Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy nr 10-12 (290-292) Październik-Grudzień 2019 r.



Górniczym spółkom najlepiej działa się z dala od Śląska?

Górniczym spółkom najlepiej działa się z dala od Śląska?

Na Lubelszczyźnie przemysł wydobywczy uważają za szansę i nie zamierzają blokować budowy kopalń.

 

Trudno prowadzić biznes wbrew lokalnej społeczności. I na odwrót – tam, gdzie przedsiębiorca może liczyć na wsparcie, bądź przynajmniej „życzliwą neutralność” samorządów i mieszkańców, interes kręci się znacznie sprawniej. Potwierdzeniem tej reguły są perypetie górnictwa, które skutkiem społecznych protestów ma „pod górkę” w swym śląskim mateczniku, podczas gdy na Lubelszczyźnie traktowane jest jako koło zamachowe lokalnej gospodarki. A skoro tak, to nikt pod te „koła” kłód rzucać nie zamierza. Wręcz przeciwnie. Samorządy i politycy z obu stron barykady raz za razem pokazują, że widzą w górnictwie partnera, a nie zagrożenie.

Na ścianie wschodniej nikt nie chce przeszkadzać w fedrowaniu

My uważamy górnictwo za szansę. Stąd u nas nie ma i myślę, że nigdy nie będzie pomysłów, aby blokować tego typu inwestycje – mówił Zdzisław Krupa, wójt położonej w powiecie chełmskim gminy wiejskiej Rejowiec Fabryczny, pytany przez PortalSamorzadowy.pl o to, czy podziela obawy samorządowców ze Śląska na temat górniczej specustawy, której projekt został przedstawiony w połowie września.

Moim zdaniem taka specustawa w naszym przypadku jest niepotrzebna – stwierdził wójt, co jednak oznaczało nie to, iż jest jej przeciwny, ale że w realiach województwa lubelskiego nie widzi potrzeby tworzenia dodatkowych mechanizmów broniących interesów branży węglowej.

Dla wójta liczącego nieco ponad 4 tysiące mieszkańców Rejowca Fabrycznego punktem odniesienia były nie argumenty włodarzy Imielina, Rybnika, czy Gliwic, którym nowe kopalnie jawią się jako pomysł co najmniej „kontrowersyjny”, lecz wskaźniki różniące kierowaną przez niego gminę od leżącej „za miedzą” gminy Puchaczów. A wyraźne różnice widać zaś praktycznie we wszystkim. Z danych Głównego Urzędu Statystycznego za rok 2017 wynikało, że podczas gdy w Rejowcu Fabrycznym bezrobocie wynosiło 10,6 proc., a dochody gminy w przeliczeniu na jednego mieszkańca nieznacznie przekraczały 4300 zł, to w gminie Puchaczów bez pracy było zaledwie 3,6 proc. czynnych zawodowo mieszkańców, a zestawiając dochody gminy z ogólną liczbą mieszkańców okazywało się, że „na głowę” przypadało średnio ponad 7200 zł. W Rejowcu Fabrycznym wyraźnie niższe były też wydatki gminy (w przeliczeniu na mieszkańca), liczba oddanych do użytkowania mieszkań, a nawet przyrost naturalny (czemu towarzyszył fatalny bilans salda migracji). Zbyt dużo tego, aby tak po prostu można było przejść nad tym do porządku dziennego.

Na porozumieniu skorzysta górnicza spółka oraz mieszkańcy gminy

Tym, co czyni różnicę między oboma lubelskimi gminami, była znajdująca się na terenie gminy Puchaczów kopalnia Bogdanka. Zatrudniający ponad 5500 pracowników zakład jest dla tamtejszej społeczności lokalnej tym, czym fabryka Opla dla Gliwic, czy Fiat dla Tychów. Nie tylko zresztą dla niej. Także dla będącej siedzibą powiatu i gminy miejsko-wiejskiej Łęcznej (Puchaczów leży właśnie w pow. łęczyńskim). I to też widać w podejściu tamtejszych samorządowców. Mają pełną świadomość, że – mówiąc kolokwialnie – wszyscy jadą tam na tym samym wózku. Pod koniec czerwca władze samorządowe gminy i powiatu podpisały wspólnie z przedstawicielami kopalni Bogdanka i prezesem zarządu spółki Enea Badania i Rozwój (właściciela zakładu) list intencyjny w sprawie o współpracy w zakresie „wykonania analiz i opracowań przedprojektowych dla nowej linii kolejowej”. W dokumencie jest mowa m.in. o koncepcji programowo-przestrzennej, przeprowadzeniu badań geotechnicznych, a także przygotowaniu dokumentacji geologiczno-inżynierskiej i raportu oddziaływania na środowisko dla długiej na 10 km jednotorowej linii z Łęcznej do Bogdanki (przystanki miałyby się jeszcze znajdować także w Puchaczowie i Starej Wsi). Inwestycja zapewni bezpieczne kolejowe połączenie pomiędzy Łęczną i okolicznymi miejscowościami, a LW Bogdanka i planowaną elektrownią w rejonie Łęcznej. Stanowić to będzie duże udogodnienie komunikacyjne dla mieszkańców. Nowe połączenie to też krok w walce z wykluczeniem transportowym w regionie i nowe miejsca pracy – mówił Leszek Włodarski, burmistrz Łęcznej. Szacunki wskazują, że po uruchomieniu połączenia kolejowego, korzystać z niego może aż 2 tys. osób, z czego sporą część stanowić będą właśnie nasi pracownicy, obecnie posiłkujący się własnym transportem samochodowym dodał Artur Wasil, prezes zarządu LW Bogdanka. Uruchomienie nowego połączenia kolejowego przyczyni się do rewitalizacji siatki kolejowej w województwie i stanowić będzie przyczynek do dalszych inwestycji, m.in. przyszłościowego połączenia z Lublinem i Centralnym Portem Komunikacyjnym – tak z kolei komentował sprawę obecny przy podpisaniu porozumienia Artur Soboń, sekretarz stanu w b. Ministerstwie Inwestycji i Rozwoju (sama Łęczna należy do grona około setki polskich miast pozbawionych dostępu do kolei, podobnie zresztą jak Jastrzębie-Zdrój).

Bez pomocy samorządu ta inwestycja nie wypali

Nową linią miałby się odbywać zarówno transport osobowy, jak i towarowy. Jej uruchomienie ma poprawić stan bezpieczeństwa na lokalnych drogach, którymi górnicy dojeżdżają do pracy w kopalni. Linia zarazem miałaby ułatwić transport węgla i innych produktów do elektrowni, wykorzystującej gaz syntezowy, którą Enea do połowy kolejnej dekady chce wybudować w pobliżu Łęcznej. Na razie nie podano z jakiego źródła miałaby pochodzić pieniądze na przyszłą budowę linii. Mocno natomiast pokreślono rolę lokalnego samorzą- du, jako podmiotu, który może przyśpieszyć pozyskiwanie gruntów pod to przedsięwzięcie. Bez aktywnej roli samorządu, na terenie którego będzie budowana linia, inwestycja nie mogłaby zostać zrealizowana. To gmina ma możliwość prze- prowadzenia wszystkich procedur i dokumentacji, które będą początkiem fizycznej budowy linii kolejowej – podkreślał w rozmowie z Radiem Lublin burmistrz Leszek Włodarski. Po ogłoszeniu porozumienia i pierwszym poruszeniu, jakie ta informacja wywołała w przestrzeni publicznej, zapadła kłopotliwa cisza, przerywana jedynie doniesieniami branżowych mediów dopytujących o szczegóły przedsięwzięcia. Zwracano uwagę, że inwestycja w powiecie łęczyńskim nie jest wpisana ani do komponentu kolejowego CPK, ani też do postulatów zgłoszonych przy okazji programu Kolej Plus, a na dodatek nic nie wiadomo na temat jej finansowania. A że wszystko to działo się na krótko przed rozpoczęciem parlamentarnej kampanii wyborczej, więc siłą rzeczy pojawiły się wątpliwości, czy cały pomysł nie jest aby tylko przedwyborczym „balonem”, po którym dzień po głosowaniu zostaną już tylko wspomnienia.

Wygląda, że obawy te były nieuzasadnione. Kiedy pod koniec listopada, czyli niemal pięć miesięcy od daty podpisania wspomnianej deklaracji, Portal Samorządowy zapytał w Łęcznej (gmina występuje w roli głównego inwestora) o konkrety burmistrz Leszek Włodarski zapewniał, że sprawy rozwijają się w dobrym kierunku. Został już wyłoniony wykonawca, który ma zrobić studium wykonalności dla inwestycji. Określi ono, czy i w jakim zakresie jest ona potrzebna. Studium ma być gotowe w pierwszym kwartale przyszłego roku – zapowiada burmistrz Łęcznej. Zwraca zarazem uwagę, że do maja przyszłego roku sejmik wo jewództwa lubelskiego powinien przyjąć strategię rozwoju regionu (obecnie jest ona w fazie konsultacji). W Łęcznej z dokumentem tym wiązane są duże nadzieje. Zwłaszcza w kontekście ewentualnego poprowadzenia linii kolejowej nie tylko do Bogdanki, ale także „w świat” (czyli w pierwszym rzędzie do Lublina). Jak można usłyszeć w rozmowie z burmistrzem wstępnie już opracowany jest przebieg trasy i analiza „skutków finansowych” przedsięwzięcia. Na razie jednak jest za wcześnie, by te ustalenia podawać do publicznej wiadomości, gdyż mogą się jeszcze zasadniczo zmienić. Władze samorządowe liczą, że pieniądze na budowę uda się znaleźć w przyszłym budżecie Unii Europejskiej. Argumentem, że tak się właśnie stanie ma być znaczenie jakie Bruksela przywiązuje do rozwoju niskoemisyjnego transportu szynowego.

Dobrą prasę po obu stronach politycznej barykady

Życzliwe podejście samorządowców z Lubelszczyzny  wobec  branży węglowej nie jest niczym nowym. Na „zielone światło” z ich strony może liczyć nie tylko fedrująca tam od lat Bogdanka, ale też przymierzająca się do rozpoznania części złoża „Chełm II” Jastrzębska Spółka Węglowa (wcześniej pozytywną opinię w sprawie koncesji uzyskała mająca podobne plany Kompania Węglowa). Strategia lubelskich samorządowców nie sprowadza się wyłącznie bynajmniej do życzliwej neutralności wobec planów górniczych koncernów. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że są oni żywotnie zainteresowani rozwojem branży wydobywczej na terenie tego regionu i zamierzają ten rozwój w aktywny sposób wspierać. Dotyczy to zresztą polityków i samorządowców z obu stron politycznej barykady. Warto przypomnieć, że jeszcze przed zmianą warty we władzach województwa ze strony zarządu regionu wyszła propozycja, żeby górnicy, którzy rzucą robotę na Górnym Śląsku i pojadą pracować do kopalń na Lubelszczyźnie, dostawali za symboliczną złotówkę bezpłatny projekt tzw. domu pasywnego i działkę budowlaną. To nasza oferta dla „lubelskich emigrantów” i wykwalifikowanych pracowników m.in. przyszłych kopalni, które według założeń programu miałby powstać w naszym regionie – zapowiadał niespełna dwa lata temu Krzysztof Hetman, były marszałek województwa lubelskiego z nadania Polskiego Stronnictwa Ludowego, a obecnie reprezentujący ten region eurodeputowany. Pomysł wspierały też ówczesne władze regionu. Faktem jest, że od tamtego czasu pomysł nie doczekał się realizacji, a fala skuszonych działkami górników ze Śląska nie ruszyła pod wschodnią granicę. Być może nigdy to nie nastąpi. Być może cała inicjatywa pozostanie wyłącznie atrakcyjnie brzmiącym hasłem. Nawet jeśli jednak tak się stanie, to i tak będzie to bardzo wymowne świadectwo nastrojów panujących na ścianie wschodniej względem sektora górniczego. Nastrojów, których raczej daremnie szukać na Śląsku. Ten ostatni bowiem coraz bardziej wyłącznie za sprawą historii i utartej tradycji zasługuje jeszcze na miano zagłębia polskiego górnictwa.

Michał Wroński

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy