Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 5 - 6 (203 - 204) Maj - Czerwiec 2012 r.



Strach ma wielkie oczy (BG 5-6 2012)

Analizy

Europa bez surowców energetycznych?

 

Dlaczego Polska dała się „wkręcić” w działania UE, generowanych przez uzasadnione – w przypadku większości państw UE - obawy o surowce energetyczne, a tym samym o bezpieczeństwo energetyczne?

Czy naprawdę w gronie doradców naszego rządu nie było w 2008 roku specjalistów zdolnych ocenić, komu potrzebny jest pakiet energetyczno - klimatyczny? A przede wszystkim świadomych, że jest on skrojony na potrzeby tych państw UE, które umierają ze strachu z powodu coraz większego uzależnienia od importu surowców energetycznych?

Nie trzeba naukowych tytułów aby pojąć konsekwencje zasadniczego porównania: zasobów Europy w stosunku do reszty świata i z poziomem ich zużycia.

A więc po kolei: ropa – 2 proc. zasobów światowych, 16 proc. światowej konsumpcji; gaz – 1 proc. światowcy zasobów, 16 proc. światowej konsumpcji; i odpowiednio węgiel: 1 proc. zasobów , 8 proc. światowego zużycia.

Są więc powody do lęku, choć poszczególne państwa mają go większy lub zdecydowanie mniejszy, bo poziom uzależnienia od importu surowców energetycznych rozkłada się bardzo różnie. Dla nas istotne jest porównanie z reszta UE, która w całości (UE 27) uzależniona jest w 82 procentach brutto i 64 proc. – netto. Polski poziom uzależnienia od importu wygląda na tym tle zdecydowanie lepiej, bo wynosi 47 proc. brutto i 32 proc. netto, co wynika z konieczności importu gazu i ropy z Rosji, a ostatnio także importu węgla. Mniej uzależnione od importu surowców energetycznych są tylko 4 państwa Europy: Czechy, Rumunia, Estonia i Norwegia.

Oczywiście sytuacja gospodarcza każdego z poszczególnych państw jest zdecydowanie różna, a tym samym każde państwo ma swój własny mix energetyczny, wynikający nie tylko z wielkości zasobów poszczególnych surowców, wielkości i nowoczesności gospodarki, liczby mieszkańców, no i warunków klimatycznych, bo nie można chyba porównywać potrzeb energetycznych państw północnej Europy z potrzebami ciepłych krajów basenu Morza Śródziemnego.

A jednak mimo tych tak kardynalnych różnic, oczywistych dla każdego średnio rozumnego laika, Polska, posiadająca największe zasoby węgla energetycznego w Europie i solidne (mimo różnych szacunków) zasoby gazu łupkowego stoi wobec konieczności podporządkowania się umowie handlowej zawartej w imię interesów państw najbardziej uzależnionych od importu surowców energetycznych!

A ich interesem jest uzależnienie tych bardziej zasobnych w surowce od własnych technologii oraz serwisów (technologie OZE, CCS i energetyka jądrowa). W zamian za dostęp do surowców. Tyle, że państwa najbardziej hojnie obdarzone tymi bogactwami naturalnymi, a więc USA, Rosja i Chiny, nie mają żadnej obroży w postaci przepisów chroniących globalny klimat, natomiast Polska podpisała ten samobójczy pakiet, mimo zniszczenia za jego sprawa naszej gospodarki.

Bo nasza energia elektryczna prawie w 95 pochodzi ze spalania węgla, a nasz przemysł ukształtowany został przez warunki polityczne i gospodarcze narzucone nam na okres 44 lat po zakończeniu II wojny światowej. Nasze społeczeństwo zapłaciło straszliwe koszty transformacji, a szczególnie jej błędów i nadużyć popełnionych w tym procesie i nie miało tego komfortu, co mieszkańcy dawnej NRD, której koszt rewitalizacji Niemcy ponoszą do dziś ( a mieszkańcy dawnej RFN przeklinają bez zahamowań – oczywiście w prywatnych rozmowach ).

Powtarzam więc pytanie: dlaczego Polska, o tak radykalnie innym miksie energetyczny i zapóźnionej (nie z własnego wyboru) gospodarce pozwoliła na narzucenie nam haraczu w postaci redukcyjnej części pakietu energetyczno - klimatycznego?

Trudno uwierzyć, że nasi politycy nie mieli odpowiedniego wsparcia eksperckiego i trudno zrozumieć, dlaczego koalicja rządząca nam obecnie nie zdobyła się na otwarcie demokratycznej drogi do naprawienia swojego błędu z roku 2008.

Dla jasności sytuacji powtórzę jeszcze raz: polskiej gospodarce zagraża redukcyjna część unijnego pakietu, obciążająca nas haraczem za niezależność energetyczną gwarantowaną zasobami węgla. Pozostałe cele pakietu, a więc efektywność zużycia energii i zwiększanie udziału energii odnawialnych – to sam miód na serca Polaków, płacących już teraz najwyższe ceny za energię w Europie. Cele te bez „pakietowego” przymusu realizuje setki tysięcy polskich gospodarstw instalujących solary i panele fotowoltaniczne, wiatraki przydomowe i starsze, tradycyjne rozwiązania kogeneracyjne, jak choćby podkowę w piecu do ogrzewania ściany sąsiedniego pokoju…

Polski naprawdę nie trzeba zmuszać do rozsądku stosowania zasad zrównoważonego rozwoju – o ile jest on rzeczywiście zrównoważony. Niestety strach wielkich państw „starej unii”– pozbawionych własnych zasobów surowców energetycznych i zmanipulowanych przez politykę energetyczną USA, która wylansowała problem zagrożenia globalnego klimatu przez emisje CO2 (ale tylko „na eksport”) zagraża naszemu rozwojowi i unowocześnieniu starzejącej się energetyki.

Największym zagrożeniem są jednak coraz mniejsza możliwości finansowania badań naukowych i wsparcia działań innowacyjnych, co od lat robią Niemcy, bez oglądania się na doktryny gospodarki rynkowej.

Równie sprawnie dba o swoje interesy najbogatsze w surowce energetyczne państwo świata, czyli USA, które o dziwo ma największe zasoby węgla na świecie, stanowiące 90 proc. całkowitych zasobów surowców energetycznych kraju!

Tylko wielkie koncerny amerykańskie wiedzą ile kosztowało ich zarażenie wystraszonej Europy ideą obrony globalnego klimatu poprzez redukcje CO2 i wyłganie się z wszelkich zobowiązań do takiej samej redukcji we własnym kraju.

Trudno uwierzyć, że USA, kraj odpowiedzialny za 16-18 proc. światowej emisji CO2, którego były wiceprezydent Al Gore stał się apostołem krucjaty obrońców naszego globu przed groźnym CO2 (ale tylko ze spalanego węgla) - sam nie podjął żadnych zobowiązań redukcyjnych! No bo jakże mógł, skoro amerykańskie koncerny naftowe potrzebują stałych i pewnych odbiorców, najlepiej największego, jakim jest Europa, a poza wszystkim USA ma największe zasoby węgla na świecie… A takie bogactwo powinno bogacić, a nie rujnować.

Polska, chociaż ma największe zasoby węgla w Europie, obciążyła się bezsensownym haraczem, zgadzając się na to, aby nasze bogactwo nas zrujnowało…

Polski klasyk manipulacji miał absolutna rację: „rząd zawsze się wyżywi”.

Na koniec klika liczb uzasadniających pytajnik w tytule, bo nie wierzę, że europejscy politycy działają pod wpływem strachu o bezpieczeństwo energetyczne swoich krajów.

Patrząc na rozwój kryzysu finansowego w Europie, sądzę, że wystraszono tylko społeczeństwa, przyjmujące z pokorą coraz bardziej cyniczne gry tak zwanych rynków finansowych. Energia i surowce energetyczne są w tych grach realną pozycją, którą jedni potrafią wykorzystać, a inni – jak Polska – nie potrafią lub nie chcą.

Dla udowodnienia braku podstaw do europejskiego strachu przytoczę krótkie porównanie uzależnienia Rosji od eksportu surowców energetycznych do Europy. Otóż jej kraje są odbiorcami 88 proc. eksportu rosyjskie ropy, 70 proc. gazu i 50 proc. eksportu rosyjskiego węgla. Czy tak potężny klient ma podstawy do strachu przed zakręceniem kurka z rosyjskimi paliwami?

Wszystkie przytoczone wartości będą zapewne zwiększały się w następnych latach, gdyż Europa gwałtownie zjada własne minimalne zasoby.

Ale jest nadzieja. Świeci nam od miliardów lat nad głowami, obecnie mocą

Powoli, krok po kroku mimo wysiłków, tych którzy żyją z utrzymywania ludzkości w uzależnieniu od paliw kopalnych, ludzkość dochodzi do świadomości, że trzeba tylko podpatrzeć mechanizm fotosyntezy i magazynowania energii słońca w przyrodzie. I będziemy ja mieli bez ograniczeń, uzyskując prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne.

Ale to już zupełnie inna opowieść.

Eugenia Plucik

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy