Kilkuletnia obserwacja prognoz dotyczących rozwoju sytuacji na rynku węglowym skłania do traktowania wszystkich analiz z dużą ostrożnością i sceptycyzmem. Niemniej – na czymś trzeba się opierać w swoich kalkulacjach, chociażby po to, aby po czasie stwierdzić jak bardzo prognoza rozminęła się z rzeczywistością.
Ostatnie doniesienia nie dodają jednak otuchy naszemu górnictwu, które oprócz czekających go decyzji restrukturyzacyjnych, ma przed sobą okres twardej walki z konkurencją, bowiem popyt na węgiel maleje, a podaż węgla raczej wzrasta. Siłą rzeczy walka o klienta spowoduje spadek cen. Czynnikami, które zadecydowały o takim rozwoju sytuacji była ciepła zima w Europie i krach na giełdach azjatyckich. Te dwa rynki na pewno w ciągu najbliższych miesięcy zmniejszą zakupy węgla w drugim kwartale bieżącego roku.
Czego zatem mogą spodziewać się eksporterzy polskiego węgla?
Mówiąc najkrócej – samych problemów. Konkurencja węgla południowoafrykańskiego, którego cena w pierwszych miesiącach bieżącego roku utrzymywała się na poziomie 26 dolarów, sprawia, że niemieccy odbiorcy polskiego węgla oferowanego w ich portach za 33-33,5 USD mogą uznać go za zbyt drogi i zrezygnować z jego zakupu na rzecz tańszego. Jest nim oczywiście węgiel z Południowej Afryki, którego ceny w portach niemieckich, w związku z poważnymi zapasami zgromadzonymi przez jego odbiorców w Niemczech, mogą spaść w III kwartale bieżącego roku z obecnych 31,5 do 30 USD. Właśnie w połowie roku 1998, w związku z nadmierna podażą węgla na rynku europejskim, można spodziewać się kolejnych spadków cen tego surowca.
Konsekwencje tej sytuacji są natychmiast odczuwane na rynkach innych krajów. Zapewne z tego właśnie powodu pojawiło się oskarżenie Polski o sprzedaż węgla po cenach dumpingowych, co uznać można za próbę wyeliminowania polskiego węgla z rynku brytyjskiego. Gdy coraz trudniej o klienta – każdy sposób wykoszenia konkurencji jest dobry. Obrona własnych interesów może skłonić Wielką Brytanię do posunięcia się jeszcze dalej, czyli spowodowania rezolucji Komisji Europejskiej nakazującej Polsce wstrzymanie eksportu węgla sprzedawanego taniej niż wynoszą koszty produkcji.
Również nabywcy polskiego węgla w Finlandii oczekują, że jego cena w bieżącym roku będzie kształtować się na poziomie 28 – 29 dolarów, gdyż tylko ten poziom cen zwiększy atrakcyjność polskiej oferty. Podobne są sugestie nabywców duńskich, którzy oczekują cen nie przekraczających 28 USD. Jednak zawarte do tej pory kontrakty z duńską spółką SK POWER przewidują cenę 29,75 USD i będzie to ten poziom, na który przystaną także kontrahenci fińscy.
W Belgii największy odbiorca południowoafrykańskiego węgla – spółka energetyczna Elektrabel ogłosiła, że jej zapotrzebowanie będzie w tym roku o 1 mln ton węgla mniejsze i w związku z tym prosi o przesunięcie terminów dostaw węgla.
Jak widać z tej prognozy, czynnik wywierający decydujący wpływ na efektywność naszego eksportu węgla znajduje się daleko poza granicami Polski, na innym kontynencie i nasze zmagania restrukturyzacyjne w górnictwie niewiele zmienią na szachownicy wielkich interesów największych producentów węgla. Ograniczenie polskiego eksportu lub całkowite zlikwidowanie go, tylko ucieszy węglowych potentatów, gdyż zarówno Stany Zjednoczone jak i Afryka Południowa zmagają się z problemem nadprodukcji węgla, a „zagospodarowanie" 30 mln ton sprzedanych w ubiegłym roku przez Polskę może być darem, jakiego nikt nikomu do tej pory z własnej woli nie zrobił.
Amerykańscy producenci węgla mają również kłopoty wynikające z łagodnej zimy na ich kontynencie, a tym samym będą chcieli w II kwartale bieżącego roku sprzedać powstałą nadwyżkę produkcji na eksport. Spodziewana cena w tej amerykańskiej ofercie wyniesie 29 USD za tonę węgla najsłabszej jakości ( 6.000 kcal/kg netto i 2 proc. zawartości siarki).
Ekspansja węgla południowoafrykańskiego na rynki całego świata i wynikający z tego faktu dyktat cenowy doprowadziły jednak do sytuacji, w której producenci węgla w RPA sami zaczynają obawiać się dalszego spadku cen węgla. Opór, jaki stawiają producenci z innych krajów, broniący swoich stanów posiadania, jest mocny, zatem także w RPA wyraźnie widać konieczność zatrzymania dalszego spadku cen węgla dostarczanego do krajów europejskich. Jednak w tegorocznych kontraktach zawartych z odbiorcami brazylijskim i indyjskimi cena tony węgla wyniosła 24,5 USD…
W Europie największym odbiorcą węgla z RPA są Niemcy, które za sprawą ciepłej zimy i dostaw taniej energii elektrycznej z Francji zgromadziły ogromne zapasy węgla. Najbliższe terminy zakupów robionych przez niemieckich nabywców określa się dopiero na III kwartał i to w formie dostaw natychmiastowych.
Podobnie mają się sprawy w Hiszpanii, która zmniejsza tegoroczny import węgla kamiennego o 3,5 mln ton. Tam sytuację kształtuje zwiększenie sprzedaży węgla własnego oraz coraz większe wykorzystanie energii wodnej. Zawarte do tej pory kontrakty na dostarczenie 1 mln ton węgla przewidują cenę 27 USD za tonę.
Na rynku francuskim największym odbiorcą węgla z RPA jest francuska spółka energetyczna Electricite de France, która kupi w tym roku prawdopodobnie 2 mln ton węgla; jednak już w pierwszym kwartale zawarte zostały kontrakty na połowę tej wielkości i to po cenie 26 USD.
Dużym nabywcą węgla z RPA jest Holandia, która w tym roku kupi 9 mln ton, czyli trochę więcej niż w roku ubiegłym. Jednak główny holenderski odbiorca – firma GKE – dokonuje swych zakupów u różnych dostawców i w formie transakcji natychmiastowych, wygrywając w ten sposób na cenie, którą z reguły utarguje do poziomu o 2 do 3 dolarów niższego od cen obowiązujących.
Także na rynku brytyjskim przewidywane jest zmniejszenie zapotrzebowania na węgiel importowany – i to głównie z powodów politycznych. Obrona interesów własnego górnictwa ma tutaj kapitalne znaczenie, ale i cena – w przypadku węgla sprowadzanego z USA – też zrobiła swoje. Na placu pozostali zatem głównie producenci węgla z RPA i w mniejszych ilościach – z Australii.
Jak widać – wypadkową dwu istotnych czynników, a więc anomalii pogodowych tegorocznej zimy i nadpodaży węgla jest spadek jego cen. Zjawisko to jest jednakowo groźne dla wszystkich producentów tego surowca, nawet tak potężnych i tanio wydobywających jak RPA, USA, czy Australia. Ale zdecydowanie groźniejsze jednak dla górnictwa polskiego, którego koszty wydobycia są znacząco wyższe.
Można więc dość pochopnie wyciągnąć wniosek, że jest to zatem najlepszy moment, aby radykalnie zmniejszyć wydobycie w polskich kopalniach, skoro towar przez nie produkowany trudno sprzedać, a uzyskiwana cena nie pokrywa kosztów wydobycia.
Otwarte pozostają jednak dwie zasadnicze kwestie: czym zastąpimy utracone w górnictwie miejsca pracy i jakim towarem zastąpimy węgiel w międzynarodowej wymianie handlowej? Powrót na raz oddane pola jest prawie niemożliwy, a przecież nie tak daleko, bo ponoć w Rostowie trwa budowa wielkiego kompleksu elektrowni, których paliwem ma być węgiel. Nie sprawdziłam tej ostatniej informacji, ale źródło jej jest raczej wiarygodne. Czy w obliczu takich sygnałów płynących ze strony nader praktycznie myślących sąsiadów zza Odry nie należy odpowiednio modelować własnej polityki energetyczno – paliwowej? No tak, ale czy nasze państwo ma jakąkolwiek politykę w tej dziedzinie?
Oczywiście polscy producenci węgla i firmy handlujące nim na rynkach zagranicznych muszą trzymać rękę na pulsie i znać tendencje na bliższą i dalszą przyszłość. Każdy ma jednak swój rozum i swoje uwarunkowania, dlatego warto częściej uświadamiać sobie jak twarda jest walka na europejskim rynku węglowym... Zwłaszcza w tak ważnym momencie dla polskiego górnictwa jakim jest ogłoszenie założeń kolejnego etapu reformy tego przemysłu.
Dane do artykułu zaczerpnięto m.in. z następujących źródeł: „ICR", „Fax Weekly", „Coal Week"