Nr 7 - 8
(193 - 194) Lipiec - Sierpień 2011 r.
Węgiel nie może być
pomijany
Zdecydowane „ nie”
Rozmowa z HERBERTEM LEOPOLDEM GABRYSIEM
–
Przewodniczącym Komitetu
ds. Pakietu Klimatyczno-Energetycznego Krajowej Izby Gospodarczej
- Krajowa Izba Gospodarcza w swym
oświadczeniu skrytykowała zaprezentowany przez Komisję Europejską
„Plan działania prowadzący do przejścia na konkurencyjną
gospodarkę niskoemisyjną do 2050 r.”. Jakie argumenty
przemawiają za tym, że wspomniany unijny dokument – w ocenie
KIG – ma w dużej mierze charakter życzeniowy, proponowane
działania są mało elastyczne, a czasem nawet sporne z deklarowanymi
celami?
- Z początkiem 2011 roku Krajowa Izba
Gospodarcza powołała Komitet ds. Pakietu Klimatyczno-Energetycznego UE.
Zadanie Komitetu, to - wspierając ideę społecznej odpowiedzialności
przedsiębiorców, a tym samym ideę ochrony środowiska, jednak
w zgodzie z zasadami społecznej odpowiedzialności, troszcząc się o losy
pracowników, dobrobyt społeczności lokalnych i etyczne
zasady funkcjonowania rynku - wypośrodkować interes wszystkich tych,
którzy zasady te winni wcielać w życie. Najprościej
mówiąc oznacza to, że Komitet zmierza do tego, aby troska o
środowisko naturalne nie powodowała tak negatywnych, jak do tej pory,
skutków dla konkurencyjności przedsiębiorstw, z pełnym
wachlarzem ich przełożenia na skutki społeczne. Dlatego 14 kwietnia br.
KIG, na wniosek Komitetu, ogłosiła stanowisko w sprawie Pakietu
Klimatyczno – Energetycznego i Polityki Klimatycznej UE na
czas szczególny polskiej prezydencji. Jego istotą było
wezwanie do podjęcia na forum unijnym, a także krajowym, zdecydowanych
działań dla zahamowania rosnących kosztów gospodarczych i
społecznych wynikających z eskalowania polityki klimatycznej, w tym -
aktualnie wprowadzanym pakiecie zwanym w skrócie Energy Road
Map 2050. Przygotowywany dokument z założeń ma być procedowany w
całości w czasie polskiej prezydencji, a niesie przede wszystkim
drastyczne ograniczenia emisji dwutlenku węgla do roku 2050. Dotyczy to
wielu obszarów gospodarczych, ale szczególnie
energetyki, prowadząc do ostatecznych rozstrzygnięć polityki
dekarbonizacji. Ma charakter życzeniowy, bowiem dyskryminuje, bez
określenia skutków i kosztów, kraje z ważącą
produkcją energii elektrycznej z paliw konwencjonalnych, nie
uwzględniając przy tym zmian w szeroko rozumianym otoczeniu. Poza
wieloma innymi zastrzeżeniami, podkreślmy zawartą w dokumencie
arogancję wobec wynikających z niego zagrożeń zaburzenia rynku energii,
wstrzymania inwestycji energetycznych, spadku wartości polskich firm
energetycznych, utraty konkurencyjności przedsiębiorstw z branż
energochłonnych. Zatem dokument wymaga bardzo wielkiej rozwagi w jego
procedowaniu i wielkiej odpowiedzialności we wprowadzaniu do niego
korekt, bądź zawetowania w całości.
- W jakim zatem stopniu kolejne
próby zaostrzenia polityki środowiskowej są szkodliwe nie
tylko dla gospodarki Polski, ale i dla całej Unii
Europejskiej?
- Tu nie chodzi o szkodliwość, a o obawy
związane z eskalowaniem polityki klimatycznej, a przede wszystkim o to,
że:
- spowoduje ono skokowy wzrost cen energii
elektrycznej i ciepła;
- pogorszy konkurencyjność polskiej
gospodarki, co w konsekwencji doprowadzi do utraty wielu miejsc
pracy;
- doprowadzi do zagrożenia bezpieczeństwa
energetycznego;
- znacząco pogorszy warunki życia
społeczeństwa.
Przedstawiony dokument nie odpowiada
aktualnym warunkom i potrzebom Unii, będąc kontynuacją linii
postępowania, która stanowi poważne zagrożenia dla Polski.
Kontynuuje również sposób działania, w
którym ogólnie uzgadniane cele są następnie
– po ich zaakceptowaniu przez kraje członkowskie -
przekształcane na konkretne projekty legislacyjne i rozwiązania
szczegółowe. Dotychczasowe doświadczenie pokazuje jednak, że
przy opracowywaniu rozwiązań szczegółowych nie są w stopniu
wystarczającym uwzględniane interesy wszystkich krajów, w
tym Polski. Przykładem tego są chociażby przyjęte w unijnym systemie
handlu emisjami zasady rozdziału darmowych uprawnień do emisji CO2 na
lata 2013 – 2020, zdecydowanie dla Polski niekorzystne.
Oczywiście nie chodzi o to, aby Polskę w unijnej wspólnocie
traktować w jakiś szczególny sposób, ale o to, by
poszczególne kraje kosztami Pakietu Klimatycznego obciążać w
proporcji do ich struktur paliwowych, a tym samym nie przymuszać ich do
tego, by na siłę wyzbywali się znaczącej części bezpieczeństwa
energetycznego, którą zapewniają będące w ich posiadaniu
naturalne zasoby paliw.
- W lipcu Polska zaskarżyła do Trybunału
Sprawiedliwości UE decyzję Komisji Europejskiej dotyczącą właśnie
limitów darmowych pozwoleń na emisję CO2 w
przemyśle…
- I słusznie, bowiem KE przyjęła
– jak wiadomo – iż wyznacznikiem obliczania liczby
darmowych pozwoleń na emisję CO2 w przemyśla w latach 2013-2020 będą
tzw. benchmarki, czyli poziom emisji przy użyciu najnowocześniejszych
technologii, ale – znów – tych
dostępnych w całej Unii, a nie w poszczególnych krajach. Tak
więc decyzja KE narusza m.in. zasadę proporcjonalności, bowiem redukcję
emisji CO2 można osiągnąć innym, i to mniej kosztownym sposobem. I
– co chyba moim zdaniem nie mniej istotne, a na co we wniosku
do pozwu zwróciło uwagę Ministerstwo Gospodarki –
wyróżnienie w decyzji KE paliwa gazowego, a pominięcie
węgla, łamie unijną zasadę niedyskryminacji, a tym samym ingeruje w mix
energetyczny kraju członkowskiego. Innymi słowy, jak słusznie zauważył
premier Donald Tusk, nie do końca uwzględnia specyfikę polskich
możliwości i polskich uwarunkowań.
- Polska, jako jedyny kraj, głosując
podczas spotkania ministrów środowiska krajów UE
w Luksemburgu przeciwko wnioskom końcowym Rady ds. środowiska,
poświęconym ambitnej ścieżce redukcji emisji CO2, naraziła się na
krytykę niektórych zachodnich dyplomatów, a także
obrońców środowiska. Czy, i jakie zatem argumenty, nie
godząc się na tak radykalne zwiększenie redukcji emisji CO2 przez całą
UE, winna zaprezentować podczas swojej prezydencji Polska? Wszak
pohamowanie tych dążeń, bez wsparcia większości unijnych
krajów, nie będzie ani łatwe, ani
proste…
- Mówiąc najkrócej
i nie negując logiki ochrony środowiska i zasobów
naturalnych, musimy sprowokować przedstawicieli środowisk gospodarczych
UE (w szczególności branż energochłonnych) do wystawiania
rachunku kosztów realizacji programu i sygnalizowania
skutków społecznych, a z nich - odpowiedzialności
politycznej. W takim rozumieniu potrafimy znaleźć
sprzymierzeńców, bowiem gospodarka kieruje się racjami
biznesu. W przypadku braku takich porozumień (a może się przecież to
zdarzyć, bowiem politycy potrafią wymusić określone decyzje) wetować,
nawet jeżeli byśmy musieli być w tym osamotnieni!
- Gdzie tkwi źródło tego, że
polityka klimatyczna jest główną osią sporu między Polską a
bogatymi krajami Unii?
- Tkwi w przeszłości, a wynika z
różnych struktur gospodarki i różnic w jej
zarządzaniu. Z doktryny bezpieczeństwa energetycznego w Polsce opartej
na paliwach stałych. Z "miałkości" polityki energetycznej Polski. Z
braku zdecydowania w obronie interesów polskiej gospodarki.
A najprościej mówiąc - z nieskuteczności działań naszych
przedstawicieli w strukturach UE i dominacji
krótkookresowych celów politycznych nad interesem
ogólnokrajowym.
- Czy zatem objęcie przez Polskę
prezydencji jest, jak uważają niektórzy, dobrą okazją ku
temu, by wystąpić z żądaniem weryfikacji pakietu
klimatycznego?
- Nie! Przewodnictwo, to przede wszystkim
służba. Z tego faktu nie wynikają specjalnie okazje, aby załatwić "coś
ekstra"! Jest to jednak czas szczególny, bowiem mamy wpływ
na procedowanie dokumentu Energy Road Map 2050. To także okazja większa
niż kiedykolwiek, aby pozyskać sprzymierzeńców i osłabić
sprzeciw wobec tak radykalnej eskalacji kosztów wynikających
z lansowanej polityki klimatyczno-energetycznej. To również
czas, w którym nie odrzucając wyzwań cywilizacyjnych z Mapy,
ważyć koszty jej wprowadzenia z egzekwowaniem proporcjonalności ich
rozłożenia pomiędzy kraje Unii.
- Obostrzenia związane z ochroną
środowiska i pakietem klimatycznym stawiają przed polską energetyką, a
tym samym i przed górnictwem, nowe wyzwania, i –
co się z tym wiąże – potrzebę wspierania rozwoju
nowoczesnych, czystych technologii węglowych. A więc dążenia do tego,
by w dającej się przewidzieć przyszłości Polska – mająca tak
duży udział węgla w wytwarzaniu energii elektrycznej – mogła
być liderem w pozyskiwaniu czystej energii z tego paliwa. Wielokrotnie
prezentowaliśmy na łamach naszego czasopisma wysiłek i dokonania
polskich naukowców i technologów, by ten cel
osiągnąć. Czy rząd nie powinien jednak, co postulowano podczas III
Europejskiego Kongresu Gospodarczego, powołać pełnomocnika ds. rozwoju
czystych technologii węglowych, posiadającego taki sam status jak
pełnomocnik rządu ds. rozwoju energetyki jądrowej, co miałoby ułatwić
realizację wspomnianych wcześniej nader ambitnych zadań?
- W tej sprawie mam odmienne zdanie.
Racji polskiej gospodarki, z wykorzystaniem dorobku polskiej nauki,
winien strzec rząd i jego odpowiedzialni urzędnicy. Im to winniśmy
wystawiać cenzury. Tej odpowiedzialności nie przejmie żaden
pełnomocnik. Z dotychczasowych osiągnięć w polityce energetycznej, w
tym kreowania doktryny bezpieczeństwa energetycznego opartego na
paliwach stałych, trudno byłoby uzyskać "zaliczenie".
- Czy nie można odnieść wrażenia, iż
lansowana przez Unię Europejską dekarbonizacja gospodarki potęguję
– również w Polsce – zawirowania w
myśleniu o górnictwie i jego postrzeganiu? Jaka zatem
– zdaniem Pana – czeka przyszłość węgla w
ogóle, a polskiego w szczególności?
- Wiele razy na ten temat rozmawialiśmy.
W sprawie paliw stałych "zabełtania" jest wiele, a przecież w tej
sprawie wykładnią winna być Polityka Energetyczna Polski do roku 2030,
bo wszak to formalnie obowiązujący dokument polskiego rządu. Tam
zapisano, iż ponad 56,8 proc. produkcji energii elektrycznej w roku
2030 uzyskiwanej będzie z paliw stałych, z czego prawie 36 proc. tylko
z węgla kamiennego! Dodajmy, że szacunek zapotrzebowania na energię
elektryczną brutto w roku 2030 to 217 TWh (aktualnie korygowany nieco w
dół). Zatem albo polityka "do kosza", albo należy skutecznie
ją prowadzić.
- Dziękuję za rozmowę.
|