To co dla fachowców jest truizmem, nie jest taką oczywistością dla zwykłego zjadacza chleba, w którego oczach węgiel to węgiel - i koniec rozmowy. Jak mylny jest to pogląd, zwłaszcza w odniesieniu do węgla koksowego, przekonało niedawne spotkanie przedstawicieli wszystkich zakładów koksowniczych w Polsce z producentami tych węgli. Odbyło się ono 8 listopada br. w siedzibie Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA - największego producenta węgli koksowych w Polsce i niemal jedynego dostawcy węgla typu 35.1.
Paradoks sytuacji, która już obecnie daje znać o sobie, a w roku 2000 objawi się poważnym problemem nierównowagi na rynku węgli koksowych w Polsce, polega na pozornej nadprodukcji tych węgli, która po dokładniejszym przyłożeniu zapotrzebowania koksowni do planów produkcyjnych poszczególnych spółek węglowych zamienia się w niedobór prawie miliona ton węgla koksowego typu 35.1, produkowanego głównie przez kopalnie JSW SA.
Spotkanie, na którym obydwie strony miały szansę zapoznania się z pełnym obrazem kształtującej się na rok przyszły sytuacji było pierwszą przymiarką do zbilansowania struktury przyszłorocznego wydobycia producentów węgli koksowych i potrzeb naszych zakładów koksowniczych.
Sytuację komplikuje dodatkowy element gry, którym jest coraz twardszy nacisk na zmniejszenie produkcji węgla w Polsce (m.in. z powodu jego ogólnej nadprodukcji), w którym nie uwzględnia się subtelności podziału węgli koksowych na różne jego typy. A przecież koksownie zawierają kontrakty na konkretne jakości koksu, wytwarzanego z konkretnych gatunków węgla koksowego.
DOBRE CZY ZŁE PROGNOZY?
Z faktu tego wynika oczywista konieczność uporządkowania spraw rynku węgla koksowego, w imię żywotnych interesów obydwu stron. Drugim elementem potęgującym stan niepewności jest zapowiedź wdrożenia programu restrukturyzacji przemysłu koksowniczego. Zapaści w tym przemyśle media poświęcają mniej uwagi, choć jej objawem jest 900 milionów złotych zaległości finansowych polskich koksowni.
Zacznijmy jednak od prognoz na rynku koksowym, bo ścisły związek pomiędzy poziomem zapotrzebowania na koks, a poziomem produkcji węgla koksowego jest związkiem naturalnym. Jedynym problemem jest wiarygodność tych prognoz. Najistotniejszym elementem jest jej punkt wyjścia, czyli określenie poziomu produkcji stali na świecie. W tym miejscu odnotować trzeba optymizm, gdyż przewidywany jest wzrost produkcji światowej o 2 procent rocznie, co oznacza, że obecnego poziomu 800 mln ton wzrośnie ona w ciągu 10 lat do 1 mld ton stali! Czynnikiem pozwalającym na optymizm naszych rodzimych producentów koksu, jest fakt, iż podaż koksu na świecie maleje, gdyż starzeją się urządzenia wytwarzające go, a nowe są niezwykle kosztowne. Zamykane są prymitywne wytwórnie koksu w Chinach, a w krajach rozwiniętych przepisy ekologiczne eliminują stare koksownie. Już w roku 2005 niedobór w produkcji koksu, tylko w Europie Zachodniej wynosić będzie 8 mln ton.
Co wynika z tych prognoz dla polskich producentów koksu i węgli koksowych?
Opinie są podzielone i zdecydowanie mniej optymistyczne, zwłaszcza w połączeniu ze spadkiem zapotrzebowania na koks w na rynku polskim, co wiąże się ściśle z kondycją polskiego przemysłu hutniczego. Ciąg zależności jest tutaj bezlitośnie logiczny, co wyraził jeden z uczestników dyskusji mówiąc wprost: „Jeśli nie dojdzie do zjednoczenia się polskiego hutnictwa z przemysłem koksowniczym i górnictwem, to zostaniemy ograni przez firmy zachodnie. Wszyscy padniemy jeśli padną polskie huty!"
Cytat ten jest streszczeniem zarówno zawartości treściowej jak i tonacji wypowiedzi przedstawicieli zakładów koksowniczych, którzy otwarcie przedstawili sytuację i oczekiwania swoich firm, zarówno wobec producenta surowca, jak i wobec Ministerstwa Gospodarki, które jest odpowiedzialne za program restrukturyzacji polskiego koksownictwa. Zarys tego programu, jego główne zadania (w wersjach wariantowych) oraz najistotniejsze zagrożenia dla jego realizacji przedstawił Rudolf Cieślar, dyrektor zabrzańskiego „Koksoprojektu".
CZY PACJENCI PRZEŻYJĄ OPERACJĘ?
Nie trzeba przypominać, że przemysł węglowy przeżywa już kolejną reformę, a hutnictwo właśnie poczuło na własnym organizmie smak słowa „restrukturyzacja". Nikt nie kwestionuje potrzeby radykalnych zmian we wszystkich gałęziach przemysłu ciężkiego w Polsce, ale ich kierunek i sposoby realizacji budzić muszą zasadniczą obawę, czy pacjenci przeżyją te operacje? Obecna kondycja przemysłu miedziowego pokazuje, że nawet w takich kolosach gospodarczych można wprowadzić mechanizmy rynkowe. Pytanie: dlaczego nie idziemy w tym kierunku, który okazał się tak owocny w przypadku „Polskiej Miedzi", a które padło również na tym spotkaniu, jest jednak ciągle pytaniem retorycznym. Nie może więc dziwić fakt, że tak mało skuteczne są działania zmierzające do konsolidacji producentów węgla koksowego, koksu i stali. W wystąpieniach uczestników tego spotkania aż tak dalekich wniosków nie było; myślę, że z prostego powodu, że do tej pory nie doszła do skutku żadna inicjatywa konsolidacji koksowni z producentem węgla koksowego. Choć temat spotkania nie dotyczył tych spraw bezpośrednio, to jednak nie ukrywano, że bez określenia perspektyw wszystkich uczestników gry na rynku stali, koksu i węgla koksowego, trudno o sensowne przeniesienia prognoz z rynku światowego na nasze rodzime realia.
SLALOM WŚRÓD DYLEMATÓW
Choć głównym celem jastrzębskiego spotkania była próba zbilansowania zapotrzebowania przemysłu koksowniczego na surowiec, czyli węgle koksowe, to drugim dnem okazały się ceny jego sprzedaży. Jest to jednak temat niezwykle skomplikowany i obszerny, aby próbować choć w kilku zdaniach przedstawić stanowiska obu stron. Jedno można powiedzieć na pewno, że były one krańcowo odmienne.
Presja zadań restrukturyzacyjnych, bardzo zaawansowanych w polskim górnictwie i nieuchronnych zarówno w hutnictwie jak i przemyśle koksowniczym ustawia te przedsiębiorstwa w sytuacji konfrontacyjnej. Czy jest to sytuacja sprzyjająca interesowi polskiej gospodarki? Nie sądzę, ale pole manewru jest ograniczone dla wszystkich uczestników tej gry. Nacisk górnictwa na podwyższenie ceny sprzedaży węgla koksowego wynika z wymogu osiągnięcia rentowności przez spółki węglowe, a opór koksowni - z poziomu światowych cen koksu i wielkości obecnych zaległości tego przemysłu wobec producentów węgla i światowych cen koksu.
Ze wspomnianych na początku 900 mln zł zaległości płatniczych koksownictwa, ponad 303 mln złotych przypadają na Jastrzębską Spółkę Węglową SA, z czego ponad 266 mln zł było w dniu 31 października br. należnościami przeterminowanymi. Jest to jeden z przykładów ilustrujących prawdziwy slalom dylematów, wśród których muszą poruszać się przedsiębiorstwa związane tak żywotnymi, a zarazem sprzecznymi, interesami.
Dla koksowni bardzo ważna jest również kwestia gwarancji struktury dostaw, czyli zapewnienia przez producentów takich typów węgli koksowych jakich wymagają odbiorcy produkcji koksowni. Niestety - dotychczasowy bilans potrzeb 7 polskich koksowni: „Zdzieszowic", „Przyjaźni", „Zabrza", HTS-u, „ Wałbrzycha", Huty „Częstochowa" i ZM „Bytomia" oraz możliwości produkcyjnych 6 polskich producentów węgli koksowych, czyli Rudzkiej GK, Gliwickiej SW, Rybnickiej SW, Jastrzębskiej SW, Bytomskiej GK i KWK „ Nowa Ruda", a przeprowadzony według typów węgli koksowych - nie zamyka się! Rachunek jest przy tym wszystkim dość paradoksalny, gdyż bez podziału na typy węgli, podaż surowca dla koksowni jest wyższa od ich zapotrzebowania o 51 tys. ton, natomiast po zastosowaniu podziału na dostawy poszczególnych typów węgli, sytuacja mocno się komplikuje: zwiększa się bowiem nadprodukcja węgla typu 34 (o 946 tys. ton), natomiast w grupie węgli typu 35-37 pojawia się niedobór produkcji na poziomie 997 tys. ton! Tym samym pytanie: „czy polskie górnictwo zapewni nam dostawy takiego węgla jakiego potrzebujemy, czy mamy go szukać poza krajem?", choć w pierwszej chwili zabrzmiało jak żart - wcale nim nie było.
|