Nr 1 - 2 (127 - 128) Styczeń -
Luty 2006 r.
Tu trzeba fachowca
O tym, że
górnictwo węgla kamiennego jest bardzo specyficzną branżą
przekonało się już wielu. Owszem, spółki węglowe, to zgodnie
z obowiązującym w Polsce prawem handlowym takie same przedsiębiorstwa
jak każde inne, ale… Właśnie – czy na pewno takie
same jak fabryka śrubek? Co jakiś czas różni ludzie
pojawiają się w kopalniach i spółkach węglowych usiłują
zarządzać tymi podmiotami, tak jakby to były „
zwykłe” firmy i niestety przekonują się, że tak nie jest
dopiero wówczas gdy szkody już zostały wyrządzone.
Górnictwem musza kierować ludzie, którzy nie
tylko są dobrymi ekonomistami, menedżerami - to sprawa oczywista we
współczesnej gospodarce rynkowej- ale także tacy,
którzy „czują” górniczą
specyfikę. Najogólniej rzecz ujmując polega ona na tym, że
praca górnicza wykonywana jest w szczególnych
warunkach, w obecności zagrożeń, jakie nie występują w innych
sektorach. Nie bez powodów od wieków wydobywanie
węgla jest nazywane „sztuką górniczą”.
Odbywa się to w ramach unikatowego systemu prawnego, który
jest oparty na tysiącach, zupełnie” egzotycznych”
dla osób spoza branży, przepisów
górniczych. Ich respektowanie częstokroć pozostaje w
sprzeczności z rachunkiem ekonomicznym.
Decyzje menedżera górniczego determinowane są ustawicznym
szukaniem kompromisu pomiędzy zapewnieniem należytego stanu
bezpieczeństwa przy stosowanych technikach górniczych i
uzyskaniem odpowiedniego wyniku finansowego. Dlatego nie jest w stanie
ich podejmować osoba, która się na tym nie zna. I tak np.
jeden z poprzednich szefów Kompanii Węglowej był znakomitym
fachowcem w zakresie finansów i bankowości. Nie potrafił
jednak zarządzać tą największą w Europie firma górniczą, tak
jak dotychczas kierował bankiem. W krótkim czasie poddał się
sam. W prywatnych rozmowach przyznawał potem, że nie spodziewał się aż
takich trudności i specyficznych, występujących tylko w
górnictwie problemów. Na czele Kompanii stanął
wybitny ekonomista lecz tkwiący w branży całe zawodowe życie, przez co
posiadł widzę techniczną większa niż nie jeden inżynier
górnik. I poradził sobie, osiągnął sukces.
Niestety, po wyborach niektórzy przedstawiciele nowej ekipy
rządzącej znów nie pamiętali o tym, że górnictwo
to nie baza autobusowa.
Nikt nie odbiera władzy wyłonionej w demokratycznych wyborach prawa do
własnej polityki kadrowej. To sprawa oczywista, ze takie prawo każda
ekipa ma i mieć będzie. Po co jednak przy okazji personalnych rozgrywek
strzelać sobie samobójczego gola? Tymczasem
niektórzy ważni ludzie chcieli pod byle pretekstem odsunąć
od kierowania największą polską spółka węglową apolitycznego
fachowca, oddając stery ludziom może i pełnym dobrych intencji, ale z
pewnością nie mającym z górnictwem nic wspólnego.
Zanim ci nowi nauczyli by się czegokolwiek (o ile byliby w stanie się
nauczyć), mogłoby dojść do katastrofy.
Politycy, zwłaszcza ci, którym się wydaje, że sam fakt
rezydowania w Warszawie nadaje im nimb nieomylności, raz na zawsze
powinni zapamiętać, ze górnictwem nie da się ręcznie
sterować jak małą łódką w płytkiej sadzawce. Ta branża to
prawdziwy lotniskowiec, pływający po wzburzonym oceanie. Żeby nim
dowodzić trzeba fachowców z prawdziwego zdarzenia. I to
najlepiej takich, którzy nie mają nic wspólnego z
polityką.
|