Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 11 - 12 (209 - 210) Listopad - Grudzień 2012 r.



18 Konferencja Klimatyczna ONZ w Doha

Kryzys przywraca rozsądek
 

Można odetchnąć z ulgą: na klimatycznym szczycie w katarskiej stolicy Doha, 17 tysięczna rzesza obrońców globalnego klimatu, obradująca od 26 listopada do 8 grudnia, a więc przez dwa tygodnie, nie doznała zbiorowego ataku autoagresji i odrzuciła forsowane przez Unię Europejską „ambitne”, a praktycznie samobójcze dla gospodarki cele redukcyjne. Mam nadzieję, że już raz na zawsze – prosto do lamusa historii.

Było oczywiste, że nikt normalny – oprócz osób uwięzionych w meandrach klimatycznego doktrynerstwa - nie mógł spodziewać się innego końca tej konferencji, niż ten, który nastąpił. Jakiś angielski specjalista obliczył, że konferencja w Katarze miała 2,3 proc. szansy na sukces... Spektakularna klapa jest szczególnie bolesna dla „zielonych bojowników” o ochronę globalnego klimatu - i to z całego świata, ale szczególnie z Unii Europejskiej.

Cóż bowiem udało się przez te kilkanaście dni „wypracować” tak licznej grupie delegatów ze 190 państw, zebranych w imię ochrony globalnego klimatu? Ano prawie nic, bo ogłoszenie miejsca kolejnego spotkania w Polsce, gdzie ma odbyć się 19 konferencja klimatyczna, na której omawiane będą szczegóły przedłużenia Protokołu z Kioto - jeśli jest sukcesem – to bardzo wątpliwym i uzyskanym już po przedłużeniu konferencji o jeden dzień – do 8 grudnia. Natomiast decyzja odmawiająca podjęcia jakichkolwiek zobowiązań w zakresie redukcji CO2 przez resztę świata – do czego z uporem nawołuje UE - była tak oczywista, że nie ma sensu komentowanie jej. Podobnie ma się sprawa 100 mld dolarów rocznie dla krajów rozwijających się (na usuwanie skutków zmian klimatycznych), które obiecano rok temu w Durbanie, ale w tym roku nie przyznano... I to byłoby już wszystko – oprócz zapewne upojnych wspomnień z bezpłatnej, atrakcyjnej wycieczki na koszt ONZ i bogatego kraju naftowego.

Warto w tym miejscu bliżej przedstawić zasługi Kataru - gospodarza szczytu klimatycznego, w dziele ochrony światowego klimatu: otóż to małe państwo emituje do atmosfery kilkakrotnie więcej CO2 niż wszystkie kraje UE, ale nie przeszkadza to zielonym tak bardzo jak 1 procent polskiego udziału w globalnej emisji CO2. Katar spala jednak gaz i ropę, a te paliwa zielonym nie przeszkadzają... Kiedy UE zapowiedziała na początku bieżącego roku pobieranie opłat za emisje CO2 przez samoloty lądujące na europejskikch lotniskach, wystarczyla jedna pogróżka Chin, że zerwany zostanie kontrakt z Airbusem – i było po sprawie...

Problem obłudy środowisk zielonych politykierów najbardziej boleśnie uderza w Polskę, która od lat jest pod presją bardzo aroganckich i co gorsze – nieuczciwych oskarżeń, jak to, autorstwa pani Samanty Smith, szefowej światowego programu energetyczno-klimatycznego WWF, która już w trakcie trwania konferencji w Doha stwierdziła, że: „Są trzy główne powody, powstrzymujące ambitniejsze działania Unii Europejskiej. To Polska, Polska i Polska.”

Jak widać polityczne piłowanie „mapy drogowej 2050 UE” z jej absurdalnymi pomysłami redukcyjnymi, będącymi raczej mapą drogową do gospodarczej samozagłady, niż rozwoju, a wetowanej głównie przez Polskę – przynosi takie właśnie efekty wizerunkowe. I choćby dlatego cieszy mnie niezmiernie, prestiżowo bardzo bolesna, porażka zielonych na forum światowego szczytu klimatycznego.

A tak naprawdę w Doha nic tragicznego się nie stało, świat po prostu będzie robił to, co robi od lat, czyli pójdzie dalej swoją drogą, nie oglądając się na klimatyczne doktrynerstwo UE, a fakt, że jednak udało się ustalić końcowe stanowisko konferencji jest dla Polski korzystny, gdyż bez przedłużenia Protokołu z Kioto nie byłoby szansy na rozliczenia naszych nadwyżek w redukcji emisji CO2 w następnym okresie rozliczeniowym. Mamy ich 800 mln ton o wartości ok. 500 mln euro.

Druga korzystna dla nas decyzja to wskazanie Polski jako organizatora następnej, 19 Konferencji Klimatycznej ONZ – w Warszawie (na stadionie narodowym), gdyż dopiero na spotkaniu w 2013 roku dojdzie do konkretnych ustaleń w sprawie ilości i ceny sprzedaży zredukowanych jednostek emisji CO2.

Jest to sprawa ważna głównie dla państw Europy środkowo-wschodniej, które zebrały łącznie 13 mld ton zredukowanych emisji CO2.

Podsumowując to doroczne bicie piany na tematy ukrywane pod frazesem polityki klimatycznej wyraźnie widać, że straciliśmy zbyt dużo czasu i energii na debatowanie o pomysłach wyrosłych z kolonialnej mentalności rozwiniętych państw 15UE. I tym razem sprawdzianem doktryny stała się skrzecząca rzeczywistość, a ta obecna – kryzysowa, rozbiła w puch europejskie mrzonki o zbudowaniu pod dyktando UE światowej gospodarki niskoemisyjnej i wykluczeniu paliw kopalnych, a właściwie tylko węgla z miksu energetycznego całego świata.

Polska, w tej prawie dwudziestoletniej kampanii, była i jest ciągle traktowana jak etatowy chłopiec do bicia i obrażania. W ubiegłym roku w trakcie klimatycznego szczytu w Durbanie, „uhonorowano” nas nagrodą „skamieliny roku”, a w tym roku mamy wypowiedź Samanty Smith, którą już cytowałam... Na koniec przytoczę jeszcze jeden „smakowity” występ zielonego środowiska, które na swoim portalu umieściło następujący passus (także z wystąpienia tej organizacji w Doha):

„Tymczasem organizacje pozarządowe z całego świata zrzeszone w międzynarodowej sieci Climate Action Network (CAN), podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Doha, fatalnie oceniły działania Polski na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu. Według CAN-u polski rząd upierając się przy zachowaniu swoich pozwoleń na emisje CO2 w drugim okresie rozliczeniowym Protokołu z Kioto, blokuje porozumienie między państwami, tym samym zagrażając globalnemu porozumieniu na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu. Aktualnie system handlu jednostkami emisji nie generuje redukcji emisji z powodu nadmiaru uprawnień na rynku.”

Dla pełnego obrazu tej nagonki przypomnę, że Polska ma w swoim portfelu 800 mln ton zredukowanych emisji, a pozostałe 12,2 miliardy leżą w teczkach innych państw. Dlaczego więc na celowniku jest zawsze i obowiązkowo Polska?

Na szczęście w Doha nie tylko nie potraktowano poważnie nawoływań UE od podjęcia konkretnych zobowiązań i podążania za jej „ambitnymi” celami, ale wręcz przerzucono zwrotnice na powrót do rozsądku i przyznania, że rozwój gospodarczy nie może być ofiarą doktryny klimatycznej.

Niestety - Polska za podpisanie unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego sporo już zapłaciła, przede wszystkim zdemolowaniem planów inwestycji energetycznych. Można mieć pewność, że taki, a nie inny finał konferencji w Katarze i pogłębiający się kryzys, a być może także Europejska Inicjatywa Obywatelska w sprawie zawieszenia unijnego pakietu otrzeźwi urzędników UE i uchroni nas od dalszych kosztów, praktycznie rujnujących naszą gospodarkę. Finał konferencji w Doha daje nam też nadzieję na skonsumowanie zysku ze sprzedaży nadwyżek jednostek emisji CO2, które Polska osiągnęła w pierwszym okresie rozliczenia Protokołu z Kioto, zamykanym właśnie w roku 2012. Nasz „urobek” wyniósł aż 30 proc. redukcji CO2 w rozliczanym obecnie okresie, a za sprzedane już jednostki zarobiliśmy 780 mln złotych.

Protokół rozbieżności pomiędzy uczestnikami tegorocznego szczytu klimatycznego był tak zasadniczy, jak zasadnicza jest rozbieżność pomiędzy realną rzeczywistością, a wyobrażeniem o kształcie tejże – w mózgach zielonych aktywistów.

Pocieszający jest zatem fakt, że do europejskiego klubu samobójców, nikt z „reszty świata” nie dołączył, ale martwią koszty tej świetnej zabawy, w coraz bardziej atrakcyjnych miejscach świata, pod pretekstem walki o ochronę globalnego klimatu.


Eugenia Plucik

 

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy