Im dłużej obserwuje się kolejne etapy procesu kształtowania regulacji prawnych dotyczących ochrony środowiska, tym bardziej irytuje ich ŻENUJĄCE oderwanie od naszych realiów. Jest to uprawianie sztuki dla sztuki, a nie tworzenie narzędzi ułatwiających podejmowanie optymalnych działań naprawczych, pilnie potrzebnych zwłaszcza tam, gdzie środowisko naturalne uległo degradacji.
Śląsk jest w pierwszym rzędzie zainteresowanych wspomagającym działaniem rozwiązań legislacyjnych w tej sferze i - niestety - w pierwszym rzędzie rozczarowanych kolejnymi kiksami twórców prawa. Co gorsze - w niektórych przypadkach - kulawe prawo utrudnia nawet racjonalne spożytkowanie środków finansowych, które można byłoby na ochronę środowiska przeznaczyć, głównie dlatego, że zostały one nadmiernie rozproszone.
Powołanie Powiatowych Funduszy Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, które mocą nowej ustawy kompetencyjnej będą kolejnym (czwartym już) udziałowcem pieniędzy trafiających z tego tytułu do kas administracji publicznej jest wręcz klasycznym tego przykładem. Na „hojne" wyposażenie nowego szczebla uczestniczącego w podziale tych pieniędzy, a włączonego do realizacji ustawowego obowiązku ochrony środowiska naturalnego składa się: 10 procent udziału w opłatach i karach za wprowadzanie zanieczyszczeń do powietrza (ale tylko za pył i SO-2); 10 procent udziału w opłatach i karach za składowanie odpadów; 10 procent udziału w opłatach i karach za szczególne wykorzystanie wód (ale bez wód słonych) i 10 procentowy udział w karach za przekroczenie dopuszczalnego poziomu hałasu! Słowem fura bez konia, czyli fundusz bez pieniędzy!
Z takim posagiem powiatowy szczebel Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej staje się atrapą, chociaż winien być instytucją koordynującą zdania ponadgminne, a tym samym mającą teoretycznie usprawnić działania na rzecz ochrony środowiska na obszarach większych niż gminy. Bo przecież ekologia nie zna granic... Patrząc na narzędzia tego szczebla, czyli jaką kasą dysponuje i w jakie kompetencje go wyposażono, aż trudno uwierzyć, że można było stworzyć tak karykaturalną strukturę.
Aby uprzedzić zarzut, że się czepiam, przytoczę cytat, który sprowokował mnie do tego artykułu. Oto na II konferencji na temat: "Zarządzanie ochroną środowiska w przedsiębiorstwach i gminach górniczych", zorganizowanej w marcu br. w Katowicach, w jednym z referatów wyraziście wyartykułowano: "Gromadzenie i dysponowanie środkami finansowymi przeznaczonymi na realizację zadań związanych z ochroną środowiska odbywa się głównie przez fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej (...)". Zatem sposób gromadzenia tych środków i dysponowania nimi to kluczowy element batalii o poprawę jakości naszego środowiska.
Dodatkowym bodźcem była zwykła ciekawość podatnika, który chciałby wiedzieć, czy pieniądze gromadzone w kasie publicznej, z teoretycznym przeznaczeniem na naprawianie najbardziej odczuwanych dolegliwości życia w naszym regionie rzeczywiście "pracują" tak jak powinny? Jednak decydującym impulsem był wręcz rozpaczliwy głos przedstawicieli służb ekologicznych dawnego województwa krakowskiego, którzy na objaśnienia mające przekonać słuchaczy, że ustawa kompetencyjna i nowy porządek administracyjny w kraju uporządkuje sprawy ochrony środowiska odpowiedzieli wprost, że giną w bałaganie spowodowanym niespójnością kompetencji poszczególnych organów administracji państwowej i samorządowej. W bałaganie tym giną również pieniądze przeznaczone na ochronę środowiska, ginie zdrowy rozsądek i zapewne zginie nieodwracalnie wiele szans naprawienia środowiska naturalnego.
Wypadało zatem sprawdzić, ile w głosie tym było prawdy, bowiem złe doświadczenia z poprzednich "udanych" rozwiązań legislacyjnych w tej dziedzinie mogły budzić obawy... I słusznie.
Przekonałam się o tym w Wodzisławiu Śląskim, który jest siedzibą wcale niemałego, bo liczącego 160 tys. dusz starostwa. Odpowiedź, którą usłyszałam na moje zasadnicze pytanie: ile pieniędzy zgromadzi w swojej kasie wodzisławski Powiatowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w tym roku, należała raczej do gatunku czarnego humoru. Janusz Wyleżych, naczelnik wydziału ochrony środowiska w starostwie wodzisławskim wymienił bowiem kwotę 271 tys. zł, czyli mniej niż wartość dobrego mercedesa. Po takim dictum można stracić wątek rozmowy, bowiem starostwo wodzisławskie to 9 gmin, na terenie których funkcjonuje kilka kopalń węgla kamiennego, a więc obszar rozwinięty gospodarczo i potencjalnie rokujący niezłe wpływy do kas funduszów ochrony środowiska. Trzeba jednak zarazem pamiętać, że jest to obszar od dziesiątków lat narażony na skutki eksploatacji górniczej i to prowadzonej w czasach, gdy ekologia była pojęciem nieznanym. Działka zaległości czekających na odrobienie jest tutaj zbliżona do stanu typowego dla całego Śląska, chociaż bliskość zielonych obszarów rolniczych może wprowadzić w pierwszej chwili w błąd.
I oto tak bogate gminy jak: Wodzisław, Radlin, Pszów, Rydułtowy, Godów, Gorzyce, Marklowice, Mszana i Lubomia, według obecnego stanu prawnego będą mogły zgromadzić na koncie Powiatowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej aż 271 tys. zł w tym roku! Trudno zdecydować się, czy śmiać się czy płakać... Kiedy jednak Janusz Wyleżych dopowiada, na jakie cele ustawodawca pozwala wydać te pieniądze - pozostaje jedynie płacz!
- Ustawa o ochronie i kształtowaniu środowiska (z późniejszymi zmianami) w artykule 88j określa dokładnie na co można te pieniądze przeznaczyć, a zapis ten brzmi dokładnie tak: środki powiatowych funduszy przeznacza się na realizację przedsięwzięć związanych ze składowaniem i unieszkodliwianiem odpadów, w tym współfinansowanie inwestycji ekologicznych o charakterze ponadgminnym – mówi Janusz Wyleżych - I tu ustawodawca postawił kropkę. Na tyle nam pozwolono. Abstrahując już nawet od wielkości funduszy powiatowych, które są o 100 procent mniejsze niż fundusze gminne, mamy dodatkowy próg w postaci tak zdecydowanego zawężenia możliwości działania. Proszę porównać to z zakresem przeznaczenia środków gminnych, które wg artykułu 88 można wydać na edukację ekologiczną, oraz propagowanie działań proekologicznych i zasad zrównoważonego rozwoju, wspomaganie systemów kontrolno - pomiarowych, realizowanie zadań modernizacyjnych i inwestycyjnych służących ochronie środowiska i gospodarce wodnej, urządzenie i utrzymanie terenów zieleni, zadrzewień i zakrzewień, realizację przedsięwzięć związanych z gospodarczym wykorzystaniem oraz składowaniem odpadów, wspieraniem działań zapobiegających powstawaniu zanieczyszczeń i odpadów i inne zadania służące ochronie środowiska, a wynikające z zasady zrównoważonego rozwoju gminy. Gdy porównamy te dwa artykuły: 88 i 88j - widzimy wyraźnie, że możliwość wydatkowania środków z powiatowych funduszy jest zdecydowanie ograniczona. I tak wójt gminy czy burmistrz może ze swojego funduszu ochrony środowiska wyposażyć szkolną pracownię ochrony środowiska, natomiast starosta, który odpowiedzialny jest za szkoły ponadpodstawowe - nie może tym szkołom w ten sam sposób pomóc. Nie chcę orzekać, czy jest to błąd w sztuce tworzenia prawa, czy celowe ograniczenie pola przeznaczenia tych środków. Zważywszy ich wielkość, praktycznie nie ma o co kruszyć kopii.
- Ale gdyby można byłoby zainwestować te spodziewane 271 tys. zł w na przykład w wyposażenie szkolnych pracowni ekologicznych, to pożytek nawet z tak niedużej kwoty byłby niemały.
- Najlepszy z możliwych – przyznaje Janusz Wyleżych - przebudowanie świadomości społeczeństwa trzeba rozpoczynać od młodzieży, bo ona najszybciej przyswaja sobie nowe nawyki. Na pocieszenie dodam, że ustawodawca zostawił nam możliwość gromadzenia środków funduszowych przez kilka lat, więc zaproponowałem zarządowi, aby w tym roku nie rozdysponować tych pieniędzy.
Na razie będziemy je kumulować, bo przygotowujemy się do budowy ekologicznego wysypiska odpadów komunalnych. Po paru latach będziemy mogli zrefundować gminom przynajmniej część kosztów poniesionych na konieczne badania i przygotowanie dokumentacji wysypiska
Sądzę, że tak oto dowiodłam - bez specjalnej przyjemności - że twórczość naszych prawodawców przebija nawet talent Sławomira Mrożka. Tyle że śmiać się nie mam ochoty.
|