Rozmowa z dr. inż. Januszem Steinhoffem; byłym prezesem Wyższego Urzędu Górniczego; wicepremierem i ministrem gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, przewodniczącym Partii Centrum.
Jak dziś ocenia Pan wieloletni wysiłek branży górniczej, przeprowadzoną w tym sektorze reformę, której założenia są Pana autorstwa? Czy przyniosły one oczekiwane rezultaty?
-Nie przypisuję sobie autorstwa przeprowadzenia całego procesu restrukturyzacyjnego w górnictwie. Oczywiście w różnym wymiarze w tych procesach od 1990 roku uczestniczyłem, będąc najpierw przez 4,5 roku prezesem WUG-u, a przede wszystkim potem – w latach 1997-2001 – gdy przyszło mi sprawować funkcję ministra gospodarki, a następnie także wicepremiera. Wówczas jednym z priorytetów było konieczne przyspieszenie restrukturyzacji tej, tak ważnej dla polskiej gospodarki branży. A trzeba mieć świadomość, iż wtedy nie była ona w dobrym stanie. Jak wiadomo, w społecznym odbiorze to był jeden z najtrudniejszych programów restrukturyzacyjnych w polskiej gospodarce, bo przecież z tej branży odeszło ponad 300 tys. ludzi! W ostatnim okresie, w którym przyszło mi sprawować funkcję ministra gospodarki, gdy nastąpiło mocne przyspieszenie przemian w górnictwie, a więc w ciągu czterech lat odeszło z niego 100 tys. ludzi, zlikwidowano 23 kopalnie, w tym 13 całkowicie, a 10 częściowo.
Była to bardzo „szybka restrukturyzacja”, nie mająca odpowiednika w żadnym z krajów Unii Europejskiej. Udało nam się ją przeprowadzić w warunkach zbliżonych do spokoju społecznego, utrzymując stały dialog z partnerami społecznymi, co pozwoliło uniknąć zasadniczych napięć. Redukcje zatrudnienia, konieczne z ekonomicznego punktu widzenia, przeprowadzaliśmy w warunkach dobrowolności odejścia górników, uruchamiając wszystkie zapisy wynikające z Górniczego Pakietu Socjalnego, a więc jednorazowe odprawy, 5-letnie urlopy górnicze, tzw. zasiłki, system przekwalifikowań itd. W efekcie w wymiarze ekonomicznym z akumulacji minus 23 zł na tonie węgla doszliśmy do plus 8 zł, co sprawiło, że przy praktycznie stałych cenach na węgiel, górnictwo przestało na jego sprzedaży tracić.
Chciałbym podkreślić, że w Polsce przeprowadziliśmy ten proces o wiele szybciej i za dużo mniejsze pieniądze, niż miało to miejsce w Wlk. Brytanii za rządów Margaret Thatcher.
Cieszy mnie to, iż realizacja tego programu zyskała bardzo dobre oceny krajów UE, które – podobnie jak my – borykały się z podobnymi problemami. Ich górnictwo było restrukturyzowane przez wiele, wiele lat, w tempie o wiele wolniejszym, a przecież powinno było im być łatwiej, gdyż w przeciwieństwie do nas działali oni w warunkach gospodarki rynkowej.
Satysfakcjonuje mnie, iż obecnie – generalnie rzecz ujmując – górnictwo jest w niezłej kondycji finansowej: są dwa podmioty, które na rynku funkcjonują zupełnie dobrze, czyli Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa. Trudniejsza natomiast jest sytuacja Kompanii Węglowej. Krytycznie oceniam odejście od koncepcji utworzenia trzech spółek węglowych i właśnie powołanie Kompanii Węglowej, w której znalazły się zarówno dobre kopalnie, jak i te przynoszące straty, co prowadzi do tego, iż nie posiada ona wystarczających środków na kontynuowanie procesu restrukturyzacji.
Generalnie rzecz ujmując, oceniam, iż ten bardzo trudny proces restrukturyzacji, prowadzony przez 15 lat, zakończył się wyjściem na ekonomiczną prostą. Górnictwo wykonało olbrzymi wysiłek. Dziś jest to zupełnie inne górnictwo niż to, z którym mieliśmy do czynienia w poprzednim systemie.
-A nader ważne względy społeczne? Pomijając nawet niezwykle wysokie koszty likwidacji kopalń, to co z ludźmi w nich zatrudnionymi? Jak i jakie zapewnić im inne stanowiska pracy? Wszak jest Pan nie tylko ekspertem gospodarczym, ale również politykiem, przewodniczącym Partii Centrum, a więc dbałość o bezpieczeństwo społeczne nie jest Panu obca.
-Oczywiście że tak. Zawsze trzeba mieć świadomość również skutków społecznych przeprowadzanych zmian w sferze gospodarczej. W przypadku restrukturyzacji górnictwa, wyjątkowo trudnych procesów, zawsze o tym pamiętano. Jeżeli bowiem ktoś osiem lat temu uważał, że górnictwo trzeba było zostawić w takim stanie w jakim wówczas było i dotować je z budżetu państwa, to ja się temu mocno sprzeciwiam, bo uważam, że zarówno z punktu widzenia ekonomicznego, jak i społecznego, byłoby to nieracjonalne. Za podatki polskich obywateli dotowano by konsumentów węgla w innych krajach, bo do nich węgiel był eksportowany. Natomiast te pieniądze, wydane na restrukturyzację, w tym na pomoc ludziom, którzy z górnictwa chcą odejść – to racjonalne rozwiązanie. Kiedyś zapytano mnie, czy jest to moralne, iż górnikowi płacimy 40 tys. zł, a nie płacimy zwolnionemu pracownikowi PGR-u czy włókniarce z Łodzi? Odpowiedziałem, że odpowiadam za restrukturyzację górnictwa i uważam, że tym ludziom, którzy chcą dobrowolnie odejść z branży, trzeba pomóc, ponieważ oni – w dużej części zwerbowani z innych regionów, omamiani światłymi wizjami – nie z własnej winy znaleźli się w takiej sytuacji.
To prawda, że poziom bezrobocia w Polsce jest wysoki, choć – na szczęście w woj. śląskim sytuacja nie jest aż tak dramatyczna, jak w innych regionach. Państwo dysponuje narzędziami o charakterze regulacyjnym. Może ono wspierać – zgodnie z obowiązującymi w UE zasadami udzielania pomocy publicznej – powstawanie nowych miejsc pracy przy pomocy takich narzędzi, jak tworzenie specjalnych stref ekonomicznych, przydzielanie grantów inwestycyjnych itd.
Widomym tego znakiem jest chociażby świetnie prosperująca, najlepsza w kraju,Specjalna Strefa Ekonomiczna. Powstały w niej znaczące inwestycje, by wymienić tylko fabrykę Opla w Gliwicach, czy ulokowanie na terenie b. FSM-u w Bielsku-Białej fabryki silników spółki GM i Fiata Powertrain z ponad tysiącem miejsc pracy.
Pamiętajmy, iż w wielu krajach, gdzie „od zawsze” funkcjonuje gospodarka rynkowa, jedne podmioty gospodarcze upadają, inne się tworzą. Często redukują się nawet całe branże. Dlatego, tak ważny dla polskiej gospodarki – by była ona bardziej konkurencyjna – staje się szybki postęp technologiczny i techniczny, czyli generowanie innowacyjności.
Mając świadomość punktu startu i ogromu zadań do wykonania, obiektywnie trzeba przyznać, iż nie zmarnowaliśmy tych 15 lat transformacji. Polska poradziła sobie z tymi problemami zupełnie dobrze. I tak też jesteśmy oceniani w świecie. Natomiast gdy słucham teraz wypowiedzi niektórych polityków, którzy mają tak proste, nieskomplikowane recepty na rozwiązywanie trudnych problemów, w tym i natury społecznej, to zastanawiam się, czy wynika to z ich cynizmu, czy też totalnej niekompetencji.
-Czy zatem polskie górnictwo, w dużym stopniu zrestrukturyzowane, osiągające wśród europejskich kopalń głębinowych – jak uważają niektórzy eksperci – najwyższą aktualnie wydajność, ma szansę stać się – nie tylko w Polsce, ale również w krajach unijnych – ważnym elementem bezpieczeństwa energetycznego? UE nie powinna się wszak uzależniać od dostaw węgla, cennego przecież nośnika energetycznego, z zewnątrz...
-Kopalnia głębinowa jedna drugiej nierówna. Trudno zatem je porównywać. W polskim górnictwie wydajność w ostatnich latach rzeczywiście rosła bardzo szybko. Pamiętam, że w latach gdy byłem ministrem gospodarki rosła ona rocznie ok. 12 proc. Nasze górnictwo jest branżą stosunkowo nowoczesną. Zresztą zawsze na tle europejskiego górnictwa – również w poprzednim systemie – wyglądaliśmy nieźle. Mam tu na myśli poziom bezpieczeństwa pracy, umaszynowienie, postęp techniczny czy system urabiania węgla. To nigdy nie była branża zacofana technicznie, ale funkcjonowała w oderwaniu od normalnej ekonomii, czego przykładem były np. rozpoczęte inwestycje, nie mające żadnego uzasadnienia ekonomicznego. Ta branża przeszła bardzo głęboki proces restrukturyzacji, czego efektem jest jej obecna kondycja finansowa. A nie jest to rezultat li tylko dobrej koniunktury na węgiel.
Bezpieczeństwo energetyczne jest pojęciem dość pojemnym, często zwłaszcza w Polsce, w dobie funkcjonowania komisji śledczych, nadużywanym. Państwo posiada odpowiednie uprawnienia regulacyjne, by takowe bezpieczeństwo zapewnić.
Polskie rentowne górnictwo, które będzie dostarczać węgiel na rynki Unii Europejskiej, będzie dla polskiej gospodarki istotnym elementem działania w sferze wszystkich naszych przedsięwzięć na rynku UE. Trzeba jednak mieć świadomość, że unijny rynek jest rynkiem dość trudnym, na którym mamy do czynienia z ostrą konkurencją. A specyficzny rynek węglowy nie jest nadmiernie chroniony, podobnie jak nasz rynek jest w tej chwili częścią jednolitego rynku Unii. Jestem natomiast przekonany, że górnictwo na rynku polskim, korzystając z tzw. renty geograficznej da sobie doskonale radę, a mam nadzieję, że również na rynku europejskim. Członkostwo Polski w UE to pod każdym względem wielka szansa dla Polski, w tym również i dla górnictwa.
-Z prognoz zawartych w rządowym dokumencie „Polityka energetyczna Polski do 2025 roku” wynika, iż zużycie energii elektrycznej wzrośnie w tym czasie o ok. 80-93 proc. Utrzymana zostanie także kluczowa w tym rola węgla...
-Każdy, kto się zna na problemach energetyki, wie doskonale, że polska energetyka zawodowa przez wiele, wiele lat będzie oparta na węglu kamiennym i brunatnym. Nie mamy znaczących zasobów ani ropy ani gazu, a poza tym węgiel wytrzymuje konkurencję z tymi nośnikami energii. Natomiast problemem może być ochrona środowiska...
-...względy ekologiczne nie powinny stać się barierą nie do pokonania. I w tej dziedzinie górnictwo węgla kamiennego odnotowuje znaczące osiągnięcia, by wymienić tylko realizację Programu Czystszej Produkcji, czy nagrody przyznawane śląskim kopalniom w konkursie „Przyjaźni środowisku”...
-To prawda. Jednakże energetyka stoi przed pilną koniecznością ograniczenia emisji nie tylko związków azotu, pyłów, ale także coraz bardziej dwutlenku węgla. Trzeba mieć świadomość, że energetyka oparta na węglu musi podjąć szeroki program inwestycyjny. A dotyczy to nie tylko ochrony środowiska. Już za kilka lat znajdzie się ona, a zwłaszcza podsektor wytwarzania, na całkowicie jednolitym rynku UE. Będzie wówczas obowiązywała zasada swobodnego dostępu do sieci. Każdy mieszkaniec, jak i każda firma w Polsce będą mogli kupować energię elektryczną u dostawcy, który zaoferuje najlepsze warunki. A zatem najbliższe lata winny zostać wykorzystane do przeprowadzenia nieodzownej restrukturyzacji sektora energetycznego.
-Zakładając, że koniunktura na węgiel kiedyś się skończy, a zapewne ulegać będzie pewnym wahaniom, nie warto – gdy zajdzie taka potrzeba - w jakimś stopniu dopłacać do górnictwa, bo per saldo na pewno to się będzie opłacać. Nie będziemy uzależnieni od dostaw nośników energii z zewnątrz...
-Koniunktury nie sposób precyzyjnie przewidzieć. Jeszcze kilka lat temu nawet najwięksi optymiści nie mogli przypuszczać, że cena ropy może tak podskoczyć w górę. Cena węgla energetycznego jest w jakimś stopniu funkcją ceny innych nośników energii, czyli gazu i ropy naftowej. Ubiegłoroczna koniunktura na węgiel, jak sądzę, nie powróci szybko. Ceny węgla na rynku europejskim, czyli w tzw. ARA (Amsterdamie, Rotterdamie, Antwerpii) już spadły. Zamiast myślenia o ewentualnych dopłatach do górnictwa, w okresie dobrej koniunktury trzeba myśleć o czasach koniunktury gorszej. Wiedząc, że działania restrukturyzacyjne muszą być w górnictwie prowadzone permanentnie, polskie górnictwo musi dostosowywać asortyment produkowanego węgla do aktualnych potrzeb, czyli zastępowania tam, gdzie jest to możliwe – węgla energetycznego na koksujący. Takie posunięcia zapowiada w przyjętej strategii Kompania Węglowa. Koniunktura na węgiel koksujący jest bardzo dobra. I zapewne długo jeszcze takową będzie.
-Jak Pan ocenia projekt utworzenia kombinatu górniczo-koksowniczego? To racjonalny w wymiarze ekonomicznym pomysł?
-Jestem zdecydowanym zwolennikiem integracji całego sektora koksowniczo-węglowego, a więc uzyskania w ten sposób efektu synergii. To dobry pomysł, abyśmy sprzedawali wyrób finalny, czyli koks, a nie surowiec, jakim jest węgiel koksujący. Pomysł, aby w oparciu o Jastrzębską Spółkę Węglową zbudować koncern węglowo-koksowy oceniam jako racjonalny i mam nadzieję, że zostanie on szybko zrealizowany. Następnym krokiem powinna być prywatyzacja.
-Rząd przyjął właśnie niedawno ważny dokument, a mianowicie „Strategię prywatyzacji sektora górnictwa węgla kamiennego”. Analitycy przewidują, iż do pierwszych prywatyzacji może dojść nawet jeszcze w tym roku. Czy powinna to być prywatyzacja poprzez giełdę, czy też poprzez wybór inwestora strategicznego?
-Zdecydowanie uważam, iż nie ma jakichkolwiek czynników, które by wykluczały prywatyzację sektora węglowego w Polsce. Oczywiście trzeba ją przeprowadzić racjonalnie. Nie można tak prosto odpowiedzieć na pytanie, czy przez giełdę czy przez wybór inwestora strategicznego, branżowego czy finansowego. To musi wynikać z symulacji skutków, zarówno dla budżetu państwa jak i przyszłości tej branży. Górnictwu potrzebne są inwestycje. Istotne zatem winny być nie tylko wpływy do budżetu, co tzw. pakiet inwestycyjny, czyli zabezpieczenie przyszłości prywatyzowanego podmiotu. Dopuszczam również – o czym wielokrotnie mówiłem – możliwość tzw. integracji pionowej z energetyką. Wówczas część kopalń mogłaby być prywatyzowana wraz z podsektorem wytwarzania energii elektrycznej. U nas, niestety, utarło się przekonanie, że najpierw powinniśmy prywatyzować zakłady, a dopiero później myśleć o ich konsolidacji. Toż to totalny absurd! Takie ultraliberalne podejście doprowadziło do tego, że przez wiele lat nie udawała nam się prywatyzacja hutnictwa. A przecież nigdzie na świecie huty nie działają samodzielnie. W przypadku branży górniczej – optymistycznie patrzę w przyszłość.
-Dziękuję za rozmowę.
|