Rzecz nie jest jeszcze - podkreślmy - ostatecznie przesądzona, niemniej wyraźnie idzie ku temu, że kopalnia „Czeczott" w Miedźnej Woli zostanie zespolona z bieruńskim „Piastem".
Dyrektor tej pierwszej, Jan Billik przypuszcza, że do owego aliansu może dojść jeszcze w tym roku. Uważa przy tym, iż takie rozwiązanie jest poręcznym sposobem harmonijnego zakończenia produkcyjnej egzystencji zakładu i obejścia się po ludzku z jego załógą.
- Wprawdzie „Czeczott" - tłumaczy - nie posiada zbyt dużych zasobów, niemniej, po połączeniu z „Piastem" i poddaniu zakładu w Woli częściowej likwidacji, można stąd jeszcze wydobyć około 11 mln ton węgla. Dodam: w grę wchodzi produkt, który ma tradycyjnych, zdeklarowanych odbiorców.
Taka ewentualność rodzi dziesiątki rozmaitych problemów: prawnych, organizacyjnych, technicznych, ekonomiczno-finansowych, no, i nade wszystko społecznych. Od marca br. - pod dyktando poruczenia prezesa zarządu Nadwiślańskiej Spółki Węglowej SA, Henryka Stabli - nad ich racjonalnym uładzeniem i przygotowaniem warunków konsolidacji obu kopalń, głowi się zespół specjalistów rożnych dziedzin i dział-w z jednego i drugiego zakładu. Krzątaninę tej ekipy kieruje właśnie dyrektor „Czeczotta", Jan Billik, zaś z ramienia zarządu spółki owe przygotowania koordynuje dyrektor działu górniczego, Zbigniew Rozmus. Dodajmy, że od samego początku bacznymi obserwatorami i uczestnikami prac zespołu są związkowi wyraziciele interes-w załóg. Przygotowania zespołu - ocenia Billik - weszły w końcową fazę cyzelowania dokument-w, potrzebnych zarządowi NSW SA zanim podejmie decyzję o połączeniu - lub nie - obu kopalń.
„Czeczott" z piętnastoletnią raptem metryką jest kopalnią niemal spod igły. Ale, jakby wbrew naukowej randze swego patrona, rozpoznanie jej złoża zostało ongi wyraźnie sfuszerowane. Spodziewana wielkość zasobów bodaj bardziej płynęła z życzeniowego myślenia i porównań z obfitości węgla na obszarach górniczych nadań sąsiednich zakład-w, niż z rzeczywistych, pobieżnych badań. W dodatku to skromne złoże jest niesłychanie trudne w eksploatacji. Kryterium rachunku przemawia więc za likwidacją „Czeczotta". Niepodobna jednak lekceważy okoliczności, iż końcem kwietnia br. kopalnia w Woli wciąż zatrudniała 3353 pracownik-w, w tym 2688 na dole. Ci ostatni mają, średnio biorąc, po trzydzieści lat.
Wątek społeczny był tym, który bodaj najsilniej zaprzątał uwagę ekipy Billika. Dyrektor akcentuje notabene, że wśród wytycznych zarządu spółki dla kierowanego przezeń zespołu było zobowiązanie do przedłożenia takich rozwiązań, których zastosowanie nie wystawiałoby na szwank interesów pracownik-w. Poza więc projektem tzw. obłożenia w Woli i Bieruniu przygotowano również szerszy program socjalny, sporządzony z myślą, że nadmiar pracowników znajdzie posady w innych zakładach NSW SA.
Naczelny inżynier w kopalni „Piast", Stanisław Śwituła zapewnia, że przejmowania młodej kadry z „Czeczotta" w żadnym przypadku nie można traktować w kategoriach mnożenia bez potrzeby socjalnych posad.
- Proszę pamięta, że „Piast" ma perspektywę co najmniej 50 lat eksploatacji bez grubych inwestycji. Tymczasem od 1995 r. nie przyjmujemy do pracy ludzi z zewnątrz. Przejmując „Czeczotta" i część tamtejszej załogi możemy więc liczy nie tylko na zaangażowanie grona świetnych fachowców, lecz również młodych, a przy tym, rzekłbym, już uformowanych i wykwalifikowanych górników. Taki obrót rzeczy sprzyjałby zarazem wykorzystywaniu przez uprawnionych pracownik-w „Piasta" tych możliwości, jakie niesie górniczy pakiet socjalny. Dodam, że „Czeczott" rozporządza również pierwszorzędnym wyposażeniem, jakie z powodzeniem, po wybraniu najatrakcyjniejszych partii pokładów w Woli, można by - wystarczy lekki tylko remont - dalej wykorzystywać u nas.
Prezes Henryk Stabla także na pierwszym miejscu stawia - jak to określa - delikatną materię ludzką. Przesłanki i walory możliwej decyzji o rozpostarciu „piastowego" parasola nad „Czeczottem" wyjaśnia tak:
- Kopalnia w Woli, jako samodzielny zakład - myślę między innymi o nadzwyczaj trudnym technicznie złożu - nie ma szans na ekonomiczne powodzenie. Pozostawienie jej samej sobie oznaczałoby więc konieczność „pompowania" w „Czeczotta" coraz większych dotacji. Tych pieniędzy próżno jednak szuka w którejkolwiek z innych kopalń spółki. Pozostają zatem dwa realne warianty: albo co rychlejsza całkowita likwidacja - i wówczas natychmiast pojawia się pytanie: co w krótkim czasie począć z tutejszą załogą? - albo też zachowanie części złoża, w której, już po połączeniu z „Piastem", może by jeszcze prowadzona ekonomicznie uzasadniona eksploatacja, wraz ze znoszeniem tego fragmentu, gdzie wydobycie z powodów górniczo- geologicznych, technicznych i technologicznych nie ma już dalej sensu. Drugie rozwiązanie ma - sadzę - zdecydowanie więcej zalet. Po pierwsze, wraz z zespoleniem obu kopalń, część z załogi z Woli przeszłaby do „Piasta". Po drugie, ustanowienie jednolitego organizmu gospodarczego sprzyjałoby poważnemu obniżeniu koszt-w ogólnozakładowych, już choćby przez to, że, w miejsce dotychczasowych dwóch, pozostałaby jedna tylko, wspólna administracja. Zarazem trzeba zadba, aby w halach, warsztatach i innych użytecznych obiektach „Czeczotta" powstały nowe postacie gospodarczej aktywności, a więc i miejsca pracy. Liczę na wykreowanie około kilkuset takich odmiennych posad. Generalnie zatem, koncepcja połączenia obu kopalń pozwoliłaby na bardziej harmonijne rozwiązywanie wielorakich problemów, łączących się ze schyłkiem „Czeczotta".
Prezes Stabla nie przesądza jeszcze, czy koniec końców dojdzie do takiego zespolenia, a tym bardziej wzbrania się przed zarysowaniem jakiegoś konkretnego harmonogramu i kalendarza takiej operacji. - Pracuje zespół specjalistów, analizujemy możliwe warianty, liczymy, rozmawiamy ze związkami zawodowymi oraz przekonujemy do pomysłu konsolidacji obu zakład-w załogi - wyjaśnia swą powściągliwość. Dopiero po zważeniu wszystkich argumentów zapadnie ostateczna decyzja, która będzie potem wdrażana.
Dyrektor Działu Informacji i Promocji w NSW SA, Krzysztof Młodzik podchwytuje i eksponuje ten wątek wstępnych rozważań, w myśl którego w ewentualny „piastowski" parasol nad „Czeczottem" miałby by przede wszystkim rozpostarty nad załogą z Woli. Przekonuje, że przygotowania - z uwzględnianiem możliwości, jakie niesie górniczy pakiet socjalny - są podporządkowane praktykowanej dotąd zasadzie, iż nikt nie straci pracy. Nie tai przy tym, że największy kłopot w pielęgnowaniu owej reguły będzie z przekwalifikowaniami i wynajdywaniem alternatywnych posad dla relatywnie niewielkiej gromadki urzędników. Pracownicy dołowi i kadra techniczna w części przeszliby do „Piasta", w części, aż do wyczerpania przewidywanego do eksploatacji wydzielonego fragmentu złoża, po dawnemu trudziliby się wydobywaniem węgla w Ruchu Wola, w części zaś byliby zaangażowani w likwidację nierentownego obszaru „Czeczotta". W pierwszej kolejności w grę wchodziłoby znoszenie poziomu 650 i jednego z szybów. Miarkowanie obszaru górniczego, a zwłaszcza zmniejszanie zrzutu słonych wód ze wspomnianego poziomu 650, sukcesywnie byłoby przy tym pozytywnie odczuwalne w księgowości połączonych kopalń.
|