GÓRNICZA IZBA PRZEMYSŁOWO-HANDLOWA
 Nr 5(35) Maj 1998 Biuletyn Górniczy 

W SZCZYRKU BYŁO GORĄCO

Obrady sejmowej komisji gospodarki w szczyrku


Główna wątpliwość brzmi następująco: skoro górnictwo jest częścią kompleksu energetycznego, to dlaczego reformowane jest osobno?

Wielka szkoda, że minister Jan SZLĄZAK sam reprezentował rząd na posiedzeniu sejmowej komisji gospodarki. Dla dwóch ministrów, którzy wyrazili gotowość przyjazdu, dyskusja na forum komisji była wyjątkową okazją „skonsumowania" potężnej porcji wiedzy o tym przemyśle – i to w skondensowanej pigułce. Nawet dla osób dobrze znających problemy górnictwa, debata ta była wyjątkowo pouczająca, pokazała bowiem całe spektrum aktualnych opinii i poglądów na temat górnictwa węglowego, o którym – jeśli już w Polsce mówiono – to z reguły, albo od rzeczy, albo pod dyktando doraźnych celów politycznych. Tak potężny przemysł, o tak istotnym znaczeniu dla polskiej gospodarki, przez ostatnie lata był głównie obiektem doktrynalnych manipulacji, a nie rzetelnych analiz i ocen. Cieszyć więc musi fakt, że wyróżnikiem debaty w „Orlim Gnieździe", zorganizowanej przez Górniczą Izbę Przemysłowo – Handlową w Katowicach, była rzetelność większości wystąpień, zarówno polityków, jak i ekspertów, a nawet liderów związkowych.
Hałaśliwa demonstracja związkowców, którzy zjechali kilku autobusami do Szczyrku, aby rzucić w ministra Szlązaka kilkoma wiązankami mocnych i przykrych słów, a w sali obrad postawić czarną skrzynię - trumnę z napisem "Polskie Górnictwo" - wypaliła emocje, które zapewne dałyby znać w trakcie debaty. Jednak po związkowym happeningu na dziedzińcu "Orlego Gniazda", temperatura dyskusji utrzymywała się już w granicach sejmowej normy. Jedynie tonacja i treści wystąpień Wiesława Kaczmarka oraz Janiny Kraus, a także liderów związkowych miały wyraźny, polityczny charakter. Cała pozostała część debaty - mówiąc najkrócej - toczyła się w atmosferze spokojnej rzeczowości, co nie wykluczyło głosów bardzo kontrowersyjnych. Gdyby przyznawano tytuł mistrzowski za kontrowersyjność wypowiedzi, to w Szczyrku zdobyłby go na pewno prof. Florian Piasecki, który zastosował tak daleko idące skróty myślowe, iż sala oniemiała ze zdziwienia, gdy padło stwierdzenie, że należałoby postawić w stan oskarżenia państwo, które jako właściciel górnictwa celowo dopuściło do tak poważnego zadłużenia, a tym samym dopuściło się działania na szkodę podmiotów gospodarczych...
Wracając do sedna spraw roztrząsanych przez posłów i zaproszonych gości – zasadniczą kwestią jest treść odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy coś z tego wielogodzinnego potoku słów wynikło?
Nie była to przecież ani pierwsza, ani ostatnia dyskusja na temat naszego górnictwa. Koncepcje zaprezentowane w obecnym, rządowym projekcie reformy górnictwa wyraźnie poderwały wielu ludzi do zabrania głosu. Czy ich opinie dotarły do uszu tych, którzy będą podejmowali decyzje o losie przemysłu determinującego los całego regionu?
Fakt, że tak wielu naukowców przedstawiło swoje zdanie na forum komisji uznać należy za największy plus tej debaty. Któż bowiem, jeśli nie nauka, może wprowadzić trochę ładu w tak diametralną odmienność koncepcji, jakie prezentują autorzy rządowego programu, i na przykład - szefowie górniczych związków zawodowych?
Opinie przedstawione sejmowej komisji gospodarki pokazały, że znalezienie złotego środka pomiędzy koncepcjami rządowymi i prezentowanymi przez większość jej uczestników będzie trudne, choć jest możliwe. Oczywiście rząd ma wszelkie prerogatywy, aby próbować realizować swoją koncepcję bez korekty, jakiej domagali się kolejni mówcy. Ale czy warto podejmować tak ryzykowne działania, bez akceptacji społecznej? Postawę większości uczestników debaty można bowiem sprowadzić do dwu słów: TAK, ALE ... Część zastrzeżeń powtarzała się w kolejnych głosach, ale były również takie, które poszerzały ten rejestr o nowe pozycje. Do wątku, który przewijał się niemal przez wszystkie wystąpienia było pytanie o zasadność wyodrębnienia górnictwa węgla kamiennego z kompleksu paliwowo – energetycznego i podejmowanie próby doprowadzenia go jako samodzielnego przemysłu do nierealnego celu, jakim jest rentowność kopalń.

W jednej kwestii panowała absolutna zgodność opinii - nikt nie kwestionował konieczności przeprowadzenia reform w górnictwie, ale począwszy od diagnozy, czyli przyczyn zapaści finansowej górnictwa, a na rodzaju terapii skończywszy – rozmaitość opinii mieściła się mniej więcej w przestrzeni „od ściany – do ściany".
Czy tak szeroki rozrzut poglądów dał posłom szansę wyrobienia sobie własnego zdania na temat będący najtrudniejszym problemem ekonomicznym i społecznym w Europie? Sądzę, że tak, co wyraźnie potwierdził przewodniczący komisji gospodarki i prowadzący jej obrady w Szczyrku – Zbigniew Kaniewski. Stwierdził on, zamykając posiedzenie komisji, że opinie usłyszane w trakcie debaty nad rządowym projektem reformy górnictwa dały posłom poważny materiał do przemyślenia, gdyż skala problemu głęboko sięga w życie całego regionu, zdecydowanie głębiej, niż pokazuje to sam dokument programu. Dlatego zdaniem prezydium komisji trzeba zastanowić się nad rozwiązaniami wariantowymi, głównie w określeniu celu programu. Czy musi nim być pełna rentowność górnictwa, czy też nie należy zachować jakiejś formy dotowania górnictwa? Problem ten należy rozważyć w kontekście wzrostu bezrobocia w całym regionie. Zbigniew Kaniewski uznał każdy głos w dyskusji za ważny i ułatwiający posłom podjęcie właściwych decyzji. Program winien być skonsultowany ze wszystkimi środowiskami społecznymi, których dotknąć mogą jego skutki. Ostatnie zdanie prowadzącego obrady komisji było już tylko jego osobistą refleksją, która brzmiała następująco: „W związku z tym, że parlament uchwalił prawo energetyczne, górnictwo nie może być piątym kołem energetyki. Spoczywa na nas konstytucyjna odpowiedzialność za ten przemysł."
Zdanie to dotyka najczęściej podnoszonej kwestii, powracającej w różnych aspektach praktycznie w zdecydowanej większości wystąpień. Po raz pierwszy to fundamentalne przecież zagadnienie, zostało tak jednoznacznie wyartykułowane i zdiagnozowane. Jeden z bardziej dobitnych głosów podejmujących tę kwestię należał do prof. dr hab. Romana Neya, który uznał brak kompleksowego traktowania problemów górnictwa i energetyki jako główną przyczynę niepowodzeń poprzednich programów naprawczych górnictwa. Drugim powodem dotychczasowych niepowodzeń jest - zdaniem profesora – słabość właściciela tego przemysłu, jego bierna postawa wobec coraz groźniejszych objawów zapaści tego przemysłu. Aby jednak przygotować skuteczny program – trzeba oprzeć się na wiarygodnych prognozach, a wszystkie sporządzane do tej pory są „prognozami składkowymi", a nie kompleksowymi. W projekcie programu nie ma elementów optymalizacyjnych, bo te mogą być jedynie w opracowaniach kompleksowych. Do elementów pozytywnych przedstawionego programu, prof. R. Ney zaliczył dwie kwestie: wyraźne określenie konieczności zmniejszenia zatrudnienia i dopasowanie poziomu produkcji do możliwości sprzedaży węgla. Jednak dalsze oceny R. Neya były negatywne: zastrzeżenia budzi rzetelność prognoz oceniających wielkości naszych zasobów; na ile lat starczy nam węgla - na 40, czy na 30, a może i mniej? Następnie – sposób określania kosztów pozyskania węgla, ograniczony jedynie do kosztów zatrudnienia. I ostatni ważny problem – powstanie grup kapitałowych łączących kopalnie i odbiorców węgla byłoby czynnikiem zwiększającym konkurencyjność węgla.
Poseł Czesław Sobierajski również skupił się na braku wiarygodności prognoz przedstawianych przez rząd, przytaczając dane zapowiadające wzrastające zapotrzebowanie energetyki zawodowej na węgiel, które w roku 2020 ma osiągnąć poziom 80 mln ton. Dlaczego zatem mówimy o konieczności zmniejszenia wydobycia, skoro sama energetyka potrzebować będzie 80 mln ton węgla? Według ministra Jana Szlązaka, który w dwu rundach odpowiadał na wątpliwości i pytania uczestników debaty, prognoza ta obejmuje węgiel brunatny i kamienny. Ale poseł miał także kilka spraw do rozliczenia z przeszłości. Za główna przyczynę zapaści finansowej górnictwa uznał on nadmierny fiskalizm państwa oraz potraktowanie przemysłu węglowego za kotwicę inflacji. Zatem obecne oddłużenie górnictwa byłoby jedynie aktem „sprawiedliwości dziejowej" i wyrównanie strat poniesionych w czasach, gdy wokół górnictwa szalała 50 procentowa inflacja , a ceny jego produktu, czyli węgla zostały zatrzymane decyzją państwa. Czesław Sobierajski również przywołał problem wyrwania górnictwa z kompleksu paliwowo – energetycznego i konieczność przywrócenia naturalnych więzów poprzez połączenia kapitałowe. Zupełnie nowym wątkiem byłą propozycja powołania jednolitego podmiotu zajmującego się całym zespołem kopalń zagłębiowskich, które w najbliższej przyszłości ulegną likwidacji. Zdaniem posła, program naprawczy górnictwa musi być programem regionalnym, aby zawierał on także propozycje alternatywnych miejsc pracy. O funkcjonowaniu górnictwa w kompleksach z producentami produktu finalnego mówił również wspomniany już wcześniej prof. F. Piasecki, który reprezentował Polskie Lobby Przemysłowe. Mówiąc o powiązaniach kapitałowych stwierdził on wprost: „Cały świat idzie w tym kierunku ! Dlaczego polskie górnictwo ma być przemysłem samodzielnym?"
Mało popularne informacje przekazał uczestnikom debaty Janusz Olszowski - dyrektor ds. organizacyjno – prawnych w Górniczej Izbie Przemysłowo – Handlowej. Pokazał on dotychczasowe dokonania górnictwa w zakresie obniżania kosztów produkcji, porównując ich realny poziom, z wielkością powstałą w wyniku uwzględnienia wskaźnika inflacji. We wszystkich oskarżeniach pod adresem górnictwa nie mówi się o tych 16.147 mln zł oszczędności w zakresie kosztów, tak jak niechętnie przytacza się fakt, że z górnictwa odeszło w ciągu kilku lat 170 tysięcy pracowników. Gdyby skorygować obecne wyniki finansowe górnictwa o wartość utraconą na skutek utrzymywania cen węgla poniżej poziomu inflacji – to należałoby dopisać po stronie przychodów górnictwa 26.817 mln zł, przy których 6,8 mld dotacji państwa dla górnictwa jest tylko częścią kwoty, wniesionej przez przemysł węglowy w dotowanie reformującej się gospodarki całego kraju. Gry fiskusa prowadzone z górnictwem są mało znanym aspektem rozpoznawania przyczyn jego zapaści finansowej, ale też najmniej chętnie ujawnianym przez ekipy rządzące. Dlatego zarówno ten głos, jak i niepokojąca treść wystąpienia dr Wiesława Blaschke, przywołującego szereg dokumentów Unii Europejskiej, w których doktryna zabraniająca dotowania przez państwo podmiotów gospodarczych jest jednak podporządkowana ważnym interesom społecznym lub strategicznym poszczególnych krajów – zostały praktycznie przemilczane w dalszej części debaty.
Przejrzystość kosztów to pięta achillesowa polskiego górnictwa, w którym od lat topi się, niczym w wielkim bajorze różne dziwne wydatki. Wiesław Blaschke od kilku lat ogłasza wszem i wobec: brakuje nam systemu obliczania kosztów według miejsca ich powstawania, dlatego nie potrafimy oddzielić kosztów niezbędnych od zbędnych. Dość niezwykłe było inne spojrzenie na straty powstałe w naszym górnictwie, bowiem zdaniem dr W. Blaschke w gospodarce wolnorynkowej podmiotów generujących straty nie ma, gdyż albo upadają, albo pomaga im państwo, bo realizuje w ten sposób jakieś założenia swojej polityki. Zamykając ten wątek dyskusji wypada przytoczyć fragment najbardziej ciekawego – moim zdaniem – wystąpienia, najcelniej określającego meritum spraw mieszczących się pod pojemnym określeniem reformy górnictwa węgla kamiennego. Autorem tych uwag był rektor Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie, prof. dr hab. Bronisław Barchański. Jego słowa powinny brzmieć jak memento dla wszystkich ludzi podejmujących się zadania zreformowania czy zrestrukturyzowania polskiego górnictwa. Powiedział on dosłownie tak: „Problem, o którym dziś mówimy jest największą i najgroźniejszą bombą zegarowa tykającą w Europie. I Europa o tym wie, o czym przekonują mnie rozmowy z kolegami z uczelni europejskich. Od 300 lat ziemię tę rabowano, eksploatując jej bogactwa. Ale te 300 lat były też okresem symbiozy wszystkich przemysłów, które wokół górnictwa wyrastały. To huty budowano obok kopalń, a nie kopalnie obok hut. To koksownie powstawały najbliżej dostarczycielki węgla, a nie dziesiątki kilometrów od szybów kopalnianych. Splot problemów jakie po tych 300 latach trzeba na Śląsku i Zagłębiu rozwiązać dotyczy górnictwa, hutnictwa, energetyki i transportu. Ten węzeł jest w przededniu eksplozji – jeśli nie podejmie się rozumnych działań kompleksowych". Profesor B. Barchański zakończył swoje wystąpienie wyrażeniem obawy przed finałem promowanego przez rząd programu, podobnym do tego jaki miał miejsce w górnictwie wałbrzyskim. Tam zlikwidowano kopalnie wydobywające 2,5 miliona ton węgla, powodując poważny wzrost bezrobocia w całym regionie. Złudzeniem jest – zdaniem profesora – wiara w sprawczą moc Specjalnych Stref Ekonomicznych, jako instrumentu tworzącego nowe miejsca pracy. Strefy będą musiały zniknąć do roku 2002, gdyż ich istnienie jest sprzeczne z prawami Unii Europejskiej. Był to drugi z wątków przewijających się w wystąpieniach w trakcie debaty. Najbardziej eksponowany był on przez przedstawicieli górniczych central związkowych – z jednym wyjątkiem, którym był Karol Łużniak (AWS). Zademonstrował on pełne zaufanie dla autorów programu reformy górnictwa, oddając merytoryczną ocenę programu ekspertom, a gwarancje pakietu socjalnego uznając za bardzo korzystne dla górników. Pozostała ekipa związkowców nie podzielała tego stanowiska. Jeden z bardziej uszczypliwych związkowców, poseł Grzegorz Stępień, radził ministrowi Szlązakowi, aby nie umierał za doprowadzenie górnictwa do rentowności, bo zostanie na polu bitwy sam. „Ten program zmajstrowali ci sami, którzy wygrali na Śląsku wybory! Ale na Śląsku nikt z górnikami nie wygra" – stwierdził.
Niemal na końcu debaty zabrał głos senator Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki i autor oraz realizator poprzedniego programu naprawczego. Mówiąc o swoim i wszystkich poprzednich programach restrukturyzacji powrócił on do fundamentalnego pytania o funkcję przemysłu węglowego w państwie. Wszystkie dotychczasowe programy tak właśnie widziały problem górnictwa. A jest to błąd, bowiem kierunek pytań powinien być odwrotny: to region i górnictwo powinny zapytać szanowne państwo: ile ma być wydobywanego węgla. Za ile chce go państwo produkować, a za ile sprzedawać? Może już dość pisania kolejnych programów, bo przecież wszyscy wiedzą i tak, jak ten skomplikowany przemysł powinien funkcjonować. Na dobrą sprawę żaden z rządowych programów nie został nawet rozpoczęty, gdyż wybory odbierały władzę autorskim ekipom. Więc może po prostu polskie górnictwo nie potrzebuje żadnego programu uzdrawiającego, a tylko uczciwego określenia reguł gry?

Eugenia Plucik Pióro


NA POCZĄTEK   POWRÓT   STRONA GŁÓWNA Dokument utworzono: 29 Kwiecień 1998