Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 9 - 10 (195 - 196) Wrzesień - Październik 2011 r.



Życie po śmieciach (BG 9-10 2011)

Rozbrajanie „bomb”

Województwo śląskie od dawien dawna należało do najbardziej uprzemysłowionych obszarów Polski, jak również Europy. Górnictwo węgla kamiennego, hutnictwo żelaza i stali oraz energetyka zawsze stanowiły filary rodzimej gospodarki. Niestety, równocześnie te gałęzie przemysłu należą do głównych producentów odpadów szkodliwych dla środowiska naturalnego.

Gabriela Lenartowicz, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach zawsze podkreśla, że stan środowiska w naszym regionie, w stosunku do lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku jest nieporównywalnie lepszy. Podobnie jak wzrasta świadomość proekologiczna wśród mieszkańców regionu, władz lokalnych, samorządowców oraz liderów gospodarki. Zaś sama ekologia, kojarzona kiedyś jedynie z działalnością „Organizacji Zielonych” uzyskała status osobnej dziedziny gospodarki. W ostatnich latach odnotowano duży postęp, przede wszystkim, w zakresie emisji szkodliwych substancji do środowiska, zwłaszcza do powietrza. O żadnym miejscu w regionie, gdzie żyją ludzie, nie można już dzisiaj powiedzieć, że panuje tam stan klęski ekologicznej. A tak było jeszcze dwadzieścia, trzydzieści lat temu, np. w Tarnowskich Górach czy Katowicach-Szopienicach.

Prezes Lenartowicz informuje, że zostały do usunięcia zaległości poprzemysłowe w postaci nieczynnych już składowisk odpadów niebezpiecznych, będących zaszłościami sprzed obowiązujących aktualnie przepisów środowiskowych. Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej wiąże się bowiem z wprowadzeniem unijnych dyrektyw w zakresie ochrony przyrody do polskiego prawa. Bomby ekologiczne, które wymienia raport Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska ciągle jeszcze „tykają”. W dokumencie tym wymienionych jest sześć takich miejsc: składowisko szlamów cynkowych po hucie „Szopienice”, centralne składowisko ‘Rudna góra” przy „Organice Azot” w Jaworznie , tak zwane doły kwasowe w Czechowicach –Dziedzicach, ruiny zakładów „IZOLACJA” wraz z terenami składowiska odpadów azbestowych w Ogrodzieńcu oraz zwałowisko odpadów niebezpiecznych po Zakładach Chemicznych w Tarnowskich Górach. Raport ten został przygotowany na podstawie tego samego kryterium, które stosowano podczas tworzenia, w latach osiemdziesiątych, listy największych trucicieli. Niestety, lista zagrożeń nie jest zamknięta. Co jakiś czas odkrywane są np. mogilniki, w których kiedyś składowano pestycydy, ale nie stwarzają one zagrożeń o wielkiej skali, bowiem usuwane są na bieżąco. Natomiast tym, co wyróżnia nas na minus od reszty kraju, jest poprzemysłowa skala degradacji krajobrazu na dużych obszarach. Rozwiązanie tego problemu nie wzbudza jednak należytego zainteresowania.

Rozbrajanie „bomb ekologicznych” powinno być, w interesie mieszkańców województwa śląskiego, priorytetowym obowiązkiem wszystkich, którzy mają możliwości to uczynić. Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej finansuje wiele przedsięwzięć z tej dziedziny. Także społeczną misją mediów jest wspieranie wszelkich inicjatyw służących poprawie stanu środowiska w regionie. Misji tej służyła wspólna akcja „Polski Dziennika Zachodniego” i WFOŚiGW. Celem akcji było zwrócenie uwagi publicznej na, ciągle nierozwiązany problem, składowania odpadów poprzemysłowych województwie śląskim, a także podjęcie konkretnych działań zmierzających do ostatecznego wyeliminowania tych zagrożeń.

Wszelkie przedsięwzięcia Funduszu, władz samorządowych i gremiów wspierających działania na rzecz ochrony środowiska zmierzają do neutralizacji najgroźniejszych „bomb ekologicznych” w regionie. Zawierają one różnego rodzaju chemikalia, azbest oraz odpady ropopochodne. W sumie znajduje się tam ponad 1,342 miliona ton niebezpiecznych substancji, grożących skażeniem gleby, powietrza, w przede wszystkim wody.

Najtrudniejsza sytuacja, jeśli idzie czas i skalę oddziaływania, miała miejsce w Tarnowskich Górach. Na tamtejszym składowisku znajduje się cała tablica Mendelejewa. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że składowisko leży w bezpośrednim sąsiedztwie dużego zbiornika wód podziemnych, stanowiących rezerwuar wody pitnej, głębinowej dla Górnego Śląska. Każda zmiana stosunków wodnych może spowodować jego zagrożenie. Mniejszym złem okazało się zamkniecie odpadów swoistym sarkofagu, bowiem ich wydobycie mogłoby okazać się rozwiązaniem jeszcze bardziej niebezpiecznym. Na pierwszym etapie zrekultywowano powierzchnię 15,5 ha, czyli 28 procent terenu Skarbu Państwa, przekazanego w zarząd staroście tarnogórskiego. Pozostała cześć odpadów ( według szacunków Funduszu licząca 607,7 tysiąca metrów sześciennych), znajduje się na terenie, którego część Agencja Mienia Wojskowego sprzedała osobom prywatnym. Zniweczona został szansa rozbrajania tej „bomby” ze środków Funduszu Spójności. Właśnie z uwagi na to, że ze środków publicznych, w tym europejskich, niemożliwe jest sfinansowanie tej inwestycji. Projekt nie trafił do Brukseli, a prywatni właściciele nie są zainteresowani rewitalizacją na własny koszt. W 2006 r. obliczono, że w całości inwestycja proekologiczna w Tarnowskich Górach będzie kosztowało ponad 300 mln złotych.

Najważniejszy etap tego przedsięwzięci a został zakończony. 6 października br. odbyło się spotkanie, w Starostwie Powiatowym w Tarnowskich Górach, z wiceministrem środowiska Bernardem Błaszczykiem ekologów, działaczy samorządowych i parlamentarzystów ziemi tarnogórskiej oraz licznie przybyłych dziennikarzy regionalnych mediów. Podsumowano zakończenie najważniejszego etapu unieszkodliwienia jednej z największych w Polsce ekologicznych bomb po Zakładach Chemicznych w Tarnowskich Górach.

Do tej pory, po 16 latach prac, zlikwidowano ponad 72 tys. metrów sześciennych niebezpiecznych odpadów. To 60 procent wszystkich trucizn znajdujących się na składowisku po zlikwidowanej chemicznej fabryce. Kosztowało to ponad 10 mln złotych. Środki pochodziły z Narodowego i Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. W sumie WFOŚiGW w Katowicach na całą inwestycję związaną z likwidacją Zakładów Chemicznych przekazał do tej pory około 60 mln zł. Wciąż jednak istnieje niebezpieczeństwo skażenia znajdującego się na tym terenie największego w regionie zbiornika wód podziemnych. Na zwałowiskach znajduje się jeszcze ok. 400 tys. niebezpiecznych środków, w tym blisko 300 tys. na terenach należących do osób prywatnych.

Wicestarosta tarnogórski Andrzej Pilot zapewniając, że dla władz powiatu zlikwidowanie tej bomby jest sprawą pierwszoplanową, powiedział, że dopóki w ziemi znajduje się jeden metr sześcienny trucizn, mieszkańcy nie mogą czuć się bezpiecznie. Zadeklarował więc podjęcie przez starostwo konkretnych działań prawnych i organizacyjnych zmierzających do zlikwidowania w najbliższych latach tego ekologicznego problemu. Pieniędzy na pewno na ten cel nie zabraknie – mówiła na spotkaniu prezes Gabriela Lenartowicz. Wielokrotnie, zarówno Narodowy jak i Wojewódzki Fundusz, deklarowały sfinansowanie tego przedsięwzięcia. Tak będzie i teraz, pod warunkiem jednak rozwiązania kwestii właścicielskich terenów, których część jest we władaniu osób prywatnych, uniemożliwiając tym samym wykorzystanie publicznych pieniędzy na dokończenie inwestycji. To problem, bowiem osoby te domagają się wykupu ich ziemi po cenie 100-krotnie większej niż wynosiła w dniu zakupu. Od kilku lat w ten sposób skutecznie blokują całkowite rozbrojenie tej bomby ekologicznej. Poinformowany o tym wiceminister środowiska Bernard Błaszczyk ostro zareagował, nazywając to, co dzieje się w Tarnowskich Górach skandalem bezradności ekologicznej wszystkich instytucji zajmujących się zlikwidowaniem tego zagrożenia dla środowiska. Obowiązkiem właściciela gruntu jest przecież zlikwidowanie znajdujących się na nim odpadów. I trzeba to wyegzekwować – powiedział minister Błaszczyk. Tym bardziej, że czas działa na niekorzyść.

Jak ujawniła na tarnogórskiej naradzie Anna Wrześniak, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska, wciąż istnieje tam realne i poważne zagrożenie dla środowiska. Dane z prowadzonego na tym terenie monitoringu są alarmujące. Każdego roku do gleby i wód trafia bowiem ok.40 ton trujących chemikaliów.

Za niewątpliwy sukces należy uznać wielką kampanię edukacyjną pod hasłem „Życie po śmieciach”, której efekt przedstawiono 5 października br. podczas debaty samorządowej w Wyższej Szkole Technicznej w Katowicach. Dofinansowane przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach wspólne przedsięwzięcie redakcji Dziennika Zachodniego, Fundacji Edukacja Bez Granic i Telewizji TVS było największą tego typu w kraju akcją edukacyjno-społeczną.

Jej celem było zwrócenie uwagi mieszkańcom regionu na konieczność walki z dzikimi wysypiskami śmieci i uporządkowanie naszej gospodarki odpadami na wzór rozwiązań nowoczesnych, stosowanych w innych europejskich krajach. Akcja miał wyzwolić dyskurs publiczny n tematy związane z problemem gospodarki odpadami w całym województwie śląskim a także akceptację społeczną dla działań proekologicznych opartych na nowych technologiach oraz rozwiązań prawnych i ustawodawczych. Z ponad tysiąca przeprowadzonych socjologicznych ankiet 54% respondentów uważa, że za uporządkowanie gospodarki śmieciowej powinni płacić mieszkańcy, zaś 40%, że gminy. Z problemem dzikich wysypisk zmaga się 89% ankietowanych, a73% ma świadomość, że palenie śmieci w domowych piecach szkodzi środowisku. Ankietowani za najmniej szkodliwą metodę pozbywania się śmieci uznali kompostownię (48%), n drugim miejscu stawiając spalarnię (46%), jednak sama zgoda na jej budowę w najbliższej gminie nie była tak oczywista.

W czasie trwanie kampanii, w regionalnych mediach opublikowano dziesiątki artykułów i programów dotyczących budowania świadomości i odpowiedzialności społecznej za posprzątanie naszych gmin. W trakcie dziewięciu miesięcy przeprowadzono wiele imprez związanych z akcją „Życie po śmieciach”. Odbyły się happeningi uliczne na rzecz nowej ustawy śmieciowej regulującej prawo gminnych samorządów do zarządzania śmieciami, zorganizowano konkursy dla widzów i czytelników popularyzujących konieczność dbania o czysty i posprzątany region. Udało się stworzyć jedyną w Polsce interaktywną internetową mapę dzikich wysypisk. Dzięki niej mieszkańcy mogli precyzyjnie wskazywać miejsca, gdzie tworzyły się dzikie wysypiska się śmieci. Na mapę wpisane zostało aż 145 takich punktów.

Serwis internetowy odwiedziło około 25 000 osób. Internauci zgłosili aż 480 problematycznych miejsc wysyłając ponad 8000 zdjęć. Dziennikarskie patrole kontrolowały dzikie wysypiska i opisywały ich likwidację.

Według prezes Gabrieli Lenartowicz kampania przyczyniła się do wyzwolenia prawdziwej społecznej mobilizacji mieszkańców regionu zainteresowanych czystymi oraz posprzątanymi ulicami i lasami bez śmieci. Nie byłoby to możliwe – mówiła prezes Lenartowicz – bez dziennikarzy, którzy włączyli się do akcji oraz wyszli poza swą zwyczajową rolę obserwatorów bieżących wydarzeń i podjęli misję uspołecznienia ekologii.

-To świetnie, że „Życie po śmieciach” stało się gigantyczną konsultacją społeczną dla nowoczesnej ustawy śmieciowej – powiedziała w Katowicach Elżbieta Bieńkowska minister rozwoju regionalnego. Okazało się, że bez tego rodzaju inicjatyw i szerokich akcji edukacyjnych nie sposób rozsądnie wydawać unijne pieniądze na poprawę jakości naszego życia. Dlatego to, co wydarzyło się w województwie śląskim w sprawie edukacji społecznej wokół śmieci, może z powodzeniem być wzorem dla innych części kraju – oświadczyła minister Bieńkowska.

Przyjęta ustawa, która wejdzie w życie za 18 miesięcy spowoduje, że więcej odpadów z naszych domostw będzie trafiać do wtórnego wykorzystania ,a mniej na wysypiska śmieci. –Nowe przepisy sprawią, że z lasów i parków znikną dzikie wysypiska. Płacąc za odbiór odpadów nikomu nie będzie się już ich opłacało pozbywać w sposób nielegalny – podkreślał minister Błaszczyk.

Senator Leszek Piechota, który w Senacie był sprawozdawcą nowego prawa śmieciowego przyznał, że i jego zaskoczyła oraz bardzo ucieszyła go tak duża aktywność w tej sprawie mieszkańców województwa śląskiego. –Świetnie byłoby, aby teraz – stwierdził - nie zmarnować okazji do kontynuowania i rozwijania tak ważnych dziś proekologicznych postaw ludzi. Zresztą w kuluarach spotkania z okazji finału kampanii, często mówiono, a nawet deklarowano konieczność kontynuowania idei akcji „Życie po śmieciach”.

Akcja „Życie po śmieciach” będzie kontynuowana

Oprac: Mira Borkiewicz
Kolumna dofinansowana ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska
i Gospodarki Wodnej w Katowicach

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy