Górnicza Izba Przemysłowo Handlowa

Polish Mining Chamber of Industry and Commerce

Biuletyn Górniczy Nr 1 - 2 (211 - 212) Styczeń - Luty 2013 r.



Prócz środków represyjnych

Promocja dobrych praktyk


Rozmowa z dr. inż. PIOTREM LITWĄ – Prezesem Wyższego Urzędu Górniczego


- Z dostępnych już danych wynika, iż w ub. roku w polskim górnictwie ogólna liczba wypadków – już trzeci rok z rzędu – zmniejszyła się. I to o ok. 5 proc., a aż o 40 proc. – co szczególnie cieszy – spadła liczba tzw. wypadków ciężkich. Czy można zatem – zdaniem Pana Prezesa – wysnuć wniosek, iż mamy do czynienia ze stałą tendencją malejącej ogólnej wypadkowości w górnictwie?

- To fakt, że od 2010 roku maleje liczba wypadków ogółem. Sumaryczny efekt tej trzyletniej poprawy przekracza 21 procent, czyli lepiej niż zakładaliśmy w naszej wieloletniej strategii, w której wskazujemy pięcioprocentowy próg satysfakcji w każdym kolejnym roku. Dla załogi własnej kopalń węgla kamiennego w 2012 r. liczba wypadków ogółem w 2012 r. zmalała o 7, 5 procenta, a ciężkich urazów było o 40 procent mniej niż rok wcześniej i trzy razy mniej niż w 2009 r. Statystyka ma to do siebie, że zawsze znajdzie się jakiś słaby punkt, który szczególnie boli, choć powodów do zadowolenia jest wiele. Dobra, spadkowa tendencja nie dotyczy wypadkowości śmiertelnej, która od kilku lat utrzymują się mniej więcej na tym samym poziomie. I to jest ten słaby punkt, który boli. W ubiegłym roku było 28 śmiertelnych ofiar wypadków w górnictwie, w tym 26 w górnictwie węgla kamiennego. Oznacza to, że ciągle odległy jest nasz dalekosiężny cel zerowej wypadkowości w zakresie wypadków śmiertelnych i ciężkich. O tym, że jest to realne przekonują nas wyniki programów bezpieczeństwa w innych krajach, na przykład w Niemczech, pod nazwą „Zero tolerancji dla wypadków”.
 

- Niestety, nie poprawiły się wskaźniki wypadkowości śmiertelnej. W ub. roku w górnictwie zginęło 28 górników, a więc tyle samo, ile w roku 2011. Początek tego roku pod tym względem też nie nastraja optymistycznie. Czy nadal większość wypadków spowodowanych jest błędem człowieka?

- Problem, który nazwaliśmy czynnikiem ludzkim funkcjonuje oczywiście we wszystkich branżach i zawsze jest brany pod uwagę przy analizowaniu przyczyn wypadków czy katastrof. Przyczyny wypadków przy pracy rozpatrujemy w kilku aspektach. Zastanawiamy się, czy zostały popełnione jakieś błędy nie tylko przez osobę, która uległa wypadkowi, ale też osoby, które z nią współpracowały czy nadzorowały jej pracę. Analizujemy, czy popełniono jakieś błędy na etapie wykonawstwa robót. Jeśli gdzieś tutaj z jakiegoś powodu zawinił człowiek, to nazywamy to „czynnikiem ludzkim”. W każdej branży, nie tylko górniczej, czynnik ludzki często okazuje się najsłabszym ogniwem w łańcuchu przyczyn wypadku. Z badań ankietowych, dotyczących ryzykownych zachowań pracowników obsługujących urządzenia transportowe przeprowadzanych z naszej inicjatywy przez Główny Instytut Górnictwa w siedmiu kopalniach węgla kamiennego wynika, że wpływ na takie zachowania mają: pośpiech, brak właściwej koordynacji i organizacji robót, zły stan techniczny maszyn i urządzeń, kierowanie do obsługi pracowników nie posiadających odpowiednich kwalifikacji.

 

- Wzrosła wypadkowość w zewnętrznych firmach usługowych. Z danych opublikowanych np. przez Katowicki Holding Węglowy wynika, iż liczba tychże pracowników stanowi zaledwie 12 proc. wszystkich zatrudnionych, a to oni właśnie generują aż jedną czwartą wszystkich wypadków przy pracy. Przyczyn należy upatrywać w gorszym wyposażeniu w sprzęt i środki ochrony, a może po prostu w nie przestrzeganiu dyscypliny pracy?

- Przepisy i zasady dyscypliny pracy są przejawem troski o człowieka. Jeżeli ktoś działa na swoją krzywdę, to nie jest to przejaw chuligaństwa, lecz braku kwalifikacji, złej organizacji pracy, presji na wykonywanie zadań ponad możliwości kadrowe i sprzętowe. W ubiegłym roku mocno naciskaliśmy spółki węglowe na podwyższenie poprzeczki firmom wykonującym usługi w ruchu zakładów górniczych. Zależy nam na takich samych standardach dla wszystkich ludzi pracujących pod ziemią. W wyrobiskach górniczych nie ma miejsca na dwa światy pracownicze, ponieważ zagrożenia są identyczne dla wszystkich, którzy wykonują tam jakiekolwiek zadania. Mam satysfakcje, że pod koniec ubiegłego roku nasza perswazyjna współpraca z zarządami spółek węglowych przyniosła efekty. Firmy, których pracownicy nie przestrzegali przepisów obowiązujących w kopalniach i ulegali wypadkom, zaczęły tracić zlecenia. Jestem przekonany, że to skuteczna metoda: nie dajesz gwarancji bezpiecznego wykonania zadań, to nie dostaniesz zlecenia, albo je stracisz, gdy naruszysz warunki ustalone w przetargu. Cena nie może być jedynym kryterium wyłaniania wykonawców usługi na terenie kopalń.
 

- Mniej jednak było zdarzeń, które mogłyby prowadzić do takich katastrof, jak pożary, tąpnięcia czy wdarcie się wody, ale – o czym WUG wielokrotnie informował – odnotowano spory wzrost wypadków spowodowanych opadem skał stropu i ociosu. Czy przyczyna tegoż tkwi głównie w nienajlepszej mechanizacji robót uznawanych za najniebezpieczniejsze?

- Katastrof, w ubiegłym roku na szczęście polskie górnictwo uniknęło, ale już w styczniu bieżącego roku otarło się o takie ryzyko. Długo będziemy pamiętać spektakularne zdarzenie z 18 stycznia w kopalni „Knurów-Szczygłowice” Ruch Knurów należącej do Kompanii Węglowej. Woda wdarła się do wyrobiska na poziomie 850 metrów. Jeden górnik poniósł śmierć, a kilku zostało lekko poszkodowanych. Do tego feralnego piątku uważałem, że z zagrożeniem wodnym w górnictwie węgla kamiennego przedsiębiorcy potrafią sobie radzić. Gdyby to zdarzyło się pół wieku temu, to powiedziałbym, że siły natury wygrały z człowiekiem. Dzisiaj takich tragedii można uniknąć przeprowadzając właściwie rozpoznanie warunków górniczo-geologicznych i przestrzegając elementarnych zasad profilaktyki.

W ostatnich latach górniczym załogom dają się we znaki opady skał ze stropu lub ociosów oraz zawały. W 2012 r. z tej przyczyny zaistniały aż cztery wypadki śmiertelne w należących do Kompanii Węglowej kopalniach „Sośnica-Makoszowy” oraz „Marcel”, w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, kopalni „Wieczorek” Katowickiego Holdingu Węglowego. Rok wcześniej były dwa wypadki śmiertelne podczas robót związanych z rabowaniem chodników przyścianowych w Zakładzie Górniczym „Janina” należącym do Południowego Koncernu Węglowego oraz kopalni „Wujek” Ruch „Śląsk” KHW.

W wyniku przeprowadzonych dochodzeń ustaliliśmy, że przyczynami wypadków śmiertelnych związanych z opadem skał było: prowadzenie robót niezgodnie z ustaleniami projektu technicznego lub technologią robót, w tym tolerowanie nieprawidłowego wykonawstwa obudowy; brak wypełniania przestrzeni pomiędzy obudową chodnikową a wyłomem wyrobiska, nieprawidłowe obłożenia robót pod względem liczebności i kwalifikacji zespołu rabunkarzy, w tym wykonywanie rabunku obudowy bez górnika rabunkarza; prowadzenie rabowania bez wzmocnienia obudowy; utrzymywanie chodników za frontem ściany bez odpowiedniej jej stabilizacji; niedostateczne nadzorowanie robót przez osoby dozoru ruchu; zła organizacja i koordynacja robót; przebywanie pracowników pod niezabezpieczonym stropem, czy brak właściwego zabezpieczenia obudową tymczasową; wykorzystywanie obudowy wyrobisk do przesuwania maszyn i urządzeń bez odpowiedniego jej wzmocnienia. Większość wskazywanych przyczyn związana była z nieprawidłowym stanem obudowy chodnikowej na odcinku przeznaczonym do rabowania. Wynika to ze stosowanych powszechnie technologii rabunku, które bazują na doraźnych, koniecznych do usuwania wzmocnieniach rabowanych odrzwi. Powoduje to, że najmniejszy błąd przy wykonywaniu wzmocnienia obudowy, a następnie jej rabowaniu, może doprowadzić do wypadku.

Nienajlepsza mechanizacja, to łagodne określenie. Rabowanie obudowy chodnikowej dotychczasowymi metodami to anachronizm wobec procesu eksploatacji wysokowydajnymi kompleksami ścianowymi i jako jedna z najbardziej pracochłonnych i niebezpiecznych czynności, zaburza rytmiczny postęp ścian. Dlatego w ubiegłym roku zaczęliśmy głośno dopominać się o systemowe rozwiązanie tego problemu i upowszechnienie stosowania odpowiedniej obudowy zmechanizowanej na skrzyżowaniu ściany z chodnikiem przyścianowym. Sterowanie sekcją prowadzone jest wówczas z bezpiecznej odległości i eliminuje kontakt pracowników ze strefą bezpośredniego zagrożenia zawałem. Poprawa warunków bezpieczeństwa pracy jest ewidentna.
 

- W kopalniach węgla kamiennego utworzono – jak wiadomo – 10 rejonów szczególnego nadzoru. Na czym ów szczególny nadzór polega? Jakie daje to efekty?

- Rejony szczególnego nadzoru wyznaczane są począwszy od lutego 2010 r. przez dyrektorów naszych „węglowych” okręgowych urzędów górniczych, czyli w Katowicach, Gliwicach, Rybniku i Lublinie. Były one odpowiedzią na serię świąteczno- noworocznych wypadków w kopalniach węgla kamiennego na przełomie 2009-2010 r. Ich efekt dla nas jest oczywisty: zatrzymaliśmy rozprężenie dyscypliny, zmobilizowaliśmy dozór kopalniany do wzmożenia wysiłków, a naszym inspektorom wyznaczyliśmy priorytety. Jeżeli zatrzymują oni roboty górnicze, na przykład gdy stwierdzają gromadzenie się metanu w zrobach, to jestem przekonany, że ratują górnikom życie. Musieliśmy sięgnąć po nadzwyczajne środki wymuszania przestrzegania przepisów i dyscypliny górniczej. Prawo zezwala nam na przeprowadzanie kontroli limitowanych, ale także „nadzwyczajnych” – doraźnych i powtórnych. Wyznaczając rejony szczególnego nadzoru dajemy przedsiębiorcy sygnał, że będziemy kontrolować wskazane wyrobiska bardzo często, nie rzadziej niż raz na dwa miesiące. Rejony zmienią się w zależności od postępu robót górniczych. Pojawiają się nowe, w innych zagrożenia maleją na skutek podejmowanych działań prewencyjnych lub zaprzestania eksploatacji. Są kontrolowane przez kilkuosobowe zespoły, w których uczestniczą inspektorzy różnych specjalności

Obecnie w kopalniach należących do KHW S.A. wyznaczono trzy rejony szczególnego nadzoru (dwie ściany w KWK „Murcki-Staszic” oraz jedna w KWK „ Mysłowice-Wesoła”). W KW S.A. także są trzy (po jednym w KWK: „Bielszowice”, „Bobrek-Centrum”, „Sośnica - Makoszowy”), a w JSW S.A. mamy ich cztery (po dwa w KWK: „Krupiński” oraz „Budryk”).
 

- Przy WUG działa Fundacja Bezpieczne Górnictwo. Czym ono – nie wyręczając statutowych zadań Urzędu – się zajmuje?

- Fundacja od ponad 15 lat wspiera działalność nadzoru górniczego we wprowadzaniu do polskiego górnictwa najwyższych światowych standardów bezpieczeństwa i higieny pracy. Od trzech lat, po zmianie statutu, zyskuje ona coraz więcej sojuszników. Zrzesza osoby fizyczne i prawne, w tej chwili jest 39 firm i instytucji działających na rzecz górnictwa z całej Polski, które są reprezentowane w Zgromadzeniu Fundatorów. W lutym będziemy mieli premierę filmu promującego udział polskiego górnictwa w codziennym życiu rodaków. Film „Bogactwo z głębi ziemi”, zrealizowany na zlecenie fundacji, jest pierwszym tego typu przedsięwzięciem prezentującym całe polskie górnictwo;. Fundacja nagradza „Dzielnych Górników”, czyli ludzi, których rozwaga podczas wykonywania obowiązków zawodowych powinna być wzorem dla innych. Pod egidą fundacji organizowane są cykliczne konkursy dla dziennikarzy zajmujących się górnictwem oraz dla uczniów klas górniczych. W ubiegłym roku - który był jubileuszowym dla nadzoru górniczego obchodzącego 90-lecie działalności oraz Fundacji świętującej 15-lecie - zorganizowano ogólnopolski konkurs fotograficzny „Górnictwo z zasadami”. Fundacja promuje najlepsze parce dyplomowe absolwentów studiów górniczych. W tym roku, mam nadzieję, zacznie inspirować rywalizację projektami innowacyjnymi realizowanymi w zakładach górniczych.
 

- Od dłuższego już czasu można zauważyć, iż coraz mniej przekazuje się opinii publicznej informacji o represyjnych środkach stosowanych przez Urząd, natomiast przekaz ów ubogaca popularyzacja tego wszystkiego, co służy poprawie bezpieczeństwa pracy i eliminowaniu ryzykownych zachowań. Publikacje książkowe, broszury, ulotki, filmy, animacje multimedialne zarówno w Internecie, jak i na nośnikach elektronicznych… Czy to od wielu już miesięcy upowszechnianie, a raczej lansowanie dobrych praktyk – a sam Pan Prezes przekonywał, iż „dobre praktyki są wtedy skuteczne, gdy trudniej jest ich nie przestrzegać, aniżeli je łamać” – przynosi już efekty?

- Nie zgadzam się z Panem Redaktorem. Coraz więcej jest informacji o naszych środkach represyjnych. Nigdy wcześniej tak szeroko nie informowaliśmy opinii publicznej o podejmowanych decyzjach organów nadzoru górniczego. Ujawniane są sankcje, w tym mandatowe lub personalne w postaci zawieszenia w czynnościach w ruchu zakładu górniczego, a także zalecenia powypadkowe. Informujemy na bieżąco o zatrzymanych robotach lub urządzeniach, o sytuacji w rejonach szczególnego nadzoru, o przyczynach wypadków. Przedstawiamy raporty o zagrożeniach. W ostatnich latach nie było górniczych katastrof, i mam nadzieję że już ich nigdy nie będzie, stąd może mniejsze jest zainteresowanie dziennikarzy wnioskami kierowanymi do sądów o ukaranie konkretnych osób . Takie wnioski oczywiście są formułowane, ale dalecy jesteśmy od polowania „na czarownice” i ujawniania personaliów osób, przeciwko którym prowadzone jest postępowanie. I proszę na takie rewelacje nie liczyć. Promocja dobrych praktyk, efektywnych programów bhp-owskich, zwalczania zagrożeń, szeroko rozumiana prewencja wypadkowa - to są ścieżki do zmiany mentalności górników czyli ograniczania błędów w zarządzaniu, organizowaniu lub wykonywaniu robót górniczych. Nasze metody docierania do górników są dostosowywane do realiów. Dlatego prowadzimy telefon górniczego zaufania. Mamy interwencyjny kontakt e-mail. Jesteśmy na YouTube, na portalach społecznościowych. W tym roku rozpoczęliśmy szkolenia na odległość za pośrednictwem Skype’a.
 

- Stale apeluje Pan Prezes, by zwiększać nakłady inwestycyjne służące zwalczaniu zagrożeń naturalnych i technicznych. One istotnie z roku na rok są coraz wyższe. Czy da się w ogóle ustalić ów graniczny poziom tychże nakładów, aby widoczne były tego skutki nie tylko w postaci wyższej produkcji, ale i radykalnego obniżenia poziomu ryzyka przeprowadzanych pod ziemią robót?

- Chciałbym mieć takie narzędzie. Próg satysfakcji inwestycyjnej każdy przedsiębiorca określa na własny użytek. W skali całego górnictwa to są miliardy złotych na nowe technologie, maszyny, urządzenia, klimatyzacje, transport, systemy zwalczania zagrożeń, w tym odmetanowanie. Inwestycje w udostępnianie nowych frontów wydobywczych to także bezpieczeństwo załóg. Na warunki pracy wpływ mają również rozpoznanie górniczo-geologiczne i prawidłowo wykonane roboty przygotowawcze. Z naszej inicjatywy prowadzony jest Strategiczny Projekt Badawczy „Poprawa bezpieczeństwa pracy w kopalniach”, którego rezultaty - mam nadzieję - wprowadzą nowe podejście do zwalczania zagrożeń występujących w górnictwie.
 

- W styczniu skierował Pan do podpisu projekt rozporządzenia Ministra Środowiska w sprawie zagrożeń naturalnych w zakładach górniczych. Czego konkretnie on dotyczy, co zmienia w dotychczas obowiązujących przepisach?

- Nowe rozporządzenie określa przede wszystkim kryteria oceny większości zagrożeń naturalnych występujących w zakładach górniczych (m.in. metanowego, tąpaniami, wodnego, wybuchem pyłu węglowego, czy erupcyjnego). Przepisy te stanowią także podstawę do ustalenia przez Ministra Gospodarki rygorów prowadzenia ruchu zakładu górniczego w warunkach zagrożeń naturalnych. W nowej ustawie – Prawo geologiczne i górnicze przyjęto, że zaliczeń przestrzeni do poszczególnych stopni, kategorii lub klas zagrożeń naturalnych dokonuje już nie dyrektor okręgowego urzędu górniczego, a kierownik ruchu zakładu górniczego, w wielu przypadkach na podstawie opinii rzeczoznawcy do spraw ruchu zakładu górniczego (zakres tych przypadków nie uległ zmianie). Nowe rozporządzenie, które wejdzie w życie z dniem 1 lipca 2013 r., wprowadza szereg zmian, systematyzując, m.in. w oparciu o wyniki analiz i dyskusji prowadzonych w gronie ekspertów z jednostek naukowych oraz przedsiębiorców, na nowo np. klasyfikację zagrożenia wyrzutami gazów i skał w kopalniach węgla kamiennego (III kategorie) oraz tąpaniami w kopalniach węgla kamiennego i rud miedzi (II kategorie), a także określając trzy stopnie nowo klasyfikowanego zagrożenia klimatycznego.
 

- Czy według danych, jakie są w posiadaniu Urzędu, eksploatacja w kop. „Silesia” istotnie zagraża - jak twierdzi w jednym ze swoich felietonów Kazimierz Kutz - Goczałkowicom Zdrojowi, w tym tamtejszym sanatoriom oraz mającemu strategiczne znaczenie dla aglomeracji zbiornikowi wodnemu?

- „Silesia” ma koncesje Ministerstwa Środowiska na wydobycie węgla w rejonie Goczałkowic. Felietoniście wypada pisać co mu do głowy przyjdzie. Z dokumentacji wynika, że roboty górnicze mają być prowadzone w innym miejscu, sanatorium nie zagrożą, podobnie jak zbiornikowi wodnemu. A my jesteśmy od tego, żeby pilnować warunków określonych koncesji.
 

- Dziękuję za udzielenie wywiadu.


Rozmawiał: Jerzy Miemiec

 

Menu




Newsletter


Biuletyn górniczy

Bieżący numer

img12

Górniczy Sukces Roku

View more
img12

Szkoła Zamówień Publicznych

View more
img12

Biuletyn Górniczy

View more


Partnerzy