Nr 9-10 (123-124) Wrzesień -
Październik 2005 r.
Co się kompu opłaca?
W ostatnich
latach odbyło się co najmniej kilkadziesiąt publicznych debat o
bezpieczeństwie energetycznym Polski. Cechą charakterystyczną 99%
przeprowadzonych dyskusji jest to, że problem zapewnienia
bezpieczeństwa energetycznego sprowadza się do kwestii dywersyfikacji
dostaw gazu, a rolę i znaczenie paliw stałych pomija się lub zupełnie
marginalizuje. Dzieje się tak w sytuacji, gdy w Polsce ponad 94%
energii elektrycznej produkowane jest z węgla (w 25 krajach UE prawie
33%). Istotnym jest również to, że zarówno
Komisja Europejska, jak polski rząd, nie przewidują w okresie
najbliższych 20 lat zmniejszenia zapotrzebowania na ten surowiec.
Podstawą „Polityki
energetycznej Polski do 2025r.” jest „wprowadzenie
stosunków rynkowych do energetyki” oraz związanych z nimi
„mechanizmów rynku konkurencyjnego”. Doktryna ta, to
nic innego jak zasada „niewidzialnej ręki rynku”,
która jest z pewnością korzystna dla wielu zagranicznych firm
lecz dla naszego kraju przynieść może wręcz katastrofalne skutki. Przy
takim podejściu liczy się wyłącznie konkurencyjność
poszczególnych podmiotów gospodarczych, tak jakby
funkcjonowały one w próżni – w oderwaniu od całej
gospodarki. Dobrym przykładem fatalnych skutków tak kreowanej
polityki jest polskie górnictwo węgla kamiennego. Pomimo
niespotykanej w innych branżach skali restrukturyzacji, nie ma ono
szans by produkować węgiel po kosztach porównywalnych do
górnictwa poza Europą (np. odkrywkowego w Australii). Jest
bardzo prawdopodobne, że w przypadku nadpodaży tego surowca (co może
mieć miejsce za kilka lat), jego ceny na rynkach światowych obniżą się
do takiego poziomu, że żadna z polskich kopalń nie będzie w stanie
zaoferować go po cenie niższej od węgla z importu. Skoro staną się one
niekonkurencyjne – to zgodnie z przyjętą zasadą należałoby je
zlikwidować. Można wówczas zastosować kilka
„wolnorynkowych” wariantów. Polskie elektrownie i
ciepłownie mogą pracować na węglu z importu. Mogą być również i
one zlikwidowane, a kraj zasilany będzie tanią energią z importu.
Jakie będą makroekonomiczne
skutki podobnych rozwiązań? Eliminacja polskiego górnictwa
węglowego, to olbrzymie koszty fizycznej likwidacji kopalń,
którą muszą zostać pokryte przez państwo. Górnictwo jest
branżą, która generuje jeden z najdłuższych łańcuchów
zatrudnienia. Z jego likwidacją związana jest utrata kilkuset tysięcy
miejsc pracy (firmy działające w otoczeniu górnictwa,
przewóz, spedycja, porty itp.). Z likwidacją górnictwa
bezpośrednio związany jest ubytek dochodów publicznych rzędu 7
mld rocznie (wpłacane podatki i opłaty), a pośrednio ubytek wartości
dodanej (podatki, opłaty firm kooperujących), która daleko
wychodzi poza branżę. Należałoby ponadto przeanalizować jaka będzie
cena węgla z importu jeżeli w środku Europy zostanie wyeliminowany
polski potencjał wydobywczy rzędu 100 mln ton? A jak będzie
wówczas kształtować się cena energii?
Jak widać, w rachunku
ciągnionym, problem zastąpienia polskiego węgla surowcem z importu,
jawi się zupełnie inaczej niż przedstawiono to w obowiązującym
dokumencie rządowym. Wszystko wskazuje bowiem na to, iż w sytuacji
dekoniunktury bardziej optymalne okaże się dotowanie produkcji węgla
kamiennego, niż zastępowanie go surowcem z importu.
|