Ostatnia aktualizacja: 2010-08-31
 
 
 

Nr 07 - 08 (181 - 182)  Lipiec - Sierpień  2010 r.

ROZMOWY

WYZWANIE SZCZEGÓLNIE KOSZTOWNE
DOGMAT NOWEJ „EKOLOGICZNEJ WIARY"?

Rozmowa z HERBERTEM LEOPOLDEM GABRYSIEM
– b. wiceministrem przemysłu i handlu,
niezależnym ekspertem ds. elektroenergetyki

- Z danych Eurostatu wynika, że Polska – dzięki bogatym zasobom węgla kamiennego i brunatnego - jest jednym z krajów o najmniejszym uzależnieniu od importu surowców energetycznych w Unii Europejskiej. Nikt zatem nie może kwestionować tego, że górnictwo jest przemysłem strategicznym, stanowiącym o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Jednakże coraz bardziej uwidacznia się zależność dalszego jego funkcjonowania od położenia sektora energetycznego. W jak dużym stopniu ta zależność w dającym się przewidzieć czasie będzie utrzymywana? 

- Warto przypomnieć, traktując rzecz szerzej, iż w strukturze zużycia energii pierwotnej w Polsce (w całej gospodarce) paliwa stałe niezmiennie od lat zajmują dominującą pozycję. Za rok 2009 - z trzema kwartałami kryzysowej sytuacji gospodarczej - zużyliśmy paliw stałych 2 488,87 PJ (tu łącznie węgiel kamienny, brunatny, drewno i torf z dominującą pozycją węgla kamiennego). W strukturze zużycia tak liczonej energii pierwotnej, paliwa stałe - bez względu na okresowe zmiany w ich zużyciu - zajmują równe 60%. Zatem to cała polska gospodarka jest gospodarką w strategicznej zależności od paliw stałych, w tym węgla kamiennego w szczególności. Elektroenergetyka zajmuje tu pozycję wiążącą. Z bilansu węgla kamiennego energetycznego za 2009 rok - przy mniejszym w sumie zużyciu łącznie niż w roku poprzednim o około 5,8% (z kryzysu gospodarczego), elektroenergetyka na produkcję energii elektrycznej zużyła 32 362 tys. ton przy udziale importu prawie 8,5 mln ton, co stanowi ponad 27% więcej niż w 2008 roku. I tu jawi się bardzo istotne pytanie: na ile elektroenergetyka polska będzie miała gwarancje dostaw konkurencyjnego rynkowo (nie tylko z ceny, ale także z jego jakości, przede wszystkim wyższej kaloryczności i jak najniższej zawartości siarki) węgla energetycznego z Polski. Złudnym jest osąd, że górnictwo węgla kamiennego w Polsce jest w stanie sprostać wyzwaniom co do ilości i atrakcyjności dostaw dla elektroenergetyki bez intensyfikacji nakładów inwestycyjnych z równoczesną racjonalizacją - ograniczeniem kosztów. Póki co, ani jedno, ani drugie nie jest na miarę wyzwań, a nadzieje na rychły wzrost cen węgla energetycznego na rynkach światowych, choć słuszne, to ani w skali, ani w czasie nie zastąpią tych działań! W strukturze zużycia paliw podstawowych w elektroenergetyce za 2009 rok węgiel kamienny stanowił 62,86%, przy udziale węgla brunatnego 30,58%. Jednoznaczną jest, niezmiennie od lat, ważąca w produkcji energii elektrycznej pozycja węgla kamiennego. Pytanie: jak długo? Z Polityki Energetycznej Polski do roku 2030 (jak by nie było, mimo zmian w otoczeniu, dokument ważny i obowiązujący) wynika, że w 2030 roku w strukturze produkcji energii elektrycznej (około 217 TWh rocznie) według podziału na paliwa, węgiel kamienny zajmie 35,8%, co w przełożeniu na produkcję stanowi 77,83TWh, tzn. prawie tyle co dzisiaj. To odpowiedź na pytanie zasadnicze - w polityce rządu (rządów poprzednich także) węgiel (kamienny, a szerzej - z brunatnym) ma być podstawowym paliwem w produkcji energii elektrycznej. Pytanie na dziś istotne: czy będzie to węgiel polski i przy jakich kosztach produkcji węgla, a więc także produkcji energii elektrycznej? 

- Przed energetyką stawia się coraz kosztowniejsze wymagania ekologiczne. Unia – jak wiadomo – zgodziła się, żeby działające w Polsce elektrownie dostawały do 2020 roku część uprawnień do emisji dwutlenku węgla za darmo. Na te uprawnienia mogą też liczyć te nowe elektrownie, których proces inwestycyjny rozpoczął się od końca 2008 roku. Jednakże dopiero w czerwcu ustalono co kryje się pod terminem „rozpoczęcie procesu inwestycyjnego”, a najwcześniej po wakacjach Bruksela wyda w tej sprawie specjalne wytyczne. O co tu chodzi? Czy procedura przyznawania tych ulg nie powinna być całkowicie przejrzysta i jawna? 

- Przypomnijmy, że uprawnienia i związane z nimi koszty (nie tylko z ceny ich zakupu, ale także inwestycji) to skutek wymuszanej przez UE polityki ograniczenia emisji gazów cieplarnianych (z tzw. pakietu 3x20 +10). Dla polskiej gospodarki to wyzwanie szczególnie kosztowne, bowiem nieco ponad 94% naszej energii elektrycznej jest produkowana z węgla kamiennego i brunatnego, z natury rzeczy wysokoemisyjnej, o wskaźnikach emisyjności CO2 od 0,85 do 1,15 Mg/MWh. Problemem - moim zdaniem - jest, poza czytelnością i przejrzystością stanowień unijnych w tej materii, przede wszystkim przekonanie o zasadności ponoszenia tak wysokich kosztów dla realizacji wątpliwych, bo nie do końca udowodnionych racji, co do logiki i skuteczności unijnych wyzwań. Jeśli przyjąć, z najnowszych raportów IEA, że gospodarka świata po 2030 rok nie przyjmuje unijnych wyzwań, a produkcja energii elektrycznej z węgla kamiennego w świecie będzie o ponad 80% większa w stosunku do 2006 roku, z proporcjonalnym zwiększeniem emisji CO2 i wszystko to w prawie 90% poza krajami OECD Europa - to skąd brać wiarę w skuteczność, logikę i sens tak kosztownego wyzwania na miarę globalną? Tu raczej należałoby ocenić skuteczność działań naszych rządów - poczynając od unijnej aneksji po dzień dzisiejszy - na rzecz naszej energetycznej niezależności i odporności na pokusę ekologicznego populizmu! 

- Tak czy siak, dopiero w 2012 roku można będzie się dowiedzieć, które z nowych elektrowni dostaną ulgi w opłatach za emisję dwutlenku węgla. Nie mając tej wiedzy, energetycy zapewne nie będą rozpoczynać budowy – w pełni tego słowa znaczeniu – nowych obiektów. Np. RWE – z powodu pakietu klimatycznego - rezygnuje z budowy elektrowni węglowej pod Pszczyną. A zatem w miejsce przestarzałych zakładów nie wybuduje się na czas tylu nowych bloków, by zastąpiły one te stare? I co, Polska, największy producent węgla w Unii, będzie energię elektryczną importować? 

- Przyjmując szacunki McKinsey'a nakłady inwestycyjne na ograniczenie emisji CO2 w Polsce (na miarę przyjętych decyzji UE) w latach 2011 do 2015, to co najmniej 2,5 mld euro rocznie, a w latach kolejnych zdecydowanie więcej, aby pomiędzy 2021 a 2030 rokiem wydawać ponad 6 mld euro rocznie. Póki co ani na lata najbliższe, ani dalsze nie widać takich zamiarów. Co więcej, sygnalizowane w końcówce 2008 roku zamiary inwestycyjne dotyczące budowy nowych bloków energetycznych (z motywacji uznania ich za rozpoczęte do końca grudnia 2008 r.) praktycznie pozostały "medialnymi". Do dziś nie wiemy jak UE będzie interpretować pojęcie inwestycji rozpoczętych, tzn. z przyznaniem nieodpłatnego prawa do emisji. Wielu inwestorów wycofało się i dotyczy to przede wszystkim inwestycji "na węglu kamiennym". A jeśli mówić o tych, które są realne, to wypada wymienić ze strategii rozwoju zamiary grup kapitałowych PGE, TAURON, ENERGA, ENEA i innych na łączną moc nieco ponad 8 000 MW, z czego na węglu kamiennym prawie 7 000 MW. Zauważmy, że to nadal zamiary raczej ze strategii kreowania marki, niż inwestycje realne. I może tak być, że się "nie udadzą". Czy wtedy będziemy importować energię elektryczną? Nie należy tego wykluczać, ponieważ energia elektryczna ma wszelkie cechy towaru i w rozumieniu rynku, jeśli będzie popyt, to będzie podaż z wszystkich możliwych kierunków, w tym w dużej części z importu - zapewne drożej, dużo drożej, niż dziś możemy sobie wyobrazić. 

- Uważa się, że aby zastąpić stare bloki nowymi, powinniśmy w następnej dekadzie oddać do użytku 1000 megawatów nowych mocy w elektrowniach systemowych i tyleż samo z odnawialnych źródeł energii. Czy jest to realne? 

- To nierealne! Prowadzone aktualnie inwestycje nie tworzą nawet nadziei na taką dynamikę, a "fajerwerki medialne" w tej materii odkładam raczej w obszar kreowania wizerunku grup kapitałowych niż realnych możliwości. Czy może się to zmienić? Póki co nie, bowiem zarówno z obowiązujących dokumentów strategicznych rządu nie wynika jakakolwiek koncepcja stymulowania ich (inwestycji), a kapitał - ten wewnętrzny i zewnętrzny - nie podejmie rychłych decyzji przy niepewności strategii ekologicznej UE i kosztów jej realizacji. Ten stan rzeczy rychło się nie zmieni. 

- Z jednej strony obciążenie kosztami związanymi z redukcją emisji dwutlenku węgla, z drugiej zaś – kosztowna konieczność wymiany potencjału produkcyjnego… Jak zatem realnie zapobiec wzrostowi kosztów produkcji energii, a tym samym znaczącym podwyżkom cen prądu? 

- Mogę sobie wyobrazić, że niezależnie od kosztów pozyskania uprawnień na emisję CO2 z dotychczas funkcjonujących bloków będziemy pozyskiwać produkcję bardzo kosztowną, bo dodam, że poza kosztami emisji, to są to bloki o relatywnie niskich stopniach sprawności wytwarzania energii elektrycznej brutto. Przypomnijmy, że za 2009 rok w strukturze kosztów wytwarzania energii elektrycznej (elektrownie i elektrociepłownie razem) paliwo produkcyjne zajmowało w strukturze kosztów jednostkowych 56,38%, a dodając koszty zakupu paliwa, to niewiele mniej niż 60%. W elektrowniach na węglu kamiennym w 2009 roku koszty zmienne w stosunku do roku poprzedniego zwiększyły się o 29,8% i łącznie w kosztach wytwarzania stanowią dziś prawie 3/4. Mówiąc najprościej znaczy to, że wobec konieczności kupowania uprawnień do emisji CO2, paliwo będzie obszarem, w którym elektroenergetyka będzie szukała istotnych ograniczeń kosztów. Czy polski węgiel temu sprosta? A ceny energii elektrycznej? Dla wszystkich odbiorców, w tym przemysłu, wzrosną zdecydowanie! Jeśli dzisiaj (w wynikach za 2009 rok) koszt zmienny w elektrowniach na węglu kamiennym zawiera się pomiędzy 117 zł/MWh do ponad 140 zł/MWh, to z tej różnicy można wyobrazić sobie skalę niekonkurencyjnych bloków z tego powodu. Do tego należy dodać, szacując skromnie, koszt pozyskania uprawnień do emisji CO2 na miarę podwojenia kosztu zmiennego. Suma tych dwóch kreśli - nie uwzględniając kosztów pozostałych – skalę zmian cen energii elektrycznej. 

- Zastanawia jeszcze jedno. Przyjmuje się za pewne, że w następnych latach coraz więcej energii będziemy produkować z innych niż węgiel źródeł, ale i tak pozostanie on podstawowym surowcem energetycznym, dostrzegając rzecz jasna konieczność rozwijania prac badawczych nad czystymi technologiami węglowymi, w tym CCS. Jednakże energetycy dopatrują się zagrożeń płynących z technologii CCS, bo – według nich – 20 proc. energii elektrycznej pójdzie na obsługę wychwytywania i składowania dwutlenku węgla, a tym samym i tak wzrosną koszty. Jak nie kijem, to … pałką? 

- Szukamy różnych sposobów na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Jednym z nich jest próba opanowania na miarę biznesowych uwarunkowań czystych technologii węglowych produkcji energii elektrycznej. Póki co, to tylko próba! Niezwykle kosztowna, mimo wsparć finansowych UE. Coraz mocniej jednak artykułowane są wątpliwości dotyczące tej logiki. Nie tylko z powodów kosztowych (wychwycenie i transport), ale także ekologicznych. Zamiar składowania dwutlenku węgla pod ziemią jest przecież tylko "odłożeniem" problemu jego zagospodarowania na lata przyszłe, fundując sobie i pokoleniom "bombę ekologiczną". Tu opieram się bardziej na własnych odczuciach, niż w dowodne na skalę wystarczająco dużą doświadczenia w tej materii. Sądzę, że próbować trzeba. Choćby tylko po to, aby odrzucić tego rodzaju rozwiązanie do czasu pozyskania sposobów wykorzystania CO2 bez konieczności magazynowania, a póki co wykorzystać największy potencjał jaki tkwi w racjonalizacji konsumpcji energii z jej poszanowaniem. 

- Zarówno polskie górnictwo, jak i polska elektroenergetyka – od siebie w dużym stopniu uzależnione – mają do pokonania liczne bariery. Proszę podać … optymistyczny scenariusz ich pokonania. 

- Wiele mądrych słów w tej materii padło, w dodatku mamy światły rząd, który prezentuje swoją strategię! Chcę w nią wierzyć w należytej pokorze - ale powiem, że jest to coraz trudniejsze. Jest to chyba tak, jak w starej anegdocie o dokwaterowaniu do nieprawdopodobnie ciasnego mieszkania dodatkowo kozy, a potem - ze światłej rady jej usunięcie, aby poczuć ulgę i pełnię szczęścia! A tak na serio, to chciałbym powiedzieć: politycy i stratedzy gospodarczy - mniej "tańców na dworze warszawskim" (bez obrazy Warszawy), boć one toksyczne bywają, a więcej trudnej i żmudnej pracy z troską o nasze bezpieczeństwo energetyczne w realiach Brukseli wtedy, gdy przygotowywane są optymistyczne wyzwania ekologiczne UE, a nie rozdzierać szat, gdy trzeba je przyjmować. Świat jak nigdy dotąd podzielił się na tych, którzy upatrują w działalności człowieka odpowiedzialność za efekt cieplarniany i tych, którzy w to wątpią. Świat podzielił się także na tych, którzy chcą eliminować paliwa stałe, dokładając kolejne koszty, i tych, którzy w tak konstruowany dogmat "nowej ekologicznej wiary" nie wierzą. W obydwu przypadkach podzielam poglądy tych drugich. 
Zatem "róbmy swoje" nie pozwalając sobie "dokwaterowywać" kolejnych kosztów z niejasnych i nie do końca dowiedzionych argumentów. 

- Dziękuję za udzielenie wywiadu.

Rozmawiał: J.M.

Górnicza Izba Przemysłowo - Handlowa; ul. Kościuszki 30; 40-048 Katowice; tel. 32-757-32-39, 32-757-32-52; 32-757-38-21; 32-251-35-59