GÓRNICZA IZBA PRZEMYSŁOWO-HANDLOWA
 Nr 11 (53) Listopad 1999 Biuletyn Górniczy 

Plan ratowania "zaplecza"

Kilka "za" i kilka "przeciw"


Niewesoła jest sytuacja firm tzw. zaplecza górniczego. Związane od lat z górnictwem i pracujące na jego potrzeby boleśnie odczuły załamanie koniunktury w przemyśle wydobywczym oraz skutki restrukturyzacji branży. W krótkim czasie okazało się, że produkują za dużo, bo rynek gwałtownie się kurczy, odbiorcy płacą nieregularnie, z opóźnieniem albo wręcz wcale, sen z oczu spędzają groźby przeprowadzenia kolejnych postępowań układowych, silna i nowoczesna konkurencja zza granicy zalewa rodzimy rynek

Zaplecze znalazło się w gorszej pod wieloma względami sytuacji, niż producenci węgla.
- Kiedy przyszedłem tu do pracy na początku roku, pozagórnicza produkcja Nowomagu sięgała 2-3% ogółu produkcji – mówi Stanisław Wieloch, prezes firmy – Dzisiaj, mam na myśli ostatni miesiąc czy dwa, jest to już 20-30%. Bronimy się w ten sposób przed kurczeniem się rynku. Jak znaczący jest to proces obrazuje fakt, że zapotrzebowanie na przenośniki w tym roku (oceniam stan na podstawie dotychczasowych zamówień) to ledwie 1/3 popytu ubiegłorocznego.
Nowomag to przykład jeden z wielu. Spektakularne jest także zachowanie Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych, jednego z triumfatorów tegorocznych Targów Górnictwa, Energetyki, Metalurgii i Chemii Katowice; mimo sukcesów w produkcji kombajnów rozwijają także produkcję urządzeń dla budownictwa. Wszystko to jednak nadal mało. Tyle nie wystarczy żeby pozostać na rynku i jeszcze móc się rozwijać. Polscy producenci nadal bowiem są zbyt mali i słabi kapitałowo. Na kapitał zachodni nie ma raczej co liczyć, bo – jak twierdzi Mieczysław Brudniak, prezes Glinika – zbyt duże jest ryzyko, że taki inwestor może być konkurentem, zainteresowanym wyłącznie przejęciem firmy i doprowadzeniem do jej upadłości. Poza tym funkcjonowanie na styku z górnictwem jest trudne. Z produkcji ubocznej także kokosów trudno się spodziewać. Cokolwiek się przecież zaczyna produkować, trzeba wejść z produktem na rynek, zapchany w każdej branży. Pole manewru przy dywersyfikacji produkcji jest na dodatek niewielkie; produkcja górnicza jest na tyle specyficzna i specjalistyczna, że trudno jest przestawić choćby jej część na inne tory, wysoko wykwalifikowaną kadrę także.
We wrześniowym numerze „Nowego Przemysłu", ustami Ireneusza Króla, prezesa Fasingu, zaprezentowany został pomysł reformy przedsiębiorstw zaplecza górniczego. Zgodnie z nim w taki oto sposób miałby powstać układ konsorcyjny wokół Kopexu: Narodowe Fundusze Inwestycyjne miałyby zakupić większościowy pakiet udziałów w Kopexie, ten zaś większościowe pakiety poszczególnych firm zaplecza (te, o których mowa są spółkami portfelowymi III NFI). Powstałaby grupa produkująca polski kompleks ścianowy od kombajnów i obudów począwszy, poprzez przenośniki i łańcuchy na prowadzeniu wysoko wyspecjalizowanych robót górniczych kończąc. Trzeba by tu wymienić Fazos, producenta obudowy wysokiej, część Glinika, producenta obudowy niskiej, Famur z kombajnami ścianowymi, Ryfamę i Nowomag – wytwórców przenośników, Fasing – potentata jeśli chodzi o produkcję łańcuchów. Wykonawcami robót górniczych miałyby być PRG Bytom i PBSZ Bytom.
- Moim zdaniem jest to jedyne wyjście, pozwalające firmom zaplecza górniczego utrzymać się na rynkach światowych – argumentował prezes Król w wywiadzie na łamach "NP". – Dysponują one mniejszym kapitałem, niż Kopex posiadający dużo środków obrotowych, które można by skierować na układ gwarancji. Poza tym występowalibyśmy na świecie pod szyldem znanej renomowanej firmy.
Dodatkowym argumentem „za" jest przykład niemieckiej grupy firm DBT, które przed niespełna dwoma laty znajdowały się w podobnej do naszych sytuacji, teraz zaś mają pełen portfel zamówień na dwa lata naprzód i zaczynają wchodzić na bardzo trudne rynki Stanów Zjednoczonych i Republiki Południowej Afryki.
Pomysł nie jest nowy nie tylko na świecie, ale i w Polsce. Koncepcja holdingu producenckiego w formie 15-stronicowego opracowania liczy sobie półtora roku. Idea jest jeszcze starsza. Wtedy nie została zrealizowana, bo – wchodzące akurat na giełdę – akcje Kopexu ze względu na niewielką ich ilość osiągnęły cenę tak wysoką, ze NFI nie zdecydowały się na dokonanie zakupu. Dzisiaj także nie wydaje się możliwe dosłowne zaadaptowanie koncepcji. Każdy bowiem z prezesów wymienionych firm używa w jej ocenie formuły „dobry, mądry, ale wymaga jeszcze przedyskutowania".
Dlaczego dobry i mądry?
- Cieszę się, że moja firma znalazła się w tym programie – przyznaje Stanisław Wieloch – Wiele by Nowomag skorzystał na realizacji takiej koncepcji i nie tylko zresztą on. Polskie zaplecze górnicze to zbiór rozdrobnionych zakładów. Patrząc na własne podwórko muszę przyznać, że zarządzając firmą zatrudniającą niewiele ponad 400 osób nie zaryzykuję wpadki finansowej na szalenie przeciez trudnym wschodnim rynku, bo dla firmy wielkości Nowomagu owa wpadka, warta ok. miliona dolarów, oznaczałaby najprawdopodobniej upadek. Co innego układ konsorcyjny. Tu byłyby większe finanse, mniejsze ryzyko i oferta, która jest w tej chwili poszukiwana na świecie. W Polsce także zaczyna się powoli pojawiać zapotrzebowanie na kompleksowe usługi dla kopalń. No i tworząc taki organizm gospodarczy mamy znacznie większe, niż w pojedynkę, szanse na uzyskanie gwarancji rządowych.
- Podoba mi się formuła konsorcjum, bo jest przyjazna firmom – angażuje je, ale nie zamyka finansowo, jakby było w przypadku struktury holdingowej – ocenia prezes Mieczysław Brudniak – Z punktu widzenia Glinika w jego skład nie musi wejść cała firma, czyli Glinik S.A., wystarczy sam zakład produkujący na rzecz górnictwa. Innym powodem, dla którego jestem zwolennikiem konsorcjum jest przekonanie, że stworzy on realne szanse na znalezienie się na rynku zachodnim. Sami przegrywamy kapitałowo.
Skoro jest tyle „za", skąd owa potrzeba dyskusji?
- Jeżeli Kopex nie znajdzie zbytu na nasze maszyny i usługi, zaczną się kłopoty finansowe konsorcjum – konstatuje M. Brudniak.
- Idea jest niezła i – podobnie, jak przed dwoma laty nadal ma sens – komentuje Józef Suchoń, prezes Ryfamy – Musi jednak zostać zweryfikowany. Nie można w jednym organizmie gospodarczym skupić wszystkich wymienionych przez prezesa Fasingu firm, bo nie dla wszystkich wystarczy miejsca na rynku.
Jest jeszcze jedno „ale" do proponowanego układu konsorcyjnego: podejście doń Kopexu.
- Jest taka koncepcja, mówi się o niej sporo, nie wiem jednak, na ile jest konkretna – komentuje Janusz Gacmanga, główny specjalista ds. marketingu Kopex S.A.- Jasny jest zamysł – wzmocnić zaplecze. Rola Kopexu w realizacji takiego, choć niekoniecznie tego, planu byłaby oczywista – Kopex ma doskonałe rozeznanie zachodnich rynków, sieć biur i agentów za granicą. Sens wzmocnienia rodzimego zaplecza górniczego także jest oczywisty. Zachodnie fabryki, korzystając z dobrodziejstw interwencjonizmu swoich państw potrafią oferować tak konkurencyjne warunki dostaw i spłat, na jakie nas nie stać.
Wiadomo też, że w Kopexie rodzi się zupełnie nowa strategia dla zaplecza górniczego, trudno jednak przewidzieć, czy oparta będzie na idei ratowania wszystkich, czy tylko niektórych firm. Analizowane są w każdym razie różne pomysły, w tym także projektu kładu konsorcyjnego. Nie można więc wykluczyć, że jakaś jego część zostanie w nowej koncepcji wykorzystana, jaka jednak, nie wiadomo.
Wiele powinno się wyjaśnić, kiedy opracowywana przez Kopex strategia ujrzy światło dzienne. Im prędzej, tym lepiej.
- W przypadku dalszego trwania obecnej sytuacji zaplecze górnicze w Polsce zdegraduje się i zostanie zupełnie wyparte z rynku przez światowych potentatów – podsumowuje Stanisław Wieloch.

Małgorzata Jędrzejczyk Pióro


NA POCZĄTEK   POWRÓT   STRONA GŁÓWNA
Opracowanie: oho! Internet (C) Bytom 1997, 1998, 1999