Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy 4-6 (356-358) kwiecień - czerwiec 2025 r.



Kręte ścieżki do górniczej emerytury. Jest szansa, że skończą się równi i równiejsi

Zakład Ubezpieczeń Społecznych gotów jest uznać wykonywaną w kopalniach pracę osób zatrudnionych przez firmy okołogórnicze za równorzędną w stosunku do pracy wykonywanej przez osoby bezpośrednio zatrudnione przez spółki górnicze. To przełom w kontekście starań tej pierwszej grupy pracowników o nabycie uprawnień do emerytur górniczych. Do tej pory bowiem ZUS konsekwentnie twierdził, że sam fakt wykonywania pracy pod ziemią przez pracownika danej firmy nie jest wystarczający do uznania, że pracownik wykonywał pracę górniczą. Na podobny przełom czeka część pracowników kopalń węgla brunatnego, którzy również mają „pod górkę” z uzyskaniem praw do górniczej emerytury.   

ZUS patrzył na umowy, a nie na faktyczny zakres robót. Specjalistyczne firmy traktował jak agencje pracy 

Ta sprawa ciągnie się od wielu lat, pokazując jak dalece litera prawa (czy może jego duch) nie nadąża za rzeczywistością. Bo to, że górnicze spółki od dawna korzystają z usług firm okołogórniczych do wykonywania części podziemnych robót, było oczywiste dla wszystkich znających specyfikę tej branży. Jeszcze w poprzedniej dekadzie firm takich było kilkaset, a liczba zatrudnianych przez nie pracowników sięgała kilkunastu tysięcy. Często uczestniczyli oni w pogłębianiu i głębieniu szybów, bądź drążeniu czy przebudowie wyrobisk korytarzowych w kopalniach. 

To, że wykonują pracę górniczą, było oczywiste dla wszystkich z wyjątkiem… Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Ten bowiem konsekwentnie odmawiał uznania tej pracy za górniczą właśnie, blokując tym osobom możliwość nabycia w zakładanym przez nie terminie uprawnień do emerytur górniczych. Powód? Brak bezpośredniej umowy między taką firmą (działającą np. jako podwykonawca realizujący zlecenie dla innego, większego podmiotu), a kopalnią, na rzecz której takie prace świadczyła. 

– Organ rentowy traktuje spółkę, która jest wyspecjalizowanym podmiotem w pracach wykonywanych na rzecz kopalń, jak agencję pracy, która wyłącznie udostępnia kopalniom pracowników – tak w lutym podczas posiedzenia sejmowej Podkomisji stałej ds. Sprawiedliwej Transformacji tłumaczył Jacek Franiel, prezes zarządu Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Górniczego „ROW-JAS” z Jastrzębia-Zdroju

– Idąc tym tokiem rozumowania, organ rentowy podnosi, że z uwagi na brak bezpośredniej umowy z kopalnią, spółka nie jest upoważniona do potwierdzenia wykonywania pracy górniczej oraz pracy w wymiarze półtorakrotnym i wystawienia świadectwa pracy górniczej swoim pracownikom. Organ rentowy uznaje jednocześnie, że sam fakt wykonywania pracy pod ziemią przez pracownika spółki nie jest wystarczający do uznania, że pracownik wykonywał pracę górniczą – dodał. 

Różnicowanie pracowników to naruszenie konstytucyjnej zasady równości

Fakt, że temat pracowników firm okołogórniczych i ich kłopotów z nabywaniem uprawnień do górniczej emerytury trafił pod obrady sejmowej podkomisji, można uznać za dowód na to, iż sprawa w końcu dojrzała do systemowego rozwiązania. Do tej pory bowiem odsyłani z kwitkiem przez ZUS pracownicy firm okołogórniczych musieli swoich racji dowodzić w sądzie, tracąc w ten sposób czas i nerwy. Działo się tak, mimo że ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych jasno stwierdzała, że za pracę górniczą uważa się m.in. zatrudnienie pod ziemią i przy głębieniu szybów w przedsiębiorstwach budowy kopalń oraz pod ziemią w przedsiębiorstwach i innych podmiotach wykonujących dla tych kopalń roboty górnicze lub przy budowie szybów.

– Praca osób zatrudnionych u podwykonawcy niczym się nie różni od pracy osób zatrudnionych w podmiotach mających umowę zawartą bezpośrednio z kopalnią, skoro ma charakter odpowiadający ustawowej definicji pracy górniczej. Niedopuszczalne i krzywdzące jest więc różnicowanie pracowników na tej podstawie. Przepisy wprost określają, że praca ma być wykonywana na rzecz tych kopalń, a nie na podstawie umów zawartych bezpośrednio z kopalniami. To, że podwykonawca nie ma zawartej bezpośrednio umowy z kopalnią, nie przeczy temu, że zatrudnieni przez niego pracownicy wykonują pracę górniczą na rzecz kopalni – podkreślał na forum sejmowej podkomisji prezes Franiel przypominając, że umowa zawarta przez podwykonawcę z wykonawcą musi być zgłoszona kopalni i przez nią akceptowana, a wszyscy pracownicy, niezależnie od ich statusu, są przed zjazdem rejestrowani przez kopalniane systemy ewidencji czasu pracy.

Podobnie ocenił to także Rzecznik Praw Obywatelskich, który w piśmie do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej uznał zróżnicowane traktowanie okresów pracy górniczej pod ziemią w zależności od posiadania przez pracodawcę umowy z kopalnią za naruszenie konstytucyjnej zasady równości.

– O zaliczeniu okresów pracy górniczej winien decydować charakter danej pracy (cecha relewantna), szczególne warunki takiej pracy, nie zaś wymóg posiadania umowy pracodawcy z kopalnią – argumentował Stanisław Trociuk, zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich.

Wszystkie wyroki sądowe korzystne dla skarżących. ZUS deklaruje zmianę swego podejścia

Co istotne, powyższą argumentację w pełni podzielały sądy, które w swym dotychczasowym orzecznictwie w pełni uznawały racje pracowników firm okołogórniczych. W ciągu ostatnich sześciu lat zapadły w takich sprawach cztery wyroki (dwa wydał Sąd Okręgowy w Gliwicach, dwa Sąd Apelacyjny w Katowicach) i wszystkie one stwierdzały, że praca wykonywana u pracodawcy, który nie jest kopalnią, przedsiębiorstwem lub innym podmiotem wykonującym dla kopalń roboty górnicze, a która faktycznie polega na wykonywaniu pracy pod ziemią w czynnej kopalni węgla kamiennego, nakierowanej na pozyskiwanie z górotworu węgla, nie pozbawia możliwości uznania jej za pracę górniczą.

– Dlatego też już od jakiegoś czasu pochylamy się nad tym tematem. Prowadzimy prace w tym kierunku, żeby uczynić zadość wyrokom sądowym, bo też je uznajemy za racjonalne. Analizujemy temat, żeby dać wytyczne do oddziałów w takim kierunku, w jakim stanowi orzecznictwo – zadeklarowała w trakcie wspomnianego posiedzenia sejmowej podkomisji Dorota Bieniasz, członek zarządu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Zastrzegła przy tym jednak, że ZUS może wszcząć postępowanie wyjaśniające w razie powzięcia wątpliwości, że dane świadectwo pracy górniczej może nie być do końca prawdziwe.

– ZUS traktuje zaświadczenie jak każdy inny dowód. Jest zobowiązany do oceny zarówno jego legalności, jak i kompletności oraz wiarygodności. Jeżeli ZUS ma wątpliwości co do wiarygodności takiego świadectwa pracy górniczej, to może przeprowadzić stosowne postępowanie dowodowe w tej materii – wyjaśniał Sebastian Gajewski, Sekretarz Stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

– Bo pamiętajmy o tym, że system emerytur górniczych jest systemem preferencyjnym, a wiadomo, że tam, gdzie są preferencje, tam pojawiają się też pokusy nadużyć. W związku z tym proszę panią prezes Dorotę Bieniasz o próbę zbudowania takiej praktyki stosowania tych przepisów, która pogodzi ochronę przed pokusą nadużyć z potrzebą uwzględnienia tych słusznych w zasadniczej części postulatów strony społecznej – dodał Gajewski.

Była obietnica, jest i realizacja. Przy rozpatrywaniu wniosków o emeryturę górniczą liczyć się będzie przede wszystkim charakter pracy

Publicznie złożone w lutym deklaracje doczekały się realizacji 18 kwietnia. Tego właśnie dnia wytyczne ZUS (zaakceptowane wcześniej przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej), określające nowy sposób postępowania przy rozpatrywaniu wniosków o emeryturę górniczą, składanych przez osoby zatrudnione w przedsiębiorstwach „okołogórniczych”, przekazano wszystkim pracownikom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

W myśl tychże wytycznych o uwzględnieniu danego zatrudnienia jako pracy górniczej, o której mowa w art. 50c ust. 1 ustawy emerytalnej, decyduje przede wszystkim charakter wykonywanej przez danego pracownika (ubezpieczonego) pracy, spełniający określone w przywołanym przepisie kryteria definiujące taką pracę. Dotyczy to również pracowników zatrudnionych w przedsiębiorstwach „okołogórniczych”, wykonujących roboty na rzecz kopalni węgla, rud, kruszców, surowców ogniotrwałych, glin szlachetnych, kaolinów, magnezytów, gipsu, anhydrytu, soli kamiennej i potasowej, fosforytów oraz barytu, lub kopalni siarki, czy węgla brunatnego.

– Niezależnie od tego, czy przedsiębiorstwo „okołogórnicze”  będące pracodawcą danego pracownika/ubezpieczonego ma zawartą umowę na realizację określonych prac dla kopalni, czy też pośrednio uczestniczy w realizacji określonych prac na rzecz kopalni jako podmiot świadczący usługi oddelegowania pracowników, udostępnienia pracowników, czy podwykonawstwa, Zakład Ubezpieczeń Społecznych stosuje jednolite zasady oceny rodzaju i charakteru pracy danego pracownika na stanowisku wykazanym przez pracodawcę jako stanowisko pracy górniczej lub pracy górniczej kwalifikowanej w rozumieniu przepisów ustawy emerytalnej, rozporządzeń wykonawczych do ww. ustawy oraz aktów wykonawczych do uprzednio obowiązującej ustawy z dnia 1 lutego 1983 r. o zaopatrzeniu emerytalnym górników i ich rodzin, utrzymanych w mocy w zakresie niesprzecznym z postanowieniami obecnie obowiązującej ustawy emerytalnej – przekazało biuro prasowe ZUS. 

Podkreśliło też, że w ramach rozpatrywania wniosków o emeryturę górniczą, niezależnie od tego, jaki podmiot jest pracodawcą danego pracownika (ubezpieczonego), ZUS w jednolity sposób dokonuje już teraz oceny środków dowodowych dołączonych do takiego wniosku, potwierdzających wykonywanie pracy górniczej, m.in. w zakresie prawidłowo prowadzonej ewidencji czasu pracy.

Nowe otwarcie bez nowych przepisów. A może jednak warto dokonać korekt w legislacji?  

Spełniona przez ZUS obietnica zmiany swego podejścia musi cieszyć pracowników firm okołogórniczych (zwłaszcza tych, którzy dopiero stoją wobec perspektywy wejścia w wiek emerytalny i woleliby oszczędzić sobie „przyjemności” dochodzenia swoich racji w sądzie), choć trudno nie zauważyć, że za tą zmianą tak naprawdę nie stoi żadna zmiana przepisów, co każe pytać o trwałość tego nowego podejścia. 

Dlatego górnicze związki zawodowe domagały się po prostu nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z FUS, natomiast przedstawiciele firm okołogórniczych postulują rozszerzenie legitymacji prawnej do wystawienia świadectwa pracy górniczej przez podmioty zatrudniające danego pracownika, mimo że nie mają zawartej umowy bezpośrednio z kopalnią. Wówczas świadectwo pracy górniczej mógłby wystawić każdy podmiot spełniający definicję pracodawcy, którego pracownicy wykonują faktycznie pracę górniczą, bez względu na rodzaj umów łączących taką firmę z podmiotem, na rzecz którego te prace wykonuje. 

– Prawidłowo działające państwo powinno działać nie w oparciu o orzecznictwo sądowe, tylko w oparciu o przepisy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to jest trudne, pracochłonne, zajmujące sporo czasu, ale tak to faktycznie powinno być – skomentował ministerialne propozycje, by oprzeć się na orzecznictwie sądów i nowej „praktyce administracyjnej” (bo ścieżka zakładająca zmiany legislacyjne jest „długotrwała i kosztowna w znaczeniu nakładu sił i środków (…) ale też niegwarantująca sukcesu”) Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego.

Emerytalny problem w odkrywkach. Warunki pracy się nie zmieniły, ale interpretacja owszem

O ile w kwestii nabywania uprawnień emerytalnych przez pracowników firm okołogórniczych można mówić o przełomie, to w przypadku innych sporów między pracującymi przy wydobyciu węgla, a ZUS-em takiego przełomu na razie nie widać. Pierwszym z brzegu przykładem takiej sytuacji jest konsekwentne odrzucanie przez Zakład części wniosków o prawo do emerytury górniczej składanych przez pracowników zatrudnionym w kopalniach węgla brunatnego. Jak twierdzą przedstawiciele sygnalizującej taki problem spółki ZE PAK, takie podejście ZUS-u pojawiło się w połowie zeszłej dekady, krótko po dokonanej w 2012 r. prywatyzacji koncernu.

– Osoby, które mają problemy na dzień dzisiejszy z uprawnieniami do emerytur górniczych, to są cztery grupy zawodowe. To są pracownicy zatrudniani przy remontach maszyn podstawowych, zatrudnieni w kierownictwie i dozorze ruchu kopalni, pracownicy odwodnienia i osoby zatrudnione przy rekultywacji oraz pracownicy kolei górniczych – wyjaśniał w styczniu podczas posiedzenia sejmowej Podkomisji Stałej ds. Sprawiedliwej Transformacji Piotr Woźny, ówczesny prezes Zespołu Elektrowni Pątnów Adamów Konin. Jak dodał, w sumie w tych czterech grupach zawodowych koncern ma 406 pracowników, co stanowi 16 proc. ogółu zatrudnionych w grupie kapitałowej ZE PAK i niemal 1/4 osób uprawnionych do skorzystania z ustawy o osłonach socjalnych z sierpnia 2023 r.

– Jeżeli chodzi o część energetyczną ZE PAK-u, nie mamy praktycznie jakichkolwiek problemów związanych z wykonywaniem tej ustawy. Natomiast w tej drugiej nodze, w nodze węglowej mamy problemy. Jeżeli nie zostanie rozwiązany problem potwierdzenia praw do emerytur górniczych dla niektórych z tych osób, to te osoby nie będą w stanie w pełni skorzystać z benefitów ustawy o osłonach socjalnych – podkreślił Woźny (bo żeby móc uzyskać urlop górniczy, trzeba mieć uprawnienie do emerytury górniczej).

– Do końca 2016 r. nasza praca uznawana była przez ZUS jako praca górnicza. Nasi współpracownicy pracujący na równorzędnych stanowiskach otrzymywali emerytury górnicze wraz ze wszystkimi przywilejami z tym związanymi. Nagle, pomimo braku zmian w przepisach prawnych, od stycznia 2017 r. ZUS zaprzestał przyznawania nam praw do emerytury górniczej. Jak to możliwe, że praca wykonywana w tym samym miejscu i na tych samych warunkach nagle zdobywa inną interpretację? – pytał retorycznie Arkadiusz Banaszak, Przewodniczący Kolei Górniczych PAK Górnictwo.

– To są osoby, które zasadniczo poza te wewnętrzne linie kolejowe nigdy nie wyjeżdżają. Nie sposób wytłumaczyć osobom, które transportują kopalinę z odkrywki pod elektrownię, że ich prawa z punktu widzenia sensu funkcjonowania kopalni w jakiś sposób różnią się od tego, co robią ich koledzy, którzy ten węgiel wykopują czy transportują od miejsca, w którym został złożony, do miejsca, w którym jest on załadowywany na wagony. Ci wszyscy ludzie są zatrudniani w jednej firmie, której celem jest doprowadzenie do tego, żeby węgiel dostarczyć od złoża do elektrowni – wtórował mu Piotr Woźny.

Nowelizacja nie pomogła. Interweniuje Ministerstwo Przemysłu, ZUS wskazuje na problem z nazewnictwem

Przedstawiciele ZEPAK-u przypominają, że aby właśnie uniknąć takich sytuacji, w czerwcu 2022 r. dokonano nowelizacji ustawy Prawo geologiczne i górnicze zastępując definicję odkrywki szerszym pojęciem zakładu górniczego, co miało zlikwidować konieczność sprawdzania, czy dany pracownik wykonywał swoją pracę ściśle w obrębie odkrywki. Tak się jednak nie stało. Sprawa nie została wyjaśniona w sposób jednoznaczny, co dziś w dalszym ciągu uniemożliwia przejście na górnicze emerytury części osób zatrudnionych w kopalniach węgla brunatnego. 

Dzieje się tak, mimo że przedstawiciele Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oceniają, iż w kontekście ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych praca pracowników kolei górniczych „powinna być uznawana za pracę górniczą”. Podobnie ocenia sprawę również Ministerstwo Przemysłu. Kierująca tym resortem prof. Marzena Czarnecka w grudniu zeszłego roku skierowała do prezesa ZUS pismo, stwierdzając w nim, że nowelizacja ustawy Prawo geologiczne i górnicze powinna wywrzeć wpływ na praktykę ZUS i zmianę podejścia poprzez przyznawanie emerytur górniczych osobom wykonującym wszystkie prace pozostające w związku z wydobyciem kopaliny ze złoża i jej transportem, realizowane na obszarze zakładu górniczego. Na razie jednak… nie wywarła. 

Tłumaczący się gęsto urzędnicy ZUS wskazują na fakt, że ministerialne rozporządzenia określające stanowiska, na których praca górnicza jest wykonywana, zawierają również pozycje, które w przedsiębiorstwach funkcjonujących w ramach górnictwa węgla brunatnego praktycznie nie występują.

– To powoduje, że w dużym stopniu musimy opierać się na wyjaśnieniach pracodawców, w których prosimy o charakterystyki pracy wykonywanej przez pracowników na danych stanowiskach pracy po to, żeby ocenić, czy rzeczywiście na tych stanowiskach istotnie jest wykonywana praca górnicza, czy też nie – mówi Ewa Bednarczyk, Koordynator w Departamencie Świadczeń Emerytalno-Rentowych ZUS. 

Sądy tłumaczą, czym jest lub nie jest praca górnicza. Prezes WUG-u nie kryje zdziwienia  

– W praktyce ZUS-u, która znajduje potwierdzenie w praktyce sądowej, wskazuje się na to, że praca polegająca na przykład na przewozie nakładu i złoża, musi być oceniana w sposób funkcjonalny przez to, z czym ona jest związana. Jeśli w takiej pracy, wprawdzie wykonywanej na odkrywce w tym nowym rozumieniu, czy nawet na stanowiskach pracy wskazanych w rozporządzeniu, ta więź, związek funkcjonalny jest przede wszystkim nie z wydobyciem węgla, tylko ze sprzedażą tego węgla, to zdaniem ZUS-u i zdaniem sądu apelacyjnego w Poznaniu nie jest to już praca górnicza – tłumaczył przyczyny takiego podejścia ZUS-u Sebastian Gajewski. 

Jak podkreślił, przy dokonywaniu wykładni przepisów o emeryturach górniczych, w takim zakresie, w jakim one referują do zjawisk pozaprawnych związanych z prowadzeniem zakładu górniczego, ZUS powinien się odwoływać do wiedzy organów wyspecjalizowanych w tej tematyce (np. Ministerstwo Przemysłu i WUG), a on sam za „przekonujące” uznaje stanowisko tego resortu w zakresie intencji, które stały za nowelizacją w roku 2022 r., co skłania go do zastanowienia się nad drogami modyfikacji praktyki stosowania prawa. Jego zdaniem zmienić obecny stan rzeczy można bądź poprzez korektę na poziomie ustawy (co dziś pozostaje scenariuszem wyłącznie teoretycznym), na poziomie ministerialnego rozporządzenia określającego stanowiska, na którym zatrudnione są osoby, których obecnie ten problem dotyczy, bądź wreszcie poprzez „efektywny dialog z ZUS-em”.

– Z drugiej strony z praktyką stosowania prawa na poziomie administracyjnym jest tak, że łatwo się ją zmienia wówczas, kiedy nie znajduje ona potwierdzenia w praktyce sądowej, natomiast tutaj mamy praktykę sądową – zastrzegł Gajewski. 

– Zupełnie niezrozumiałe jest, że wątpliwości mogą dotyczyć osób kierownictwa i dozoru ruchu zakładu górniczego. To osoby, które są odpowiedzialne za prowadzenie tego ruchu i nie ma takiej opcji, żeby nie pracowały w warunkach związanych z ruchem zakładu górniczego i żeby nie można było im uznać wykonywanej przez nich pracy za pracę górniczą – dziwił się wywołany „do tablicy” prezes WUG, Piotr Litwa. Jak zauważył, także w przypadku pracowników zatrudnionych przy odwadnianiu kopalni nie powinno być żadnych wątpliwości.

– To jest podstawowe zagrożenie naturalne w zakładzie górniczym. Nie ma mowy, żeby tego typu praca nie była uznana za pracę górniczą, bo w ten sposób idziemy zupełnie pod prąd, jeśli chodzi o zasady techniki górniczej – stanowczo stwierdził na forum sejmowej podkomisji prezes WUG.

 

Michał Wroński
dziennikarz gospodarczego serwisu WNP.PL

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy