Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 11 - 12 (255 - 256) Listopad - Grudzień 2016 r.



Ze szczytu można już tylko spaść

Polski węgiel powoli zaczyna dominować na krajowym rynku, ale jeszcze długo jego ceny będą prawie całkowicie oderwane od światowych wskaźników.

 

W związku z nadchodzącą na północnej półkuli zimą i zwiększoną aktywnością nabywców paliwa, wzrost ten cechował się w październiku jeszcze większą dynamiką niż wcześniej. Według części ekspertów ta tendencja miała się jeszcze bardziej umacniać dzięki… zwycięstwu Donalda Trumpa w wyborach w USA. Jednak zarówno emocje związane z amerykańskim prezydentem elektem jak i cenowy szał wzrostowy zaczynają być powoli studzone.

Spośród trzech najważniejszych światowych indeksów w kategorii tempo wzrostu znowu wygrywa australijski wskaźnik eksportowy NEWC. Spowodowane było to głównie nieustającym wzrostem zapotrzebowania w Chinach, później dodatkowo wzmocnione sporymi niedoborami, głównie w porcie Qinhuangdao. W Chinach wprowadzono również nowe, zaostrzone przepisy w zakresie transportu lądowego (co podniosło stawki frachtowe), rozwijana jest także rządowa inicjatywa, mająca na celu stymulację produkcji przemysłowej. Wszystko to spowodowało, że w październiku odnotowano w Chinach pierwszy od dwóch lat wzrost importu węgla energetycznego. Australia nie zamierzała przespać jesiennej koniunktury na węgiel, dlatego w tym kraju postanowiono uruchomić ponownie niektóre kopalnie. Do tej pory zrobił to jeden z największych producentów węgla na świecie – Glencore Xtrata – w stosunku do kopalni w stanie Queensland, w kolejce ustawiają się jeszcze trzy inne zakłady (podobne plany podejmowane są już również w Stanach Zjednoczonych, gdzie do tej pory spodziewano się raczej powolnej śmierci całego sektora). W październiku ceny węgla australijskiego przekroczyły magiczną granicę 100 USD/t, a w pierwszej połowie listopada osiągały poziom 111–113 USD/t.

Ciekawie działo się również w Republice Południowej Afryki, która zdecydowała się „wspomóc” Australię w zaopatrywaniu odbiorców na Pacyfiku. Węgiel południowoafrykański, zwłaszcza wysokokaloryczny jest od zawsze poważnym konkurentem dla surowca ładowanego na statki w Newcastle oraz tego dowożonego pociągami z Rosji, głównie ze względu na korzystniejszą cenę. Poza Chinami, węgiel z RPA trafiał też do Korei Południowej, która do tej pory korzystała głównie z węgla indonezyjskiego i australijskiego. Od października kolejne partie surowca z Richards Bay zaczęły też płynąć w kierunku Indii, które wcześniej nie były nim szczególnie zainteresowane. Ceny FOB RB przekroczyły linię 80 USD/t w połowie października, a 90 USD/t już dwa tygodnie później. Kolejny rekord – bariera 100 USD/t – został przekroczony zaledwie 10 dni później.

W Europie tymczasem ceny rosły z własnych „atlantyckich” powodów, z których głównym było ograniczenie dostaw z Kolumbii, spowodowane czasowym wstrzymaniem załadunku statków w portach, głównie Puerto Bolivar. Wzrost spowodowany był także większym zużyciem węgla kamiennego przez sektor energetyczny w rezultacie wyłączania reaktorów atomowych, m.in. we Francji, co ożywiło handel: w samym tylko ostatnim tygodniu października zanotowano w portach ARA kilkanaście transakcji na łączny wolumen 600 tys. t węgla. Na stałe ceny CIF ARA przekroczyły poziom 80 USD/t w ostatnim dniu października, a następną okrągłą granicę pokonały 9 listopada.

Niestety, równie spektakularnych wyników nie miały wskaźniki cen węgla polskiego, ale dopiero po pięciu miesiącach oczekiwania na powrót do korelacji z indeksami światowymi, w końcu zaczęły odnotowywać wyraźne wzrosty, choć nie gigantyczne. We wrześniu średnia cena PSCMI1 (sprzedaż do energetyki zawodowej) wyniosła 197,09 zł/t, co oznacza wzrost o 4,4 proc. mdm, a średnia cena PSCMI2 (ciepłownie i pozostali odbiorcy przemysłowi) 199,50 zł/t, czyli wzrosła o 3,9 proc. mdm. Wśród przyczyn należy wymienić oczywiście poprawę cen węgla energetycznego na globalnych rynkach węgla (szczególnie na rynku europejskim), ale również zbliżającą się zimę.

Wielkim zaskoczeniem były jednak już ceny październikowe, kiedy okazało się, że indeks PSCMI1 spadł o prawie 8 zł na tonę (189, 71 zł/t; -3,74 proc. mdm) i 34 grosze za gigadżul (8,57 zł/GJ; -3,87 proc. mdm). Umocnił się za to indeks cen PSCMI2 – przy wzroście o 1,71 proc. mdm zanotował 202,90 zł za tonę. Cena za gigadżul była wyższa o 11 groszy mdm (+1,29 proc.) i wyniosła 8,54 zł/GJ. Można śmiało powiedzieć, że ceny węgla polskiego, który powoli zaczyna dominować totalnie na krajowym rynku, jeszcze długo będą prawie całkowicie oderwane od światowych wskaźników.

Po drugiej stronie Atlantyku również działo się sporo, głównie ze względu na długo oczekiwane wybory w Stanach Zjednoczonych. Ku uciesze inwestujących w spółki wydobywcze, zwycięstwo Donalda Trumpa (obiecującego w trakcie kampanii przywrócenie przemysłowi węglowemu mocnej pozycji i ratowanie miejsc pracy w górnictwie) spowodowało wystrzelenie w górę notowań takich giełdowych kompanii jak CloudPeak Energy (17,6 proc.), Consol Energy (9,2 proc.), ArchCoal (6 proc.) i przede wszystkim Peabody, której 59 proc. wzrost przywodzi na myśl ostatnie dokonania naszej Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Wzrosty zanotowały także Glencore, Rio Tinto i BHP Biliton. Jak nietrudno się domyślić, dokładnie odwrotnie kształtowało się zainteresowanie akcjami spółek z szeroko rozumianej „zielonej” branży. W dół poleciały indeksy spółek zajmujących się panelami słonecznymi oraz wiatrakami, które Trump trochę absurdalnie oskarżał o zabijanie swoimi śmigłami amerykańskich orłów (wyjątkowo wymowny symbol dla wielu amerykańskich patriotów).

Jak zapowiadał sam Trump, jego administracja „skupi się na realnych problemach środowiska, a nie wymyślonych, jak to obserwowaliśmy”. Jest to wyzwanie rzucone całej koncepcji polityki klimatycznej i dlatego nie ma co się dziwić, że przemysł wydobywczy już zaciera ręce. Narodowe Towarzystwo Górnicze USA NMA gratulując prezydentowi-elektowi zwycięstwa podkreślało, że „zaspokojenie potrzeb Amerykanów nie będzie możliwe bez silnego przemysłu górniczego”. Ale żeby nieco ostudzić nastroje towarzyszące Trumpowi, trzeba odwołać się do najważniejszego zagadnienia – rynku. Jak doskonale wiemy, problemy amerykańskiego węgla wcale nie są wynikiem działania globalnego lobby klimatycznego, tylko wypieraniem czarnego złota przez tani gaz z łupków, co powoduje, że USA może wkrótce stracić miejsce na podium największych producentów węgla na świecie (wciąż jeszcze drugie miejsce i ok. 300 mln t więcej od zajmujących trzecią lokatę Indii). Żadne działania ekologów nie zaszkodziły amerykańskiemu węglowi tak, jak zrobiła to rewolucja łupkowa.

Donald Trump, jako wielki zwolennik gazu łupkowego, zapowiada zwiększenie amerykańskiego potencjału w tym zakresie, równocześnie wcale nie zamierzając otwierać się na świat, stawiając tym samym pod znakiem zapytania eksport gazu, ale także nadwyżek węgla. Wprawdzie rynek amerykański nie ma aż tak dużego wpływu na ceny w portach ARA jak sytuacja w Rosji, Kolumbii czy RPA, to jednak zawirowania wokół amerykańskiego eksportu na pewno będą w stanie podbić lub zmniejszyć cenę o te kilka dolarów, co też odbijać się będzie na polskim rynku.

Być może właśnie studzenie emocji wokół Donalda Trumpa przyczyniło się w pewnym stopniu do tego, że już od połowy listopada ceny węgla we wszystkich portach zaczęły spadać. Głównym jednak powodem był na pewno fakt, że galopujące w górę poziomy cen nie mogły rosnąć w nieskończoność i ten wyścig musiał w końcu zacząć się stabilizować. Od drugiego tygodnia listopada obserwowaliśmy wyraźny spadek cen we wszystkich portach, a od połowy tego miesiąca względną stabilizację. Cena CIF ARA na koniec listopada oscylowała w granicach 82–84 USD/t , FOB RB niewiele więcej, bo 84–86 USD/t. Do tych poziomów niebezpiecznie zbliża się też cena FOB NEWC, jeszcze niedawno powyżej 110 USD/t , kończy miesiąc z wynikiem 88 USD/t .

Nie ma obecnie większych szans na powtórkę dynamicznych wzrostów, a to głównie za sprawą władz w Pekinie, które postanowiły zawiesić obowiązywanie ograniczeń, nałożonych na początku wiosny tego roku na kopalnie węgla kamiennego. Jedynym skutkiem sztucznego spadku wydobycia w Chinach były dramatyczne wzrosty cen paliwa najważniejszego dla chińskiej gospodarki (84 proc. w miksie energetycznym). Państwowa Komisja Rozwoju i Reform zezwoliła, aby kopalnie mogły pracować przez 330 dni w roku (wcześniej skrócono czas pracy górników do maks. 276 dni). Chiny jako główny motor poziomów cen spowodowały właśnie, że w końcówce roku nie ma większych szans do powrotu tendencji i dynamiki z początku listopada.

Wracając jeszcze na chwilę na rodzimy grunt: polska giełda, choć dużo mniejsza jeśli chodzi o obecność spółek węglowych, ma powody do zadowolenia. Lubelska Bogdanka bezpiecznie rośnie, stabilizując ceny akcji na poziomie 70 zł od trzeciego tygodnia października. Wzrost notowań LWB w ostatnich trzech miesiącach o 28,7 proc. to jednak nic przy JSW i jej 161,14 proc. wzroście. W ostatnich dniach listopada akcje Jastrzębskiej Spółki Węglowej wyceniano nawet na 88 zł, czyli 10 razy więcej niż jeszcze w lutym. Niestety, notowania mogą za chwilę zacząć lecieć na łeb na szyję z powodu zupełnie niepotrzebnego zamieszania wokół zamknięcia kopalni Krupiński.

 

Dawid Salamądry
Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego
i portalu polishcoaldaily.com

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy