Nr 1(33) Styczeń 1998 | Biuletyn Górniczy |
USA broni swoich interesów Ocieplenie nie tylko globalne
|
Proponowanemu na konferencji w Kyoto ograniczeniu emisji dwutlenku węgla do atmosfery sprzeciwiły się Stany Zjednoczone. Głownie dlatego, że 55 proc. elektryczności uzyskiwane jest w tym kraju w elektrowniach opalanych węglem. Jak zapewne wielu czytelników zauważyło, ostatnio w prasie i innych mediach często poruszano problem zmian klimatycznych związanych ze wzrostem poziomu emisji dwutlenku węgla do atmosfery. Być może dla niektórych jest to zagadnienie czysto teoretyczne, którym powinni zajmować się jedynie naukowcy. Prawdopodobnie każdy, kto niezbyt uważnie śledzi doniesienia na ten temat, zastanawia się o co ten cały hałas i dlaczego poświęcona tej sprawie grudniowa konferencja w Kyoto o mało nie skończyła się fiaskiem . Powstaje pytanie, czy jest o co kruszyć kopie i zaprzątać sobie głowę ociepleniem się klimatu o 1 stopień w ciągu najbliższych ... 100 lat? Podczas dotyczącej tych zagadnień debaty jaka była prowadzona w USA w okresie poprzedzającym konferencję w Kyoto, ścierały się poglądy wielu stron. Dla nas, szarych obywateli Świata często wywołuje zdziwienie fakt tak gorącej dyskusji na taki „abstrakcyjny" temat. Warto jednak przez chwilę zastanowić się o co w całej tej dyskusji chodzi. Ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery związane jest w głównej mierze z ograniczeniem spalania paliw stałych (węgla) - w tym jednym zdaniu można zawrzeć wszystkie obawy przeciwników proponowanego w Kyoto traktatu. Fala sprzeciwów jaka ogarnęła całe Stany Zjednoczone podsycana była zarówno przez związki zawodowe jak i przemysł. O tym jak silne były argumenty przeciw, niech świadczą wyniki głosowania wstępnego w Kongresie: za 4 głosy, przeciw 96. Był to wyraźny sygnał dla administracji w Waszyngtonie przed grudniowym spotkaniem w Kyoto. Sygnał właściwie przez jej przedstawicieli odebrany i w Kyoto prezentowany. Przyjrzyjmy się więc argumentom, które w bezprecedensowy sposób zjednoczyły amerykańskich pracowników i pracodawców . Proponowane pierwotnie zapisy traktatu opierają się na założeniu, że USA ograniczy do roku 2010 emisję CO2 do poziomu z roku 1990, przy jednoczesnym wyłączeniu z tego obowiązku 130 krajów rozwijających się, w tym Chin, Indii i Meksyku. Przyjęcie takiego zapisu wg różnorodnych opracowań spowoduje między innymi: · utratę ponad 1.5 mln miejsc pracy ; · wzrost cen energii elektrycznej do roku 2020 o 94%; · wzrost cen benzyny o 43%; · wzrost cen oleju opałowego o 119%. To tylko główne przyczyny tak gwałtownej reakcji obywateli amerykańskich. Spowodowałoby one spadek poziomu życia pracowników o niższych zarobkach, starszych pracowników oraz emerytów. Rozwijająca się w obecnej chwili gospodarka USA poniosłaby ogromne straty. Konieczność znalezienia innych, zastępczych źródeł energii wynikałaby głównie z potrzeby ograniczenia spalania węgla (obecnie 55% elektryczności uzyskiwane jest w elektrowniach opalanych węglem). A wszystko to w imię nie do końca sprawdzonych teorii naukowych o globalnym ociepleniu i zmianach klimatycznych. W jednym z wywiadów Paul Watson, współtwórca ruchu Greenpeace, w wywiadzie dla magazynu „Forbes" stwierdził: „ nie jest istotne co jest prawdą, ważne jedynie jest w co ludzie wierzą, że jest prawdą". Ludzie wierzą, że zjawisko globalnego ocieplenia jest bezpośrednim wynikiem spalania znacznej ilości (wzrastającej) paliw stałych. Tak twierdzi Greenpeace, tak twierdzą pewne kręgi naukowe, tak również twierdzą głowy państw. Wszyscy przecież nie mogą kłamać, więc jest to prawda. Tymczasem okazuje się, że naukowcy wcale nie są o tym przekonani. Raport ONZ zamieszczony w biuletynie pt. „Zmiany Klimatyczne" przedstawia wyniki badań przeprowadzonych wśród 400 naukowców w Niemczech, Kanadzie i USA. Większość z nich nie potwierdzała faktu, że „ proces globalnego ocieplenia ma właśnie miejsce i jest wynikiem spalania paliw stałych". W innym wydawnictwie – „Wall Street Journal" przedstawiono wyniki badań prowadzonych przez Instytut Gallupa i samą organizację Greenpeace; wynik - co najmniej połowa naukowców odmawia potwierdzenia związku pomiędzy globalnym ociepleniem a działalnością człowieka. Nie jest istotne jaka jest prawda, liczy się przede wszystkim w co ludzie wierzą, że jest prawdą. Wygląda na to, że wielu ludzi oraz większość decydentów politycznych wierzy, że globalne ocieplenie ma rzeczywiście miejsce i w przyszłości może mieć katastrofalne konsekwencje. Przez ostatnie dwa lata Konferencja Sygnatariuszy Ramowej Konwencji Zmian Klimatycznych próbowała ustalić winnych całej historii. Wynik - obywatele USA i 33 krajów rozwijających się. Zastanawiające jest przyjęcie przez ONZ założenia, że takie kraje jak Meksyk, Chiny, Brazylia i Korea nie muszą podejmować żadnych działań naprawczych w tej materii. Tymczasem decyzja ograniczająca emisję CO2 do atmosfery przez USA, w rzeczywistości jest decyzją dotyczącą ilości spalanych w USA paliw stałych. Taka decyzja może zostać podjęta jedynie przez Kongres Stanów Zjednoczonych. Uzurpowanie sobie przez przedstawicieli ONZ prawa do decydowania o zagadnieniach mających bezpośredni wpływ na gospodarkę kraju, którego podatnicy są głównym sponsorem tej organizacji jest co najmniej niewłaściwe. Gwałtowna kampania jaka miała miejsce w Stanach Zjednoczonych w okresie poprzedzającym grudniową konferencję w Kyoto zjednoczyła właściwie większą część społeczeństwa w walce przeciwko planom administracji waszyngtońskiej podporządkowania się zewnętrznym naciskom. Kampania obejmowała akcje protestacyjne, niezliczone publikacje prasowe, reklamy telewizyjne i radiowe, konferencje i akcje pisania listów i telefonowania zarówno do Prezydenta jak i wszystkich senatorów. W opinii ludzi znających się na sytuacji wewnętrznej w USA dawno nie było takiego zbiorowego protestu. Jasne dla wszystkich było, że nie wzięcie go pod uwagę przez delegację udającą się na konferencję do Japonii może spowodować poważne kłopoty dla całego rządzącego gabinetu. Jedna tylko konferencja zorganizowana przez Virginia Coal Council w Raonoke zgromadziła wielu przedstawicieli różnych instytucji, klimatologów, oceanografów, meteorologów, przedstawicieli energetyki, górnictwa, związków zawodowych, senatorów i przedstawicieli kongresu, którzy zgodnym chórem wyrażali swój sprzeciw przeciwko podpisaniu traktatu i wątpliwości w sprawie problemu globalnego ocieplenia. Nic zatem dziwnego w tym, że jak pamiętamy z relacji telewizyjnych i prasowych, konferencja w Kyoto nie podjęła uchwał w formie w jakiej to pierwotnie planowano. Głównie w wyniku sprzeciwów delegacji USA. Patrząc z bliska na to wszystko nasuwa się refleksja: dlaczego my w kraju nie potrafimy tak zdecydowanie bronić interesów swojej branży. Dlaczego bez szemrania przyjmujemy coś co nam „oferują" górnicy z innych stron świata. Węgiel jest obecnie i najprawdopodobniej będzie w przewidywalnej przyszłości głównym surowcem pozyskiwania energii elektrycznej. Jakkolwiek trudno w tej chwili mówić, że Polska liczy się na międzynarodowej arenie jako znaczący emitent dwutlenku węgla, od nas samych zależy czy nasz węgiel będzie spalany w sposób racjonalny, czy też może limity emisji na które zgodziła się nasza strona wymuszą stosowanie innych paliw. Może wtedy zagadnienie utrzymania roli górnictwa w bilansie energetycznym kraju okaże się nieistotne? |
Witold Winiarski ![]() |
NA POCZĄTEK POWRÓT STRONA GŁÓWNA | Dokument utworzono: 25 styczeń 1998 |