GÓRNICZA IZBA PRZEMYSŁOWO-HANDLOWA
 Nr 4(46) Kwiecień 1999 Biuletyn Górniczy 

Umowy starannego działania?

Kontrakty menedżerskie


Rozmowa z prof. dr hab. Janem Grabowskim, kierownikiem Katedry Publicznego Prawa Gospodarczego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śl.

- Umowy o pracę w zarządach spółek węglowych zastąpiono niedawno kontraktami menedżerskimi. Ich treść jest poufna, ale wiadomo, że w tym przypadku uprawnienia pracobiorcy różnią się znacznie od uprawnień osoby z umową o pracę. Co traci taki prezes z kontraktem?
- Zanim rozważymy co traci prezes, który zmienia swoją pozycję z pracownika na status menedżera, najpierw powiedzmy parę słów o samej istocie kontraktu menedżerskiego. Kontrakty takie są stosowane w krajach o rozwiniętej gospodarce rynkowej i są tam one traktowane zazwyczaj jako rozwiązanie przejściowe, które ma na celu bądź uzdrowienie gospodarki przedsiębiorstwa znajdującego się w kryzysie, bądź przygotowanie przedsiębiorstwa do restrukturyzacji kapitałowej lub organizacyjnej.
Są to umowy cywilnoprawne, które nie mają nic wspólnego z umowami o pracę. Powierzają mianowicie zarząd firmą jednej osobie, stąd nazywa się ten typ umów umowami o zarządzanie cudzym przedsiębiorstwem. Charakteryzują się pewnymi wspólnymi cechami: zarząd przejmuje osoba nazywana zarządcą, to może być osoba fizyczna bądź osoba prawna. Są np. spółki specjalizujące się w świadczeniu usług menedżerskich, z tym że muszą one wytypować swego przedstawiciela, który imiennie będzie wymieniony w kontrakcie i osobiście będzie sprawował zarząd. Następnie zarządca przejmuje prowadzenie przedsiębiorstwa w imieniu i na rzecz zleceniodawcy, wreszcie zarząd zawsze jest sprawowany za wynagrodzeniem, którego wysokość, składniki i sposób obliczania określa umowa. Umowy te zawierane są z reguły na czas oznaczony a także określają przyczyny, dla których mogą być rozwiązane przed terminem.
W Polsce po raz pierwszy umowy menedżerskie zostały wprowadzone do naszego prawa przez nowelizację ustawy o przedsiębiorstwach państwowych w 1992 roku. W ustawie znalazł się nowy rozdział VIIIa – umowa o zarządzanie przedsiębiorstwem.
- Ale spółki węglowe są spółkami prawa handlowego, a nie przedsiębiorstwami państwowymi.
- Zgadza się. Taki typ umowy przewidziany jest również w ustawie o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. Art. 17 tej ustawy przewiduje, że zarząd w spółce jednoosobowej powstałej z przekształcenia przedsiębiorstwa państwowego może być zlecony w drodze umowy osobie fizycznej lub prawnej, jako zarząd jednoosobowy. Do tej pory mieliśmy do czynienia z sytuacją, że zarządy powierzane były jednej osobie, która brała na siebie odpowiedzialność za całe przedsiębiorstwo. To rozwiązanie uznano za nieodpowiednie do zastosowania w spółkach węglowych z uwagi na ich specyfikę, techniczny charakter działalności i złożoną strukturę organizacyjną. Trudno sobie wyobrazić, żeby można było powierzyć jednej osobie zarząd całą spółką. Dlatego przyjęto stosunkowo nowe w naszym ustawodawstwie rozwiązanie – możliwość zawierania kontraktów menedżerskich nie tylko z prezesem spółki, ale również z członkami zarządu.
A co zyskuje, czy co traci prezes takiej spółki? Bilans zysków i strat jest trudny, dlatego, że następuje zupełnie inny charakter stosunków łączących prezesa ze zleceniodawcą nazwijmy go tak umownie, bo w tym wypadku zleceniodawcą jest walne zgromadzenie reprezentowane przez przedstawiciela ministra gospodarki, który wykonuje uprawnienia majątkowe skarbu państwa w tej spółce. Zawsze w tym wypadku zgodnie z ustawą prezes decyduje o obsadzie stanowisk pozostałych członków zarządu, ponieważ na jego wniosek odbywa się ich powołanie. Sam prezes ma pozycję szczególną. Składa on oświadczenia woli w wypadku zawierania umów, zarówno w umowach stricte gospodarczych, jak i umowach o pracę, natomiast generalnie nie korzysta z uprawnień jakie przysługują wedle kodeksu pracy pracownikowi.
Uprawnienia te muszą być bardzo szczegółowo określone w samej umowie menedżerskiej. Można by więc wyróżnić kilka typowych części takiej umowy, po pierwsze taka umowa musi określać zakres obowiązków prezesa, w szczególności uwzględniając cele, dla których umowę się zawiera, zakres usprawnień jakie powinien przeprowadzić, a przynajmniej dążyć do ich przeprowadzenia.
To bywa określone różnie, np. zobowiązanie do redukcji zdolności produkcyjnych, zmniejszania kosztów jednostkowych np. sprzedanego węgla, realizacji pewnych zadań na rzecz ochrony środowiska, poprawy stanu przewidzianego w biznesplanie, wreszcie prezes może przyjąć na siebie zobowiązanie zapewnienia uzyskiwania w określonym w umowie czasie dodatniego wyniku finansowego i uzyskania rentowności. To bardzo trudne zadanie, biorąc pod uwagę obecną kondycję górnictwa.
- No właśnie. Rząd określił bardzo precyzyjnie o ile trzeba zmniejszyć wydobycie i ilu zwolnić górników. Pieniądze na odprawy dla zwalnianych pochodzą z budżetu, rząd otrzymał zapewnienie pożyczki na ten cel z Banku Światowego – ale ile i kiedy zostaną przekazane spółce – nie można przewidzieć. Jak zatem prezes ma się wywiązać z zobowiązań zapisanych w kontrakcie?
- Nie znam szczegółów już zawartych kontraktów, ale biorąc pod uwagę to co powinien zawierać modelowy kontrakt, sądzę że powinien on uwzględniać wszystkie elementy niepewne. Wymagania wobec prezesa powinny być formułowane jako dążenie do wykazania należytej staranności w uzyskaniu celu a nie jako umowa rezultatu. Nie powinno tam być stwierdzenia, że on musi ten cel osiągnąć, bo to może się okazać zupełnie nierealne.
- A jeśli zadania w kontrakcie sformułowane są zbyt ogólnie?
- Zwykle, jak powiedziałem, kontrakt powinien zawierać klauzulę wcześniejszej rozwiązywalności w przypadku niedotrzymania zobowiązań. W moim przekonaniu kontrakt ma mankamenty, jeżeli na jego podstawie nie można precyzyjnie określić czego oczekuje zleceniodawca od menedżera, jeżeli nie można jednocześnie w sposób konkretny i realistyczny sprecyzować jak będzie oceniana jego działalność i w związku z tym na jakiej podstawie kontrakt z nim może być przedterminowo rozwiązany. Gdybyśmy odpowiednio sięgnęli do przepisu w ustawie o przedsiębiorstwach państwowych, to mamy tam wyraźnie wypunktowane przyczyny przedterminowego rozwiązania umowy menedżerskiej. Mówi się tam, że taka umowa musi określać obowiązki zarządcy w zakresie bieżącego zarządzania oraz zmian i usprawnień w przedsiębiorstwie, następnie określa zasady wynagradzania, w tym prawo do udziału w zyskach przedsiębiorstwa. W przypadku spółek węglowych odstąpiono od zasady dywidendy, czy też prowizji przewidzianej dla zarządcy, ponieważ tutaj sprawa zysku przedsiębiorstwa wydaje się elementem niepewnym.
- Tylko dwie kopalnie są rentowne.
- Właśnie. Co do pozostałych, może to być zysk względny, polegający na przykład na umorzeniu zaległych zobowiązań. Trudno oczekiwać, żeby w ciągu roku lub dwóch przy normalnych warunkach funkcjonowania, takich jakie stawia się innym przedsiębiorstwom udało się kopalniom zapewnić autentyczny, dodatni wynik finansowy. Bodźce motywacyjne w postaci jakiś nagród, premii itp. muszą być ustalone w inny sposób, co zdaje się jest w tych kontraktach zapisane. Większe wątpliwości może budzić tzw. nagroda barbórkowa, bo podłoże jej było inne i sięga zamierzchłych czasów. Nie jestem do końca przekonany czy menedżer powinien z okazji Dnia Górnika brać szczególne profity.
Na pewno jest wiele rzeczy, które będą budziły kontrowersje w pierwszych umowach menedżerskich. Jest to w zarządzaniu górnictwem zupełnie coś nowego, eksperyment i nie sądzę, żeby te pierwsze kontrakty mogły być do końca doskonałe. Być może pierwszy krótki okres działalności zarządów na podstawie tych kontraktów pozwoli wydobyć ich główne mankamenty i dokonać pewnych zmian. Jest to kwestia uczenia się na błędach.
- Jest jeszcze jeden problem. Funkcjonowanie zakładów górniczych obwarowane jest znacznie większą ilością przepisów prawnych, niż na przykład fabryki telewizorów. Dotyczą one głównie bezpieczeństwa pracy. Kopalnia musi stosować się do poleceń odpowiedniego urzędu górniczego (np. zrezygnować z odzysku sprawnych jeszcze urządzeń z wyrobisk) – to chyba też zarządcom wiąże ręce?
- To prawda, ale to jest kwestia ryzyka. W końcu nikt prezesowi nie każe podpisywać umowy, jeżeli uważa, że czynniki zewnętrzne i krępujące go przepisy, szczególnie rygorystyczne przepisy bezpieczeństwa pracy, uniemożliwiają mu osiąganie efektów w takim tempie w jakim by oczekiwał zleceniodawca. To jest bardzo trudna kwestia. Powinno to znaleźć jakieś odbicie w sformułowaniach kontraktu. Tym bardziej potwierdza to moją wcześniejszą tezę, że umowy zawierane w górnictwie nie mogą być umowami rezultatu zobowiązującymi menedżera do osiągnięcia precyzyjnie określonego efektu ekonomicznego w określonym czasie, bo to jest nierealne w specyfice górnictwa. Kontrakt musi mieć charakter umowy starannego działania. Oczywiście jest konieczne w miarę precyzyjne określenie kryteriów, według których organ powołujący menedżera będzie oceniał jego efektywność. Tu nie może być nadmiernej płynności kryteriów, bo to szalenie osłabia morale menedżera ... Jeśli on nie wie z jakiego powodu może być odwołany, to działa to na niego antymotywacyjnie.
- Czy te kryteria powinny być zawarte w kontrakcie, czy też mógłby to być jakiś odrębny dokument?
- Tak, w kontrakcie, bo jest on podstawą prawną wzajemnych stosunków. Z niego wynikają też wszystkie dodatkowe uprawnienia, które w stosunku pracy wynikają z pragmatyki. Trzeba określić np. takie sprawy, jak korzystanie z samochodu służbowego lub urlopu. Skoro to nie jest umowa o pracę i nie można w zakresie nieuregulowanym odwołać się do Kodeksu pracy, to trzeba to precyzyjnie określić. Precyzja jest więc bardzo pożądana w formułowaniu zarówno zobowiązań jakie się nakłada na menedżera jak i jego uprawnień. I powtórzę jeszcze raz – precyzja w formułowaniu kryteriów oceny jego działalności.
- Z tytułu umowy o pracę pracownik automatycznie nabywa uprawnienia regulowane kodeksem pracy. Czy menedżer na podstawie kontraktu ma prawo do ubezpieczenia społecznego, czy zalicza się mu okres pracy na kontrakcie do uprawnień emerytalnych?
- Z tego co wiem, kontrakty zawierają klauzulę, że prezesowi przysługuję miesięczny dodatek tytułem ubezpieczenia. To jest dość powszechnie stosowana praktyka, również w innych firmach, np. prawniczych, które pokrywają koszty obowiązkowego ubezpieczenia, przynajmniej w ramach pierwszego filaru w nowej reformie emerytalnej.
- Ale ubezpieczenie musi już sobie załatwić sam zainteresowany?
- Tak, oczywiście, to już jest jego zmartwienie. A czy okres przepracowany na kontrakcie będzie liczony do emerytury? Nie interesowałem się aż tak szczegółowo tą sprawą. To się wiąże z szerszym pojęciem świadczenia pracy. Otóż można świadczyć pracę na podstawie umowy o pracę, umowy zlecenia, umowy o dzieło a także na podstawie innego kontraktu. Oczywiście, że jest to świadczenie określonej pracy i z tego tytułu, jeżeli jest opłacana składka, to nie ma podstaw, aby nie zaliczyć tego okresu do uprawnień emerytalnych.
- A gdyby Pan Profesor był ministrem gospodarki, to dążyłby Pan do zawierania kontraktów menedżerskich w spółkach węglowych?
- To jest trudne pytanie. Muszę przyznać, że miałem wątpliwości, czy kontrakt menedżerski jest najbardziej adekwatny do potrzeb funkcjonowania spółek węglowych. Uważałem, że kontrakt został pomyślany po to, żeby jednej osobie powierzyć zadania i odpowiedzialność za poprawę gospodarki przedsiębiorstwa, natomiast gdy chodzi o dobór środków, metod i współpracowników, to powinno to być złożone na jej ryzyko i odpowiedzialność. W moim przekonaniu wzorcowy kontrakt powinien być zawierany z jedną osobą. Tutaj przyjęto – właśnie powołując się na specyfikę górnictwa – koncepcję odrębnych umów menedżerskich, również z wszystkimi członkami zarządu. To rodzi problemy, bo wynika stąd kwestia rozgraniczenia kompetencji i odpowiedzialności, co nie zawsze jest możliwe, zwłaszcza w zakładach górniczych.
Teraz wiec czeka nas weryfikacja tych wstępnych założeń, trzeba zobaczyć jak w praktyce sprawdzą się kontrakty zawierane z poszczególnymi członkami zarządu. Jak w praktyce będzie wyglądał podział odpowiedzialności między prezesa, który oczywiście musi mieć rolę dominującą, a pozostałych członków?
- Zasadą kontraktu jest większa samodzielność osoby która go przejmuje.
- Oczywiście, nie ma tu podległości pracownika wynikającej ze stosunku pracy, hierarchii służbowej. To może rodzić pewne problemy. Stąd moje obawy. Być może okażą się one przedwczesne i nieco wyolbrzymione, czego życzyłbym ogromnie osobom odpowiedzialnym za reformę górnictwa. Wyrażałem je zresztą w trakcie prac nad reformą. Cóż, trzeba poczekać na efekty a potem naprawić błędy. Dziękuję za rozmowę.

Danuta Olejniczak Pióro


NA POCZĄTEK   POWRÓT   STRONA GŁÓWNA