawą wycieków powierzchniowych (te zaś są zależne od poziomu wód gruntowych) na zboczach okolicznych wzgórz do kanalizacji ogólnospławnej dociera znacząca ilość wód z przypadkowych spływów powierzchniowych, a tymczasem infrastruktura kanalizacyjna eksploatowana jest już długi czas w trudnych warunkach geologicznych i do jej dalszego użytkowania niezbędna jest poprawa stanu technicznego.

– Stare kanały wybudowane w latach trzydziestych XX wieku w Wieliczce stały się już niewystarczające i nie radzą sobie z przyjęciem wody oraz ścieków. W ostatnich latach budując nową sieć kanalizacji za miliony złotych uporządkowaliśmy gospodarkę ściekową. Natomiast system, który teraz budujemy, ma zwiększyć zabezpieczenie przed skutkami nawałnic, nagłymi burzami – mówi burmistrz Wieliczki Artur Kozioł.

Otrzymane z NFOŚiGW dofinansowanie, czyli ponad 20 mln zł z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko w ramach działań związanych z adaptacją do zmian klimatu, pozwoli zrealizować pierwszy etap szacowanej na 29,5 mln zł (resztę kwoty wykłada z własnych środków miasto) inwestycji tj. budowę tzw. kanału ulgi. Przedsięwzięcie ma zostać zrealizowane do końca października roku 2023.   

– Wspieranie organizacyjne i finansowe zabezpieczeń przeciwpowodziowych jest ważnym zadaniem administracji rządowej oraz samorządowej, w tym także jednym z zadań NFOŚiGW. Inwestycje wodno-kanalizacyjne chronią zdrowie, oraz nierzadko życie ludzkie, aktywność gospodarczą, a także nasze dziedzictwo narodowe i kulturowe, w tym wypadku także wyjątkowe zabytki Wieliczki oraz środowisko. W niniejszym projekcie mamy przewidziany m.in. element systemu oczyszczania wód opadowych przed skierowaniem ich do naturalnych cieków wodnych, więc w rezultacie wpłynie on pozytywnie jeszcze w szerszym wymiarze na środowisko naturalne – zwraca uwagę Paweł Mirowski, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Woda spływała do wyrobisk przez szyb z czasów Władysława Łokietka

Wieliczka nie jest jedynym górniczym miastem Małopolski, które ma problem z wodami opadowymi i które w celu jego minimalizacji korzysta ze wsparcia NFOŚiGW. W grudniu 2020 r. Fundusz poinformował o przekazaniu ponad 900 tys. zł dotacji dla kopalni soli w Bochni (podobnie jak obiekt w Wieliczce ona też jest już dziś wyłącznie zabytkiem, nieprowadzącym „normalnego” wydobycia i wpisanym na listę światowego dziedzictwa UNESCO) w ramach dofinansowania wartej ok. 1,1 mln zł inwestycji polegającej na uszczelnieniu górotworu w rejonie historycznego szybu Wielki. Celem tego przedsięwzięcia była ochrona płyty zabytkowego rynku (akurat poddawany był rewitalizacji) i zabudowy powierzchniowej w tym rejonie, ale także ograniczenie dopływu wód powierzchniowych do podziemnych wyrobisk zabytkowej kopalni. Szczególną ochroną chciano objąć leżący ok. 70 metrów pod ziemią pierwszy poziom Danielowiec, który – jak można przeczytać w branżowych opracowaniach – jest najbardziej zawodnionym rejonem w kopalni (strefa w której się znajduje stanowi największe zagrożenie dla kopalni, gdyż wody migrują z niej bezpośrednio w rejony trasy turystycznej).

Prace badawcze, opracowanie niezbędnej dokumentacji i wykonanie samych robót zabezpieczających trwały ponad rok i zakończyły się w październiku 2020 r. Przedsięwzięcie rozpoczęło się od wykonania trzech otworów badawczych o łącznej długości 100 metrów, a następnie przygotowania na ich podstawie projektu technicznego wraz z technologią uszczelnienia wykopanego w pierwszej połowie XIV stulecia, a zasypanego po ok. 100-150 latach użytkowania i przypadkiem ponownie odkrytego w 2019 r. szybu. Trzeba zaznaczyć, że mimo zasypania szybu przez kolejne wieki nadal przedostawała się nim do wyrobisk woda, co sprawiało, że uszczelnienie gruntu stało się koniecznością, zwłaszcza w kontekście powtarzających się deszczy nawalnych – przy swobodnym przenikaniu wody z powierzchni do podziemnego wyrobiska każde oberwanie chmury mogło bowiem oznaczać potencjalne kłopoty dla kopalni.

W toku wiercenia otworów kontrolnych i dokonanych przy pomocy georadaru pomiarów oszacowano objętość pustki pod bocheńskim rynkiem na ok. 120 m. sześć. (rozciągała się ona na głębokości od 3,5 do 14 metrów pod ziemią). Aby ją zlikwidować konieczne było wykonanie czternastu różnej głębokości otworów, poprzez które przeprowadzono następnie iniekcję rozluźnionego górotworu. Kolejne 22 otwory iniekcyjne (najdłuższy miał 58 metrów) wykonano, aby zabezpieczyć podziemne wyrobiska kopalni przez przenikaniem do nich wód (także powierzchniowych).

Michał Wroński, dziennikarz w PortalSamorzadowy.pl

"Za treści zwarte w publikacji dofinansowanej ze środków WFOŚiGW w Katowicach odpowiedzialność ponosi Redakcja"

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy