Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 11 - 12 (233 - 234) Listopad - Grudzień 2014 r.



Górnictwo w dołku a na obrzeżach sukcesy?

Rozmowa z JÓZEFEM WOLSKIM, prezesem Grupy Kopex

 

Po trzecim kwartale 2014 r. wiadomo już, że dwaj flagowi producenci Kopex i Famur zdołali odnotować zyski w ciągu 9 miesięcy (odpowiednio 84,5 mln zł oraz 70,6 mln zł zysku netto).

– Od ponad roku udaje nam się wypracowywać kwartalny zysk netto na poziomie 25 mln zł lub wyższym. Te dane są bardzo dobre, zważywszy na trudną sytuację, w jakiej znajduje się górnictwo –ocenia prezes Grupy Kopex.

Według wyliczeń, które na bieżąco prowadzi Józef Wolski i zaprezentował po raz kolejny na spotkaniu najważniejszych szefów spółek zaplecza górnictwa w Katowicach, 19 listopada, kurczenie się nakładów na inwestycje w kopalniach odbiera praktycznie nadzieję, na jakąkolwiek poprawę.

Wolski przypomina, że jeszcze przed rokiem szefowie spółek wydobywczych mieli nadzieję, że uratuje ich podniesienie wydajności.

– Przy tak mizernych nakładach na maszyny i urządzenia, jakie widzimy dziś, nie wierzmy już w jakąkolwiek poprawę! Możemy tylko obserwować pogłębianie się strat górnictwa węglowego –podsumowuje pesymistycznie Wolski.
 

Paradoksalnie jednak największy wytwórca kombajnów i urządzeń górniczych w Polsce wcale nie ulega górniczej smucie. Dlaczego?

– Udało się nam wyraźnie obniżyć koszty. Umieliśmy ścieśnić się, zrezygnować z czegoś, żeby ratować wyniki. Restrukturyzacja majątku przebiega fizycznie: to, co nie daje przychodu, sprzedajemy. Optymalizujemy majątek produkcyjny, kapitał obrotowy, zapasy. Produkcja w toku na bieżąco dostosowywana jest do możliwości rynkowych. To powoduje, że możemy wytwarzać taniej, a zatem uzyskiwać coraz większe marże na produkcji.
 

Rosnące marże świadczą, że nawet na tak trudnym rynku można zwiększać element zysku?

– Wyniki ratowała i ratuje zagranica. Przede wszystkim rynek argentyński, Chiny i RPA, w których w tym roku zwiększyliśmy swoje przychody. Wzrosły nam też we Francji i łącznie na rynku niemieckim. Trzeba jednak przyznać, że są takie rynki, które bardzo poważnie poszły w dół, na przykład w Chinach ogólnie nastąpił spadek przychodów i zysków w firmach okołogórniczych aż o 50 proc. A jest to największy i bezdyskusyjnie najważniejszy rynek w branży.
 

Jak się robi zysk, jeśli słyszymy, że klimat dla inwestycji górniczych na świecie jest fatalny, a instytucje finansowe nie chcą korzystnie kredytować produkcji górniczej?

– Moim zdaniem po pierwsze trzeba mieć konkurencyjny produkt. To znaczy, że musi on być dobrej jakości i tani. Dlatego też tyle uwagi (a trwa to już od ponad roku) przywiązujemy do restrukturyzacji grupy. Mamy teraz 38 podmiotów a do końca roku będą tylko 34. Chcemy, aby do końca przyszłego roku zostały w grupie 22 podmioty. Przy tym samym, nie zmniejszonym potencjale produkcyjnym! Taka strategia musi odbić się na wynikach.

Na przykład rośnie nam rentowność EBIDT (zysk operacyjny przed odliczeniem podatków i odsetek – przyp. red.). Cieszymy się i chwalimy, że nasza marża, która w zeszłym roku wynosiła 6,22 proc., dziś osiąga już 10,62 proc. a w samym trzecim kwartale aż 11,95 proc.! Proszę przeliczyć: to różnica między 95 a 86 mln zł, a zatem 9 mln zł zaoszczędziliśmy na opisanych procesach restrukturyzacji i teraz możemy je pożytecznie wydać. Natomiast tylko w ostatnim kwartale jest to już 7 mln zł oszczędności! To znaczy, że zamierzony efekt dopiero zaczyna się pojawiać i przyniesie coraz większe korzyści.

Mniejszą grupą łatwiej się steruje, nadzoruje i kontroluje. Lepiej wykorzystuje się majątek. Najlepszym przykładem z ostatniego okresu jest produkcja tzw. shuttle cars (ciężarowych wozów odstawczych w kształcie rynny lub czółna, ang. shuttle, które transportują materiał wahadłowo bez zawracania – przyp. red.). Jeszcze 3 lata temu produkowaliśmy shuttle cars w naszej spółce w Australii a koszt jednego wozu wynosił ok. 1,1 mln dol. australijskich. Wtedy eksperci grupy Kopex zauważyli, że taniej możemy wyprodukować takie wozy w spółce afrykańskiej. Mimo, że koszt robocizny (istotny przy wytwarzaniu takich maszyn) był dużo niższy, okazało się że wydajność pracowników w Afryce jest niestety znacznie niższa i per saldo nie udało się obniżyć kosztu, bo nadal wynosił on ok. 1–1,1 mln. dol.

Zaczęliśmy się zastanawiać, ile kosztowałaby produkcja w Polsce. W oparciu o dokumentację doszliśmy do wniosku, że jesteśmy w stanie zrobić to znacznie taniej. Chociaż spółka, która dysponowała dokumentacją należała do grupy, musieliśmy kupić ją według rynkowej wyceny z powodu reguł obowiązujących spółki prawa handlowego. Zaczęliśmy budować wozy sami i okazało się, że koszt wyniósł… 700 tys. dolarów! Przy identycznej jakości. W dodatku teraz korzystamy z renty geograficznej, bo bliżej do rynków centralnych, rosyjskiego, nawet do Chin i innych z górnictwem filarowo-komorowym.

Spójrzmy więc na przykładzie shuttle cars, że analiza prowadząca do niższych kosztów, pozwala nam wygrać na trudnym rynku. Skoro jednak do podziału jest coraz mniej, to jeśli my zyskujemy, konkurencja musi tracić. Takie są reguły gry.
 

Jaką prognozę dla sektora maszyn i urządzeń przewiduje Pan w związku z dramatycznym zmniejszeniem się zamówień w polskim górnictwie?

– Zdajemy sobie sprawę, że polskie górnictwo będzie potrzebowało coraz mniej np. obudów zmechanizowanych a w dodatku przy tym produkcie konkurencja Chińczyków w Europie i w Polsce będzie rosła. Wnioskiem była decyzja o głębokiej restrukturyzacji majątku tarnogórskiej fabryki obudów Tagor. Dzisiaj pracują na tym majątku już 4 firmy grupy: Tagor, Millux Poland, Dalbie i PBSz. Pozostało nam jeszcze przenieść administrację PBSz i dzięki temu cała niewykorzystana produkcyjnie część majątku Tagoru zostanie spieniężona.

Wchodzimy w nowe technologie oraz takie, które dają dodatkowe obniżenie kosztów: myślę o przenośnikach ścianowych i podścianowych. Wzbogacamy ofertę dla KGHM i Zanamu, gdzie potrafimy zaproponować taniej to, co dotąd było domeną zachodnich producentów np. Sandvika.

Spoglądamy też na inwestycje w energetyce w Polsce, gdzie wkrótce wydanych zostanie wiele miliardów złotych: elektrownia Kozienice (1000 MW), elektrownia Opole (2 x 900 MW), elektrownia Turów (450 MW), elektrownia Ostrołęka (1000 MW), Jaworzno (900 MW), Rybnik (900 MW), elektrownia Północ (2 x 1000 MW). Naliczyliśmy prawie 10 GW! O tyle zwiększy się moc polskich elektrowni, głównie na węgiel. Rząd ma pieniądze na inwestycje i my chcielibyśmy uczestniczyć w ich podziale jako wykonawcy. Tym bardziej, że mamy produkty, które możemy już dzisiaj dostarczać do elektrowni. Chcielibyśmy osiągnąć pełne kompetencje od projektowania po wykonawstwo i zbudujemy je w ciągu pół roku. Mając doświadczenia w produkcji przenośników i zwałowarek, uzupełnimy je jeszcze o wszystko, co potrzebne do systemów nawęglania i odżużlania w elektrowniach.

Wykorzystujemy kierunek modernizacji pewnych odcinków naszej gospodarki: w tym punkcie interesuje nas np. rynek kolejowy.
 

Czy to możliwe, że Kopex przestanie się kojarzyć z kombajnami?

– Nie, nie i jeszcze raz nie. Chodzi o wzmocnienie drugiej nogi, na której opiera się firma. Natomiast budujemy przecież kopalnię a obecnie unikalnym w skali światowej produktem jest mikrus –kompleks do eksploatacji cienkich pokładów węgla. Sprzedaż do Rosji do Workuta Ugol opóźniła się o pół roku, ale w Chinach postępują prace nad schińszczeniem mikrusa.

Silnie stawiamy na badania i rozwój, dzięki czemu podpisaliśmy kontrakt z KGHM na wykonanie głowicy urabiającej rudy miedzi, która będzie równie nowatorskim rozwiązaniem technicznym, co mikrus. Wspólnie z AGH pracujemy nad całym miedziowym kompleksem wydobywczym. Dopracowaliśmy się kombajnu ścianowego do pracy w znacznych nachyleniach, którego nie ma konkurencja (KSW 1500EU sprzedaliśmy już do chińskiej kopalni). Nie odchodzimy więc od tego, co dla nas podstawowe. Nasze produkty dla górnictwa mają być hitowe i wyprzedzać konkurencję.
 

Skala oszczędności z shuttle cars jest tak niesłychana, że konkurencja światowa powinna teraz na wyścigi ściągać do Polski!

– W Australii najdroższa jest robocizna. W Afryce nie spełniono wymogów wydajności i jakości. Natomiast w Polsce robocizna jest tania, ale jakość (co wynika z doświadczenia, edukacji) pozostaje na najwyższym poziomie. Mimo tańszej niż gdzie indziej siły roboczej w Polsce nasi specjaliści i robotnicy i tak zyskali finansowo na projekcie.

Tę samą zasadę zastosowaliśmy w przypadku produkcji blach trudnościeralnych w Millux Poland. Przeniesienie ich wytwarzania z Finlandii nie wynikało bynajmniej z sympatii Skandynawów, ale z prostego rachunku. Niespełna pół roku temu, gdy objąłem prezesurę, przyszedł do mnie szef fińskiej firmy i powiada: „Zatrudniam Polaków. Czy mają takie kwalifikacje, jak wasi pracownicy w Polsce? Mam zakład nad Zatoką Botnicką a produkty wysyłam do Europy Środkowej. To drogo kosztuje”. W rozmowie okazało się nawet, że nominalnie Fin płaci swojej załodze tyle samo, co ja w Polsce: ok. 4,1–4,2 tysięcy. Tylko że on w euro a my w złotówkach… Wtedy właśnie podsunąłem pomysł z Tagorem!

Widać, że pomogły nam nawet tak niekorzystne zjawiska, jak emigracja zarobkowa. Do Polski zaczyna napływać kapitał i będzie ciągnął do nas, dopóki jest taniej. Wynalazczość w kraju kuleje, ale nasze nakłady na badania i rozwój są bardzo duże, stanowią ok. 6–7 proc. kosztów produkcji. Zdecydowanie korzystamy też ze środków unijnych na badania i rozwój. To skuteczny klucz do sukcesu.
 

W jaki sposób przemysł tak wyspecjalizowany jak produkcja maszyn górniczych zdoła pokonać granice polityczne i bariery, z jakimi mamy do czynienia w Rosji w związku z konfliktem na Ukrainie?

– Nie jest to łatwe, ale możliwe. Gdyby sankcje poszły jeszcze dalej, mamy plan powołania w Kuzbasie zakładu produkcyjnego pod rosyjską spółką Kopex Sevier. Wykorzystamy tę opcję do współpracy z Kazachstanem. Górnictwo jest w większości w prywatnych rękach, dlatego nie odczuwamy wielkiego napięcia z powodów politycznych. Główną przeszkodą do robienia biznesów w Rosji – tak samo ja w Polsce – jest tam dzisiaj brak inwestycji. Jeśli tamtejsze kopalnie wykazują zapotrzebowanie, staramy się je zaspokoić (sprzedaliśmy np. w trzecim kwartale kompleks do kopalni Kaudyńska Jużna). Nie było przy tej transakcji barier politycznych. Jeśli w przyszłości wystąpią, czego rzeczywiście nie można wykluczyć, postaramy się je skutecznie ominąć.


Rozmawiał: Witold Gałązka
Publicysta tygodnika Trybuna Górnicza
i portalu górniczego nettg.pl

 

 

 

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy