Nr 3(33) Marzec 1998 | Biuletyn Górniczy |
Trudna sytuacja PRG i PBSz DESPERACJA „KAMIENNYCH" GÓRNIKÓW
|
Tonący brzytwy się ponoć gotów chwycić. To mniemanie jako żywo pasuje dziś do położenia tradycyjnych firm podziemnego budownictwa górniczego. Na pewno jest bowiem imaniem się owej „brzytwy" zabieganie o obstalunki w Algierii, a więc kraju spływającym krwią wojny domowej. Lepsze już to - rozkładają ręce, oferujący tam wykonanie robót tunelowych, menedżerowie polskich przedsiębiorstw górniczych - niż wizja rychłej upadłości i łączącego się z nią dalszego upokarzania załóg. Oprócz Algierii, owych lukratywnych „tunelowych" zamówień poszukują nadto w Grecji, Egipcie i Nigerii, czyli wszędzie tam, gdzie realizowane są wielkie inwestycje komunikacyjne. Kierownictwo egzystujących jeszcze przedsiębiorstw robót górniczych nie tai przy tym wyraźnego żalu do szefów „Kopexu", centrali - jak utrzymuje - która latami była beneficjantem kontraktów i pracy ich górników, budując ongi w ten sposób swą świetność i dzisiejszy prestiż, a teraz zmuszającą swą gnuśnością dawnych kontrahentów do rozglądania się po świecie za robotą za pośrednictwem „Budimexu" i „Centrozapu". Cóż, prawie żadnego z oferentów drążenia autostradowych tuneli, kapitałowo i marketingowo nie stać dziś na samodzielną ekspansję na europejskim rynku tak specjalistycznych usług. Zagraniczna alternatywa aktywności wydaje się przy tym głównym sposobem na powstrzymanie postępującej degradacji firm budownictwa górniczego. Jej rozmiary są doprawdy przygnębiające. Któż dziś pamięta , że na początku lat dziewięćdziesiątych, czyli wraz z otrąbieniem gospodarki rynkowej, w otoczeniu kopalń istniało 14 przedsiębiorstw wyspecjalizowanych w podziemnym budownictwie, zatrudniających mniej więcej 24 tys. ludzi. Ba, wówczas wiodło im się, że ho!, ho! Nieprzypadkowo przecież „kamienni" górnicy uchodzili w środowisku za zarobkowy „cream of the cream" (śmietankę śmietanki). Teraz, poza wspomnieniami tamtej świetności, pozostała... prawdziwa rozpacz. Jak bowiem inaczej nazwać sytuację, kiedy z dawnej czternastki raptem uchowało się siedem tylko przedsiębiorstw, zaś zatrudnienie stopniało w tym czasie do nieco ponad 6 tys. osób. Zachowanie posady jest przy tym jedyną zgoła wartością tej tak uszczuplonej gromady pracowników, ponieważ z samego wierzchołka zarobkowego drzewa stoczyli się w ciągu tych paru lat do takiego pułapu finansowego i socjalnego upośledzenia, że - w zgodnej opinii związkowych liderów rozmaitych orientacji – graniczy on właśnie z upokorzeniem. Pewnie dlatego Zbigniew Bułka, dyrektor biura zarządu Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów S.A. przestrzega, by w obecności ludzi z PRG i PBSz wystrzegać się raczej przywoływania nazwiska Jana Maciei, czyli człowieka, który był ponoć ongi na całej serii spotkań z załogami tych firm głównym orędownikiem samodzielności i entuzjastą regulacyjnej ręki rynku. Wobec rozmiarów obecnych zgryzot nie ma to już, prawdę powiedziawszy, jakiegokolwiek istotnego znaczenia. Bo oto w katowickim Sądzie Gospodarczym już leży wniosek o ogłoszenie upadłości jastrzębskiego PRG ROW, a kto wie czy na dniach z identycznym nie będzie zmuszony wystąpić zarząd katowickiego PRG. Więcej: na bardzo kruchym lodzie ślizga się bytomskie PRG, zaś tamtejszemu PBSz kopalnie są winne ponad 10 mln złotych. Tylko niewypłacalność „Budryka" - w grę wchodzi 3,5 mln nieściągalnych należności - rujnuje egzystencję gliwickiego PRG. W dodatku w lutym na firmy budownictwa podziemnego spadł kolejny cios: spółki węglowe masowo zaczęły zrywać umowy na ich usługi, zawarte - dodajmy - w następstwie wygranych przedtem przetargów. Powiało już nie dramatem, lecz zgoła horrorem, bo brak odgórniczych obstalunków, to nie tylko namacalne zagrożenie bieżących wypłat pensji - w większości PRG „czternastka" jest czymś zupełnie iluzorycznym - lecz zarazem nieprzyjemna wizja wymówienia przed końcem tego roku pracy co drugiemu z 6 tys. zatrudnionych jeszcze w tej grupie przedsiębiorstw górników. Nie dziwota więc, że od ubiegłego roku tli się w nich protest, któremu patronuje Międzyzakładowy Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy, zgodnie zaludniany przez związkowych liderów wszystkich orientacji. (...) Oczywiście, po zaostrzeniu się od nowego roku i tak już trudnych problemów PRG i PBSz powstało naturalne pytanie: co dalej? W pierwszych dniach marca br., wraz z upływem serii spotkań menedżerów firm, zgrupowanych w Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów S.A i prezesów spółek węglowych z wiceministrem gospodarki, Janem Szlązakiem, a także liderów związkowych wszystkich orientacji z zakładów budownictwa górniczego, zupełnie czarny dotąd scenariusz ich perspektyw zaczął się jakby nieco przejaśniać. Ożywił się MMKS, alarmując ministra przede wszystkim zrywaniem przez górniczych kontrahentów wcześniejszych umów, a więc praktyką, wiodącą do upadłości tej grupy przedsiębiorstw i pozbawienia pracy kilku tysięcy górników. Związkowcy z komitetu oczekiwali nadto od Szlązaka, by przedstawił swój pogląd na perspektywy dalszego egzystowania tradycyjnych wykonawców usług górniczych oraz by powiedział, na jakie socjalne zabezpieczenia, w razie utraty pracy w konsekwencji restrukturyzacyjnych działań w spółkach węglowych, mogą liczyć ludzie z PRG i PBSz. W kontekście wypowiadanych umów minister Jan Szlązak zobowiązał zarządy spółek węglowych, by przed końcem marca sprecyzowały zakres koniecznych robót kamiennych i do końca roku zawarły na nie umowy z PRG i PBSz. Łączy się z tym gwarancja zatrudnienia na ten rok pracowników przedsiębiorstw budownictwa podziemnego. Minister zapewnił również, że firmy te nie zostaną „wyszturchane" poza rządowy program restrukturyzacji górnictwa. Dla związkowców szczególnie istotnym było zapewnienie Jana Szlązaka, że pracownicy dołowi zgrupowanych w konsorcjum przedsiębiorstw zostaną potraktowani w rozporządzeniu ministra gospodarki w sposób identyczny jak górnicy kopalń węgla kamiennego, zaś ci spośród zwalnianych z pracy, na których nie rozciągają się dobrodziejstwa Górniczego Pakietu Socjalnego, będą mogli korzystać ze wsparcia, specjalnie w tym celu powołanych, biur pomocy zawodowej. Wreszcie wiceminister gospodarki przyrzekł, iż zaangażuje się w rozwiązanie trudnego problemu uregulowania przez węglowe koncerny dotychczasowych należności dla PRG i PBSz, co pozwoliłoby na wypłacenie przez te firmy zaległych i bieżących wynagrodzeń pracowniczych.
Dyrektor Zbigniew Bułka uważa, i przekonuje do tego poglądu Szlązaka, że dopuszczenie do pójścia w rozsypkę tradycyjnych przedsiębiorstw budownictwa podziemnego, byłoby rzeczą szkodliwą. Przypomina w tym kontekście, że w grę wchodzi los raptem 2 proc. zatrudnionych w górnictwie ludzi, acz prawdziwie doskonałych fachowców, rozporządzających specjalistycznym sprzętem, takimż zapleczem projektowym i wieloma innymi atutami. Argumentuje, że firmy te przeszły już swoją rynkową „drogę krzyżową", że zrestrukturyzowały się i zmniejszyły zatrudnienie. Są więc zdatne do uczestniczenia nie tylko w podobnym procesie w górnictwie węglowym - ot, choćby w likwidacji części lub całych zakładów górniczych - ale także do świadczenia wielu innych specjalistycznych usług poza sektorem, np. do związanych z ochroną środowiska robót inżynierskich i hydrotechnicznych, wreszcie zaś udziału w rozbudowie infrastruktury komunikacyjnej, osobliwie zaś - drążeniu tuneli. - Doprawdy trudno mi sobie wyobrazić sytuację - rozkłada ręce Bułka - że po ewentualnym zupełnym pognębieniu naszych firm, za parę lat do budowy nowych poziomów, głębienia i rekonstrukcji szybów oraz likwidacji wyeksploatowanych zakładów górniczych byłyby angażowane zagraniczne firmy. Tym bardziej, że do tego czasu na pewno padną obecne dziś na rynku, koniunkturalne firmy krajowe, uosabiane przez pryncypała w aucie z teczką pod pachą, zatrudniającego emerytów, lub przypadkowych ludzi. |
Wojciech Zbieg ![]() |
NA POCZĄTEK POWRÓT STRONA GŁÓWNA | Dokument utworzono: 29 Kwiecień 1998 |