Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 9 - 10 (243 - 244) Wrzesień - Październik 2015 r.



Sieć Johnego - czyli jak uwolnić węgiel z klimatycznej matni


Sekretarz Generalny Euracoal BRIAN RICKETTS o kulisach światowej polityki energetycznej


Nie ma naprawdę żadnego sposobu, by przystopować Unię w antywęglowym pędzie?

Jeśli nie zgodzimy się z podjętymi ustaleniami, to pozostaje nam obrać taką drogę, by wynik był jak najlepszy dla węgla. Alternatywa jest następująca: możemy być całkowicie przeciw i współpracować z określonymi kręgami politycznymi w Europie. Oznaczałoby to np. zacieśnienie kontaktów z włoskim Ruchem 5 Gwiazd (powstała w 2009 r., określana jako populistyczna, partia z hasłami demokracji bezpośredniej, walki z korupcją, eurosceptyczna – przyp. red.), Partią Obywatelską w Czechach (prawicowa konserwatywna i wolnorynkowa partia Václava Klausa – przyp. red.), Frontem Narodowym z Francji czy podobnymi ugrupowaniami, których skrajnie prawicowi, eurosceptyczni posłowie tworzą w Parlamencie Europejskim grupę Europa Narodów i Wolności. Problemem jest jednak to, że miewają oni ekstremalne poglądy. Zatem jeśli naprawdę chcemy dokonać progresu w sprawie węgla w Unii Europejskiej, jesteśmy skazani na dogadywanie się z głównym nurtem.
 

Na ile szabel może Pan liczyć w mainstreamie?

Tych, którzy wspierają dziś węgiel w głównych partiach, nie jest wcale tak wielu. Cóż, być może mniej, niż jesteśmy sobie w stanie wyobrazić… Sojusznicy? Przypomnę tylko, że np. Jerzy Buzek jeszcze w 2007 r. podpisał deklarację, która zakładała ograniczenie emisji gazów cieplarnianych do 2020 r. Lista przeciwników węgla jest długa. Obejmuje ona ekologiczne organizacje pozarządowe a także niestety wiele mediów, które również są wrogie węglowi. W rezultacie bardzo niewielu polityków otwarcie ma odwagę przyznawać się do popierania węgla. Natomiast większość dużych i liczących się partii ogłasza nośne manifesty pełne antywęglowych haseł. Są też tacy politycy, którzy z absolutnym przekonaniem mówią, że musimy zaprzestać wydobycia surowców kopalnych. Co gorsza dołącza do tego kręgu nawet papież Franciszek a nawet liderzy muzułmańscy w Europie! Sojusznikami nie są dziś nawet związkowcy, którzy wydają się być bardziej zaangażowani w sprawę obrony klimatu, niż chronienie miejsc pracy członków własnych związków. Europejska Konfederacja Związków Zawodowych wypuściła np. slogan, który głosi: „Nie będzie pracy na martwej planecie!”.
 

Krąg nacisków istotnie nie do po-zazdroszczenia…

Najważniejsze, że cała ta presja stwarza podstawowe zagrożenie dla naszego przemysłu. Trudność naszego położenia można by przyrównać do sytuacji abolicjonistów walczących w XIX w. o zniesienie niewolnictwa! Musimy wbrew większości i bardzo silnym stereotypom stawiać opór i upierać się przy swoich racjach, nie godząc się ze status quo. Ponieważ obecna sytuacja jest po prostu nie do zaakceptowania. Wprawdzie 22 kwietnia 2014 r. Donald Tusk był na tyle rozsądny, że powiedział otwarcie w UE, iż bezpieczeństwo energetyczne Europy powinno być zrównoważone. Zarazem jednak z tej samej Unii dobiegają sprzeczne komunikaty, które każą wnioskować, że ustalony został ścisły plan dekarbonizacji, z którym w niedalekiej przyszłości nie da się pogodzić używania węgla w gospodarce europejskiej.
 

Dlaczego Unia w sprawie węgla zachowuje się tak nielogicznie?

Jedną ze słodkich tajemnic Unii Europejskiej pozostaje, dlaczego gaz i ropa naftowa importowane są do niej z państw zewnętrznych jak Rosja i Iran? Dlaczego Unia nie chce polegać na własnych zasobach energetycznych i naszej własnej podaży w zakresie źródeł energii i produktów?
 

Do jakich wniosków doszedł Pan, analizując z kuluarów ścieżki wywierania nacisku w polityce energetycznej UE?

Gdy zawodzą wszystkie klasyczne metody walki politycznej, na pierwszy plan wysuwa się lobbing. Spróbujmy przyjrzeć się, jak potężnym potrafi być on narzędziem oddziaływania! Kilka prostych dat z najlepiej znanej mi Wielkiej Brytanii. W 1997 r. partia laburzystowska Tony´ego Blaira obiecała solennie wspierać technologie CTW (czyste technologie węglowe). Miałem przyjemność współpracować z byłym przewodniczącym Narodowej Rady Węgla Wielkiej Brytanii lordem Derekiem Ezrą, który powtarzał, jak bardzo trzeba rozwijać i wspierać CTW. Naszymi partnerami były wówczas takie kompanie jak Texaco Oil i National Power. Otóż dobrze zapamiętałem dzień, kiedy w trakcie jednej z debat parlamentu na łamach Financial Times ukazał się tekst obwieszczający… brak wsparcia ze strony największych firm dla projektu CTW. Wkrótce rzeczywiście projekt upadł z tego dokładnie powodu. Postawiono na wydobycie gazu.
 

Dlaczego laburzyści radykalnie zmienili swoje stanowisko w sprawie węgla?

Może dlatego, że niejaki John Brown miał ogromny wpływ na premiera rządu Jego Królewskiej Mości? (Wieloznaczna aluzja do kontrowersyjnej i słynnej w historii Zjednoczonego Królestwa postaci służącego królowej Wiktorii, którego rola i faktyczne związki z monarchinią do dziś są przedmiotem dociekań i kontrowersji. Natomiast współcześnie wydawca John Brown jest twórcą jednej z największych na świecie potęg prasowo-medialnych – przyp. red.). Pod wpływem medialnych podpowiedzi Tony Blair zaufał obietnicom taniego wydobycia gazu z Morza Północnego. Zaufał do tego stopnia, że zadbał o nadanie Brownowi tytułu lorda…
 

Zaskakującymi zwrotami akcji znaczone jest też podobno krótka historia wdrażania technologii CCS?

W czasie swego wystąpienia w ONZ na sesji w Nowym Jorku w 1997 r. Blair zobowiązał się w imieniu Wielkiej Brytanii, że dzięki czystym technologiom emisja dwutlenku węgla w krajach rozwijających się ulegnie szybkiemu obniżeniu o 15 proc. Zmusiło nas to, jako rzeczników węgla, do ulepszania projektu. Pojechaliśmy do Brukseli z ofertą wdrażania pierwszych technologii CCS, wychwytu i składowania dwutlenku węgla. A warto wiedzieć, że w tamtych latach środki, którymi dysponowała na ten cel Unia Europejska, były doprawdy zupełnie wystarczające, aby zainwestować w tę nową technologię. Jednak Bruksela nie zgodziła się na nasz pomysł, powołano tylko ograniczony fundusz badawczy technologii węglowych. Otóż dzisiaj, po ponad 15 latach w tej samej Brukseli żądają od nas gotowych i zaawansowanych wdrożeń CCS! A bez nich węgiel ciągle będzie na przegranej pozycji!
 

Jak Pan postrzega stolicę Unii na węglowej mapie kontynentu?

Bruksela zdominowana została przez sieć NGO – organizacji pozarządowych oraz wyznawców antywęglowych ideologii i autorytetów opłacanych przez te organizacje. Są to ludzie, którzy specjalizują się w wywieraniu skutecznego wpływu na opinię publiczną w Unii Europejskiej. Media w państwach członkowskich opłacane są wręcz za rozsiewanie defetyzmu w sprawach węgla. Przykładem może być kampania przeprowadzona niedawno przez czasopismo The Guardian pod hasłem „Zostawcie to w ziemi!” (chodziło oczywiście o węgiel). Czytelnicy artykułów ukazujących w ramach tego przedsięwzięcia niekoniecznie mają świadomość, że to już nie jest dziennikarstwo tylko płatna kampania. O tym, jak potężne środki służą przeciwnikom węgla świadczy fakt, iż w samej tylko Brukseli, jedna wpływowa organizacja – Europejska Fundacja Klimatyczna każdego roku wypłaca na swoje zadania, na zniszczenie przemysłu węglowego, ok. 25 mln euro. Z takimi możliwościami finansowymi naprawdę trudno konkurować dowolnemu lobbyście z przeciwnej strony. Dodajmy do tego pozostałe organizacje, zgodnie inwestujące w fundusz wspierania tzw. walki ze zmianami klimatycznymi. Powiedzmy o lobbingu, który w Wielkiej Brytanii, gdzie osobiście znam sytuację, dotarł już do Izby Lordów, kolportując raporty o wydobyciu i emisji z węgla, dokumentujące rzekomo zgubny jego wpływ na ludzkie zdrowie i życie.
 

Ktoś musi przecież koordynować tego rodzaju akcję. Czy po nitce do kłębka odkrył Pan coś ciekawego na tyłach europejskiej polityki klimatycznej?

Charakterystycznym elementem układanki jest ogromna rola ośrodków kształtowania opinii, które pod postacią rozmaitych fundacji stoją na zapleczu antywęglowej kampanii. Bardzo ciekawa bywa ewolucja głównego przedmiotu ich zainteresowań. Przykładem może być Fundacja Hewlett Packard (marka jednej z największych na świecie amerykańskich firm informatycznych z zatrudnieniem kilkuset tysięcy osób na wszystkich kontynentach – przyp. red.). Początkowo fundacja Packarda zajmowała się tylko kwestiami przeludnienia planety, obecnie ciężar jej prac przerzucono na problematykę klimatyczną. Podobnie dzieje się o dziwo w Stanach Zjednoczonych. Tam również działa prawidłowość, że najwięcej zależy od tego, komu wierzą przywódcy. Spójrzmy choćby na jedną ze znaczniejszych postaci Białego Domu, doradcę Baracka Obamy i szefa prezydenckiego biura ds. polityki dotyczącej nauki i technologii, współprzewodniczącego Rady Ekspertów Prezydenta USA w tym zakresie (PCAST) Johna Holdrena. Profesor Holdren poprzednio również skupiał się na problemach przeludnienia globu i wyliczał, ilu ludzi może jeszcze bezpiecznie przybyć na naszej planecie bez kataklizmu. Wielu obserwatorów posądza Holdrena o katastrofizm w wyszukiwaniu zagrożeń demograficznych. Otóż zamiast skoncentrować się na poszukiwaniu odpowiednich sposobów produkcji i dystrybucji żywności, profesor Holdren zajął się obecnie… nadciągającą katastrofą klimatyczną. Zawróćmy do Europy. W Niemczech jednym z twórców Energiewende (rewolucyjnego przejścia od konwencjonalnych do odnawialnych źródeł energii, bez precedensu w nowożytnej historii – przyp. red.) jest doradca Angeli Merkel – Hans Joachim Schellnhuber (w Anglii znany szerzej jako „Johny”), który od 1993 r. szefuje poczdamskiemu Instytutowi Badań nad Zmianami Klimatu. Utworzył komitet dostarczający rządowi niemieckiemu odpowiednich dowodów naukowych, mających potwierdzać zagrożenia klimatyczne. Schellnhuber przeniósł ciężar debaty z globalnego ocieplenia na dość katastroficzne wizje płonących węgli a jego prognozy zostały uwzględnione przy tworzeniu założeń polityki energetycznej w Niemczech.
 

Gdzie właściwie należałoby szukać źródeł klimatycznej histerii?

Kiedy w 1989 r. Margaret Thatcher wypowiadała się po raz pierwszy w ONZ o zmianach klimatycznych, Zieloni mieli tylko ok. 15 proc. poparcia w wyborach w Zachodniej Europie. Ich znaczniejsze pojawienie się na scenie politycznej było w rzeczywistości reakcją na pierwszą falę zatrważających doniesień naukowych o zmianach klimatu, ale nie można powiedzieć, by ówczesny stan posiadana partii ekologicznych był spory. W latach 80. XX w. ukazała się książka pt. „Only One Earth” – jeden z klasycznych już dziś, nieoficjalnych raportów, w którym autorzy stawiali tezę, iż pewne bardzo niewielkie i ograniczone zmiany wskaźników z zakresu ochrony środowiska mogą w efekcie doprowadzić do zasadniczych i krytycznych zmian na skalę globalną. Znajdują się tam jedne z pierwszych katastroficznych prognoz związanych z globalnym ociepleniem. Warto jednak podkreślić, że świat nauki nie dysponował wówczas jeszcze żadnymi modelami komputerowymi, były to po prostu czcze zgadywanki.
 

Wszyscy dali się uwieść lękowi? Świat nauki nie oponował?

W Australii doradca byłego premiera Tonyego Abotta jako jeden z nielicznych obstawał przeciwko sztucznemu dotowaniu produkcji energii np. ze źródeł wiatrowych. Maurice Newman, bo o nim mowa, mówił bez ogródek: „Nie spodziewajcie się prawdy od naukowców i mediów głównego nurtu, bo oni należą do establishmentu i składają ofiary na ołtarzu Globalnego Ocieplenia. Przedstawiają iluzje, że uratują nas elektrownie wiatrowe. Tymczasem biedni stają się jeszcze biedniejsi a ci, na których los mamy realny wpływ, żyją z zasiłków socjalnych i marzną w zimie”. Tymczasem w Unii 22 października 2014 r. Komisja Euro-pejska pod wodzą Jeana-Claude’a Junckera pochyliła się nad naukowymi raportami, przeznaczając każdego roku imponujące środki na zagadnienia związane z klimatem. Przypominają mi się w tym miejscu słowa Winstona Churchilla, który mawiał, że naukowcy powinni być zawsze pod ręką… Kontrolowanie obaw i lęków może być drogą do osiągnięcia władzy.
 

A jakie realne szanse ma przed sobą cudowna broń węgla, czyli CCS?

Musimy popracować nad koncepcjami. Technologie CCS, którymi dysponujemy nie zawsze zyskują odpowiednie wsparcie. Przyczyny są różnej natury. Polska zidentyfikowała na Bałtyku jedyny w swoich granicach obszar nadający się do celów składowania dwutlenku węgla, położony bardzo daleko od miejsc emisji tego gazu. W Niemczech opinia publiczna przeciwstawia się jakimkolwiek inwestycjom tego typu. Brak poparcia społecznego i politycznego obserwujemy też w Wielkiej Brytanii, jeśli chodzi o budowę elektrowni wyposażonej w infrastrukturę do wychwytu i składowania dwutlenku węgla. A przecież CCS to nie wszystko! By opracować taki scenariusz, który zyskałby uznanie i posłuch, powinniśmy wytworzyć powszechny szacunek dla roli węgla w okresie transformacji energetycznej!
 

Łatwo powiedzieć. Ale czy starczy węglowi amunicji? Jaką obrać taktykę?

W ramach uzgodnionych dla węgla ograniczeń powinniśmy maksymalnie sprawnie poruszać się w trudnym politycznym labiryncie. Jedno z wyjść rysuje się w takim kierunku, gdzie państwom członkowskim pozostawiono w Unii Europejskiej wolność decydowania o kształcie własnego miksu energetycznego. Komisja Europejska ma siłę zdolną uśmiercić węgiel na konty-nencie. Naszą misją, misją Euracoal jest więc bezustanne poszerzanie perspektywy, aby w końcu przekonać przedstawicieli mieszkańców Unii w Parlamencie Europejskim do większej przychylności dla węgla. Musimy balansować przy pomocy rzeczowych argumentów. Pokazać korzyści i opisać dokładnie odpowiednie dla węgla miejsce. Trzeba mówić jasno o kosztach, np. o tym, że budowa gigantycznej pustynnej elektrowni solarnej w Kalifornii, złożonej z 9 mln paneli i mocy 550 MW, pochłonie półtora miliarda dolarów. A nowoczesna bateria Tesli oferuje nam 7 KWh energii elektrycznej po cenie… 3 tys. dol.! Musimy wziąć wreszcie pod uwagę okresy bez dostępu do energii z OZE i unaocznić ludziom w Europie skutki braku zasilania. Nowe węglowe projekty, przy utrzymywaniu się obecnej polityki energetyczno-klimatycznej, będą jeszcze trudniejsze niż dziś. Bob Dylan śpiewał, że czasy się zmieniają, musimy zmieniać się razem z nimi! Za wszelką cenę nie powinniśmy dopuścić do tego, by węgiel był wciąż przedstawiany jako problem naszej planety!

 

Wysłuchał: Witold Gałązka
Publicysta tygodnika Trybuna Górnicza
i portalu górniczego nettg.pl

 

 

 

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy