Nr 1 - 2
(175 - 176) Styczeń - Luty 2010 r.
Obsesje felietonisty
Tak
zwany „stały felietonista” , zwłaszcza taki,
który
musi oddać jakiś tekst do gazety co tydzień , przeżywa zwykle
intelektualne męki. Dzień, w którym trzeba dostarczyć
felieton
nadchodzi nieubłaganie, a tu w głowie przeraźliwa pustka. Co by tu
napisać? Komu dowalić? Kogo opluć? Tak, życie felietonisty to piekło,
dlatego głęboko współczujemy Michałowi Smolorzowi,
który
produkuje się co tydzień aż w dwóch gazetach: Wyborczej i
Dzienniku Zachodnim. W tym ostatnim popełnił on tekst zatytułowany
„Przyznaję: mam obsesję”. Bardzo trafny tytuł, gdyż
autor
od pierwszej do ostatniej linijki udowadnia czarno na białym , że
istotnie wspomnianą obsesję ( a może paranoję) hoduje z wielką
pieczołowitością.
Obsesją tą jest polskie
górnictwo.
Teza
Smolorza jest następująca: górnictwo węglowe to pasożyt od
20
lat wysycający soki z gospodarki i dlatego należy je zlikwidować. Każdy
ma prawo do własnego zdania. Jednak od dziennikarza, który
pisze
dla kilkudziesięciu tysięcy czytelników popularnej gazety,
można
wymagać, żeby swoje tezy poparł jakimiś dowodami. Niestety, pan Smolorz
znany jest z tego, że swoje osobiste poglądy każe traktować czytelnikom
jak prawdę objawioną, niemal ewangelię. Swoim tekstem o
górnictwie w każdym niemal zdaniu daje dowód, że
kompletnie się na nim nie zna, co gorsza nie chce mu się sięgnąć do
ogólnie dostępnych źródeł, choćby w Internecie,
żeby
jakoś tę swoją mizerną wiedzę uzupełnić. Większość podanych przez
Smolorza informacji to nieprawda całkowita, półprawda lub co
najwyżej ćwierćprawda. W sumie – jedno wielkie kłamstwo.
Ignorancję nadrabia dzielny felietonista typowym dla siebie brutalnym
językiem: „górnicze lobby”,
„węglowa
kamaryla”, „rozpasana dyktatura”,
„
wszechwładza butnych, zarozumiałych arogantów pasożytujących
na
chorym systemie polskiej energetyki”, „ węglowy
pasożyt
żyjący w głębokim PRL-u” itd. itp.
Istnieje
podejrzenie, że Michał Smolorz jest człowiekiem głęboko sfrustrowanym.
Źródło tej przypadłości tkwi w jego nie zrealizowanych
ambicjach
politycznych. Chciałby być kimś, np. prezydentem Katowic, a jest tylko
prowincjonalnym felietonistą. Stąd takie oszalałe ataki – a
to na
aktualnego prezydenta stolicy Śląska i jego urzędników, a to
na
wszystkie bez wyjątku instytucje kulturalne w Katowicach, czy (z braku
laku) na górnictwo. Smolorz chłoszcze na ślepo i często sam
się
ośmiesza. W opisywanym tu felietonie wspominając kwestię rosyjskiego
zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju napisał:
„ …jak dotąd demonizowani rosyjscy partnerzy
solidnie
wywiązują się z umów, a największe niebezpieczeństwo
energetyczne zagraża nam ze strony naszych górniczych
syndykatów. Dlatego zamiast uchwalać zaporowe cła, rząd
powinien
przygotować porty do odbioru importowanego węgla”.
No
proszę, znany felietonista okazuje się entuzjastą rosyjskiego przemysłu
węglowego. Gdybyśmy mieli podobną obsesję jak on, okrzyknęlibyśmy pana
Smolorza zdrajcą narodu polskiego, spadkobiercą Stalina, Bieruta i
Gomułki, który za nic ma cierpienia milionów
Polaków w sowieckich gułagach. Być może zaapelowalibyśmy do
stosownych organów, aby przyjrzały się kontaktom, bilingom i
całej „ prorosyjskiej działalności” redaktora, bo
może to
ruski szpion? No, ale my nie cierpimy na paranoję…
|