Południowy Koncern Energetyczny SA, spółka skupiająca siedem elektrowni, spalających rocznie 10,5 mln ton węgla, jest zainteresowany kupnem trzech kopalń.
O takim zamyśle akuszer i lider energetycznego koncernu, Jan Kurp przebąkiwał już na początku lipca ub. r., podejmując w Jaworznie senatorów i posłów z Parlamentarnego Zespołu ds. Prywatyzacji Energetyki. Przypomnijmy: w kwietniu 2000 r. minister skarbu wydał formalną zgodę na konsolidację siódemki, a już na początku czerwca nastąpiła rejestracja PKE SA. Wprawdzie nową organizację gospodarczą trudno byłoby porównywać z takimi europejskimi gigantami energetycznymi, jak francuski EdF (rozporządzający przeszło dwudziestokrotnie większą mocą, niż PKE SA), belgijski Tractebel, brytyjski National Power, czy szwedzki Vattenfall, niemniej wspólne moce siódemki sięgają 4640 MW (elektrycznych) i 2000 MW (cieplnych) i prawda ta sytuuje koncern w czołówce polskich wytwórców, z szesnastoprocentowym udziałem w krajowym rynku energii. Dodajmy: jest absolutnym tuzem w energetyce opalanej węglem kamiennym.
Skoro zatem PKE SA "połyka" co czwartą tonę z całości tego paliwa, zużywanego w polskich elektrowniach, to trudno nie łączyć pomyślności spółki z takimiż widokami na powodzenie górnictwa. I tę naturalną wspólnotę interesów akcentował wobec parlamentarzystów prezes Kurp. - Koncern - argumentował - będzie miał nie lada wpływ na sukces restrukturyzacji górnictwa. Zarazem zaś przekonywał, że jego menedżerowie nie mają powodów, by lękać się wykorzystywania przez PKE SA pozycji potentata w handlowych pertraktacjach: - Byłoby błędem paść się na doraźnych kłopotach, z jakimi użerają się producenci węgla, czyli ulegać krótkowzrocznym rachubom, że przez pięć-sześć lat będziemy kupowali paliwo troszeczkę taniej. Mimo okazjonalnej retoryki z dość "upudrowanym" spojrzeniem na tę koegzystencję, argumentacja Jana Kurpa na pewno nie była jednak czczą tylko agitką. Protagonista koncernu odwoływał się bowiem do znaczenia dwóch istotnych decyzji zarządu Elektrowni Jaworzno III, któremu naówczas prezesował: tej z 1992 r. o budowie instalacji odsiarczania spalin, i tej z 1998 r. o powołaniu Zakładu Górniczo-Energetycznego Sobieski-Jaworzno III. - Gdyby nie one - konstatował - to prawdopodobnie nie istniałoby już jaworznickie górnictwo, ponieważ nie spalalibyśmy węgla z tutejszych kopalń.
Również w dającej się przewidzieć perspektywie zarząd PKE SA łączy strategię spółki przede wszystkim z wykorzystywaniem go jako podstawowego nadal paliwa siódemki, acz w dalszej przyszłości nie wyklucza sięgania także po inne nośniki energii. - Wynika to z rachunku ekonomicznego i struktury branży - wyjaśnia Jan Szlązak, były wiceminister gospodarki, a dziś wiceprezes koncernu odpowiedzialny za jego restrukturyzację i rozwój.- Nad dywersyfikacją paliw można się już teraz zastanawiać w elektrowniach oddalonych od kopalń, nie natomiast w południowej Polsce. Funkcjonując na Śląsku chcemy korzystać z tutejszych źródeł paliw, wpływając zarazem na społeczne środowisko tego regionu.
- Inwestycje wytwórców prądu i ciepła w kopalnie, wydobywające typowo energetyczne gatunki węgla, nie są pomysłem nowym - powiada Jan Kurp w kontekście świeżego apetytu PKE SA. -Takie są tendencje europejskie i światowe. Przeprowadziliśmy serię analiz ekonomicznych i w oparciu o ich wyniki oraz po wstępnych rozmowach z potencjalnymi partnerami bierzemy pod uwagę te zakłady górnicze, które będą w stanie zaoferować koncernowi węgiel o pożądanych parametrach, pozostające w dobrej sytuacji finansowej oraz dogodnie położone geograficznie, a więc blisko naszych elektrowni.
Przychylność dla aspiracji energetyków pośrednio potwierdził niedawno wicepremier i minister gospodarki, Janusz Steinhoff. - Jesteśmy otwarci - powiedział - na wszelkie propozycje, ale do momentu, kiedy Rada Ministrów nie przyjmie strategii prywatyzacji w górnictwie, niczego nie można przesądzać. Jak wiadomo takie przedprywatyzacyjne studium jest już przyszykowane i lada dzień zostanie przedstawione do konsultacji górniczym centralom zawodowym.
Wprawdzie Kurp nie wyjawił zrazu, na jakie kopalnie szczególnie łakomie spoglądają menedżerowie koncernu, ale już prawie nazajutrz po tym, kiedy wiadomość stała się głośna, wiceminister gospodarki, Andrzej Karbownik obwieścił w Katowicach, że w grę wchodziłyby trzy: "Bolesław Śmiały", "Wesoła" i "Ziemowit". Także on - szczególnie w kontekście pozytywnych doświadczeń, wynikających z dwuletniej już egzystencji Zakładu Górniczo-Energetycznego Sobieski-Jaworzno III - dał do zrozumienia, że ewentualna konsolidacja jest nadzwyczaj interesująca.
Podobną argumentację eksponował prezes Kurp: - Dzięki utworzeniu tego zakładu uzyskaliśmy praktyczną wiedzę o osobliwościach zarządzania w sektorze wydobywczym. Przypomnę, że ZGE został wyodrębniony z przeznaczonej do likwidacji kopalni, w której przedtem notowano rocznie 100 mln złotych strat. Od powołania tej spółki konsekwentnie obniżamy koszty. No, i jej poważnym atutem jest to, iż od kilkunastu miesięcy zbyt na tutejszy węgiel zapewniała zrazu Elektrownia Jaworzno III, a teraz koncern.
- Jeśli realizowana od trzech lat reforma przemysłu wydobywczego osiągnie zakładane cele i doprowadzi do zbilansowania rynku węgla w Polsce, - w identycznej tonacji mówi Jan Szlązak - to w lepszej sytuacji znajdą się elektrownie, które będą miały zagwarantowane dostawy paliwa na wiele lat. Zarząd koncernu wychodzi zatem z założenia, że od praktykowanych dotąd długoletnich kontraktów kupna węgla rozwiązaniem dużo korzystniejszym jest kapitałowa więź PKE SA z kilku kopalniami.
Bardziej skonkretyzowanych decyzji w sprawie kupna kopalń przez energetycznego potentata prawdopodobnie można się spodziewać jeszcze przed upływem I kwartału br. - Jestem zwolennikiem kapitałowego umacniania koncernu - konstatuje Jan Kurp. I dodaje: - Inwestycje energetyki nie muszą przecież dotyczyć tylko tej branży. Kapitał najlepiej lokować tam, gdzie jest to opłacalne. Przy obecnym położeniu górnictwa można wprawdzie wysnuć wniosek, że więzi z kopalniami nie są dla energetyki szczególnie atrakcyjne, niemniej wierzę, że w nieodległej przyszłości będą dobrym interesem.
W 1998 r., uwzględniając zainstalowaną moc, elektrownie działające w oparciu o węgiel kamienny stanowiły 58,5 proc., a wykorzystujące jako paliwo węgiel brunatny 26,9 proc. - Istnieje wiele przesłanek - mówi doradca Ministerstwa Gospodarki, Herbert L. Gabryś - do postawienia tezy, że do roku 2005 nastąpi dość wyraźne zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel energetyczny (dla elektroenergetyki i ciepłownictwa). Wydaje się zatem, że najbliżsi prawdy są ci, którzy utrzymują, że w roku 2005 zapotrzebowanie na węgiel w kraju ogółem wahać się będzie między 81,5 a 85,7 mln ton.
Wprawdzie przewiduje się, że w perspektywie 20 lat węgiel kamienny systematycznie będzie wypierany przez inne, no, nazwijmy je, bardziej eleganckie nośniki energii, niemniej trudno byłoby wieszczyć jego zupełny zmierzch. Oto według umiarkowanych prognoz, wybiegających po 2020 rok, apetyt elektrowni i elektrociepłowni zawodowych na to paliwo będzie się jednak utrzymywał na poziomie 45-53 mln ton rocznie.
|